Dla Anny Zarębskiej Litania do Serca Pana Jezusa nie ma końca. Każdego dnia do znanych wezwań dodaje kilka nowych.
Nadzieja wbrew nadziei
Jak każde młode małżeństwo, Zarębscy marzyli o własnym domu i dzieciach. Snuli plany i czekali na potomstwo. Mimo otwartości na życie, Anna nie mogła zajść w ciążę. Udało się to dopiero po modlitwie o uzdrowienie w intencji rodziny zmarłej Renaty. – Nasze relacje nie układały się dobrze. Wyczuwałam w ich postawie pretensje i żal. Cała ta sytuacja bardzo mnie bolała. Kiedy usłyszałam o Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie, natychmiast zaczęłam się modlić za rodzinę mojej zmarłej przyjaciółki. Prosiłam też dla siebie o dar przebaczenia. Po krótkim czasie okazało się, że spodziewam się dziecka. Pierwszy na świat przyszedł Antek. Gdy miał pół roku, mąż wyjechał do pracy za granicę. Podczas jego nieobecności każdego dnia o 21.00 puszczaliśmy sobie sygnał, że zaczynamy się za siebie modlić. Po powrocie Jarka namówiłam go na drugie dziecko. Udało się niemal natychmiast. Kiedy mąż dowiedział się, że będą to bliźniaki, o mało nie dostał zawału. A ja byłam najszczęśliwszą osobą na świecie – opowiada Anna.
Obaj chłopcy, choć urodzili się przed terminem, byli silni i zdrowi. Nic więc dziwnego, że młodą mamę rozpierała duma. Patrząc na śpiących synów, prosiła Boga, by nigdy nikt przez nich nie płakał. Modląc się za bliźniaków, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jej synowie nie należą do niej. Kiedy chłopcy skończyli dwa lata, okazało się, że – poza alergią – obaj są chorzy na dystrofię mięśniową. – Wiadomość ta spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Trzy dni przepłakałam. Potem powróciłam do swojej modlitwy i zaczęłam na powrót mówić: „Bądź wola Twoja”, a do litanii dołożyłam kolejne wezwania: „Jezu, mój Przyjacielu, zrób coś” – wyznaje pani Anna. Jak przystało na przyjaciela, Jezus przyszedł ze spokojem i ufnością.
– Podziwiam moją żonę za tak wielką wiarę i zawierzenie Bogu. Ja ciągle zastanawiam się, jak to będzie, gdy obaj nasi synowie usiądą na wózkach – wtrąca Jarek, tata chłopców. Pani Anna takimi pytaniami nie zamierza się zamartwiać. – Teraz swoim synom chcę dać jak najwięcej radości. Chcę, by przez te trudne lata, które są przed nimi, mieli we mnie wsparcie. Ale najważniejszym moim celem jest to, aby z moją pomocą zaprzyjaźnili się z Jezusem. By On był dla nich podporą, gdy przyjdzie im cierpieć. Mierzę się też ze świadomością, że może nie dane będzie im długie życie. Moja przyjaciółka też nie żyła długo, a była wyjątkową osobą, dlatego – zamiast się martwić – dziękuję Bogu za ich życie i za to, że mi ich dał, że są wspaniali i że mogę się nimi cieszyć – podkreśla mama chłopców.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |