Otwarte niebo

Kiedy z ciemności wychodzi się na światło, nie od razu można zauważyć samo słońce. Najpierw jest po prostu światłość.

Bieltex – wciąż wielkie zakłady, setki ludzi stłoczonych przy telewizorze, każdy chce zobaczyć papieża. To nic, że są w pracy, na produkcji – papież ważniejszy. Właśnie wysiada z samolotu. Całuje ziemię, zaraz będzie przemawiał. Jak dobrze, że znowu przyjechał. Pełen życia, ze słowami otuchy i nadziei. Staszek jednak odrywa wzrok od telewizora. Papież ważny, jasne, ale kim jest ta drobna dziewczyna? Czemu z całego tłumu wokół niego właśnie jej twarz przykuła jego wzrok? Co takiego ma w sobie? Nie rozumie nic z tego i już po chwili nie słyszy, nie widzi nikogo i nic oprócz niej, dziewiętnastolatki w niebieskim fartuszku.

Za Maryją stoi Bóg

Matka umiera, a Jola zostaje. Dopiero po kilku dniach od pogrzebu do dziewczyny dociera prawda o jej położeniu. Starsza siostra już poza domem, a ona? Sama z braćmi i ojcem. W przyspieszonym tempie staje się więc „matką”, gospodynią – kobietą samodzielną i obciążoną.

Jej koleżanki chichoczą z ostatnich wydarzeń na prywatce, ona zastanawia się, co jutro ugotować na obiad. Koleżanki opracowują strategię zwodzenia najnowszej męskiej maskotki, ona próbuje wyciągnąć z kłopotów szkolnych swego brata. Koleżanki kłócą się o najnowsze sposoby na odświeżenie garderoby, żeby nadążyć za modą, ona rozgląda się za nową pralką. Ten sam wiek – dwa różne światy. Nie ma pretensji do matki, że ją z tym wszystkim zostawiła. Może dlatego, że mimo wszystko nie jest sama – z tym wszystkim. Bo jest Maryja. Matka Boga – to także, ale najpierw po prostu matka, kobieta, żona, gospodyni, sąsiadka. Jej rodzicielka przygotowała ją do samodzielności. Zaszczepiła w niej kult maryjny. Nie dziwi więc, że Matka Boska obsypywana codziennie tytułami Litanii Loretańskiej wypełnia świat ducha Joli. Maryja rośnie w jej oczach, okazuje się potężną orędowniczką, nieustanną wspomożycielką, strażniczką wiary, cierpliwie słuchającą – bliska jak nikt inny. Niezastąpiona. Nić prostej pobożności i zrozumienia między dziewczyną a Maryją jest niezwykle mocna. Maryja uczy ją Boga, opowiada jej o Jezusie i szepcze w sercu: „Zawsze rób wszystko, co On ci powie. Bezwarunkowo”.

Stany nie dla nas

Staszek nie ma już spokojnych dni. Męczy się, bo chce być z Jolą, jednak ona ma swój świat: obowiązków, pracy, powinności. Wprawdzie traktuje go jak kolegę, ale to nic nie znaczy dla kogoś, kto kocha. Rzuca się więc w wir zajęć, pracy i studiów. Dostaje się na ekonomię. Na roku jest najlepszy. Nie zapomina o Joli. Nie umie. Teraz, jakby wszystkiego było mało, jeszcze cierpi. Bo ona ma kogoś. Wiadomość, że Jola rozstaje się z tamtym chłopakiem, z konkurentem, przyjmuje z ulgą. Jest sama. Ale on wciąż pozostaje tylko kolegą. Na szczęście dziewczyna od czasu do czasu potrzebuje męskiego towarzystwa: a to wesele w rodzinie, a to sylwester albo potańcówka. Nie ma w niej jednak niczego prócz wdzięczności i sympatii. On kocha. Ona lubi. Tylko tyle. Za mało. To może wyjazd do Stanów na stypendium pomoże zapomnieć? Nie pomaga.

Wraca po roku. Ona wciąż sama, on wciąż zakochany. Zatem? Jeszcze jedna próba. Ponownie wyjazd, tym razem do pracy. Kolejny rok: czekania dla niego i rodzenia się uczucia dla niej. Bo Jola z zaskoczeniem zauważa, że boli ją rozstanie, że listy nie wystarczają, że chciałaby Staszka bliżej, na wyciągnięcie ręki… na zawsze? Czemu nie. – To może przyjedziesz do mnie do Stanów? – Dobrze. Nic jednak z tego nie wychodzi. I Staszek wraca.

To nie dla was

Idą do proboszcza. Nie ma na co czekać. Będzie ślub. 25 lutego 1995 r. – O 15.00 – rzuca ksiądz. – Czemu tak wcześnie? – dziwi się rodzina. – Tak będzie dobrze – pada odpowiedź, choć nikt nie wie, co to znaczy. Tak naprawdę. Mieszkają w wynajętym mieszkaniu. Cieszą się sobą – przez cały rok chcą być tylko we dwoje. Są szczęśliwi, ale czują, że tego szczęścia może być więcej, że może być ono głębsze, że może być życiodajne. Zresztą mają już swoje lata: Staszek 30, Jola 28. Chcą mieć dziecko. Jola czuje się gotowa, widzi przecież, jak reaguje na koleżanki, które ze swoimi brzdącami spacerują po parku. Macierzyństwo – upragnione, ono ma być spełnieniem. Nic jednak z tego. To podcina skrzydła miłości w miarę upływania kolejnych miesięcy starań. Dobrze, że koleżanki znają się na sprawie, podpowiadają lekarza, zachęcają do badań. Czasami przecież to kwestia drobiazgów. Trwają poszukiwania przyczyn. Czas płynie. Rodzina się niecierpliwi. Zaczynają się nagabywania. Każdy chce dziecka. Im bardziej chcą oni sami, tym więcej frustracji przynosi kolejne rozczarowanie wynikami.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg