Na Warmii i Mazurach jest obecnie 107 takich małżeństw. Jedni już kilkanaście lat we wspólnocie, inni – kilka. Ale wszyscy pragną odkrywać na nowo smak małżeństwa.
Pusty kieliszek
Jasińscy, jako para diecezjalna, będą dbali o organizowanie spotkań formacyjnych dla małżonków i ich rodzin. Przeszli drogę, która jest znana wielu mężom i żonom na Warmii i Mazurach. Jednym z tych małżeństw są Jan i Marta Nadolni z Mrągowa, którzy uczestniczą we wspólnocie od 1994 roku i także byli parą diecezjalną. – Wcześniej spotkania przyjacielskie bywały różne. Na pierwszych rekolekcjach Janek zdecydował się na krucjatę trzeźwości. Weszliśmy do niej na całe życie. Po tym, gdy odstawiliśmy alkohol, znaleźliśmy się na przyjęciu z procentowymi napojami. Znajomi byli skrępowani naszą obecnością. Nie my, tylko oni. Wiele osób ze względu na naszą abstynencję przestało się z nami spotykać – mówi Marta.
Rodzina także przyglądała się Nadolnym. Proces przemiany postępował, a obecność małżonków z Mrągowa na różnych uroczystościach była dobrym świadectwem. – Zdecydowałem się na podpisanie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Kilku przyjaciół na początku zniknęło, ale po latach wrócili. U nas w domu nie częstujemy alkoholem i nie pijemy go. Myślę, że miało to dobry wpływ na nasze dzieci. Podobnie jak widok modlących się wspólnie rodziców – mówi Jan. Po pewnym czasie stało się to codziennością, normalnym punktem dnia.
Lata formacji w Domowym Kościele są dla Nadolnych okresem naprawiania tego, co się dawniej po drodze pogubiło i zatraciło. – Pan Bóg nam poprzestawiał wiele rzeczy. Na początku małżeństwa próbowaliśmy po swojemu układać życie. Doświadczyliśmy tego, że bez Boga jest to walka z wiatrakami. Każda chwila naszego życia należy do Boga. Ta świadomość jest owocem trwania w Domowym Kościele – mówi Marta. Nadolni mają dwoje dorosłych dzieci, które odeszły już z domu. Małżonkowie z Mrągowa rozumieją ich obecność w swoim życiu jako zadanie. Modlą się za nie.
Trwanie we wspólnocie pomogło im przejść wiele trudnych momentów, chwil cierpienia. – Bóg dał mi czas choroby, gdy byliśmy parą diecezjalną. Doświadczałam wtedy życzliwości wielu ludzi. Nazywałam ten okres rekolekcjami. Troska wspólnoty i modlitwa wielu ludzi uskrzydlały mnie. Ostatnio lekarz stwierdził, że jestem zdrowa – mówi ze wzruszeniem Marta.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |