Przy pomocy skandalicznego dokumentu minister ds. równości Agnieszka Kozłowska-Rajewicz usiłuje narzucić innym ministrom genderowe podejście do walki o prawa mniejszości. Niektóre resorty protestują.
Kozłowska-Rajewicz zaproponowała program równościowy, który ma obowiązywać innych ministrów. To on wzbudził sprzeciw wewnątrz rządu.
Wyjątkowo ostry spór dotyczy treści w podręcznikach. Ministerstwo Edukacji Narodowej zaprotestowało przeciw sformułowaniu, że w podręcznikach obecnie „preferowane są stereotypowe układy rodzinne: mama, tata, dwoje dzieci". „Sformułowanie może sugerować, że powszechny w Polsce »rodzinnocetryczny typ społeczeństwa« jest gorszy niż inne formy" – ripostuje wiceminister Joanna Berdzik. Kozłowska-Rajewicz zgodziła się zmienić zapis, jednak wciąż uważa, że „należy dążyć do rozszerzenia sposobu prezentacji treści dotyczących np. (...) rodzin alternatywnych, osób homoseksualnych" – pisze „Rzeczpospolita”.
Z kolei Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej uważa, że przepisów o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie nie trzeba uzupełniać o problematykę agresji wobec gejów.
Dziennik zwraca uwagę, że prawo nakłada na minister ds. równości obowiązek „podnoszenia świadomości społecznej", tymczasem Kozłowska-Rajewicz postanowiła zobowiązać ministrów do zmian w prawie. Zdaniem cytowanego przez gazetę eksperta prawa konstytucyjnego, program nie ma rangi prawnej, która dawałaby mu możliwość nakładania na ministrów bezwzględnie obowiązujących nakazów.
Sejmowe komisje na wtorkowym posiedzeniu zaproponowały, by zmiany weszły w życie od przyszłego roku.
Mają być podmiotem, a nie tylko odbiorcą duszpasterstwa rodzin - powiedział papież.