Na Warmii i Mazurach jest obecnie 107 takich małżeństw. Jedni już kilkanaście lat we wspólnocie, inni – kilka. Ale wszyscy pragną odkrywać na nowo smak małżeństwa.
Spotykają się raz w miesiącu w swoich domach na wspólnej modlitwie i dzieleniu się rodzinnym życiem. Mniej wtajemniczeni patrzą na nich czasem jak na podejrzaną grupę – są zbyt pobożni dla wielu, a do tego często podejmują zobowiązanie niepicia alkoholu. W czasie przyjęć i spotkań towarzyskich ludzie nie mogą się przyzwyczaić, że można dobrze się bawić, nie zaglądając do kieliszka. Należą do Domowego Kościoła, który na Warmii istnieje od 40 lat.
Rekomendacja proboszcza
W archidiecezji warmińskiej funkcjonują trzy rejony, w których działa Domowy Kościół: Katedra, Odkupiciel, Mrągowo. Wszystkie mają swoich moderatorów i prowadzące pary małżeńskie. Za wszystkich odpowiedzialny jest moderator diecezjalny ks. Cezary Opalach. Pomocą organizacyjną zajmuje się także para diecezjalna, którą wybrano w tym roku. Od września swoją posługę rozpoczynają Piotr i Dorota Jasińscy z Dywit. – Jesteśmy w Domowym Kościele od 9 lat. Małżeństwem – 21 lat. W Dywitach brakowało w kręgu małżeństwa i Bogdan Chrzanowski spytał ks. Benona Szirmera o potencjalnych kandydatów. Proboszcz wskazał nas. Po jednej z Mszy św. ks. Benon podszedł do nas i powiedział: „Tylko wy się za bardzo nie angażujcie, nie bierzcie sobie za dużo na głowę”. Gdy Bodzio przyszedł do nas, zaczął opowiadać o wspólnocie – wspomina Dorota. Jasińscy pamiętają, że mówił w kółko o tym, że będą się wspólnie modlić. Zdecydowali się pójść na pierwsze spotkanie. Tam dowiedzieli się, że trzeba podjąć zobowiązania: codzienną modlitwę osobistą, regularne czytanie Pisma Świętego, codzienną modlitwę małżeńską i rodzinną, comiesięczny dialog małżeński, regułę życia i uczestnictwo raz w roku w rekolekcjach formacyjnych.
– Mamy takie charaktery, że jak się na coś decydujemy, to później tego nie unikamy. Jeśli raz powiemy „tak”, nie kombinujemy potem. I właśnie ten początek w Domowym Kościele wynikał najpierw bardziej z tego niż ze świadomości, co nam to w życiu małżeńskim i duchowym da. Dopiero po latach zauważamy, jakie dobro zyskujemy. U wielu naszych przyjaciół sakrament małżeństwa nie jest rzeczywistością żywą, odnawialną. Nawet u tych, którzy uczestniczą w życiu Kościoła – mówi Piotr.
Koledzy, do modlitwy!
Kiedy przyjęli określony sposób życia, spotykali się czasem z oskarżeniami o uczestnictwo w sekcie. Musieli tłumaczyć, że w spotkaniach uczestniczy kapłan i jest gwarancja zgodności z nauką Kościoła. Dzieci były jeszcze małe i naturalnie zaczęły wchodzić w nowy świat rodziców. – Pierwsze rekolekcje przeżyły dobrze. Zaczęliśmy wprowadzać codzienną modlitwę rodzinną. Może był czas jakiegoś buntu, ale w tej chwili modlą się z nami. Nawet były takie momenty, gdy przyjeżdżali ich koledzy i koleżanki w odwiedziny, a nasze dzieci zapraszały ich na wspólną modlitwę. I wtedy byliśmy z nich bardzo dumni. Najstarsza jest na studiach i myślę, że zaczyna widzieć dobro płynące dla naszej rodziny wynikające z obecności w Domowym Kościele – mówi Dorota.
Najważniejszą sprawą jest dla nich postawienie Jezusa w centrum życia rodziny. I zauważają, że to przynosi owoce. Przekonali się o działaniu Boga, który na serio traktuje wypowiadane słowa. – Kiedyś postanowiliśmy, że nie będziemy odmawiać próśb o różne posługi. Wcześniej byliśmy zdystansowani, tłumacząc sobie to naszym krótkim czasem pobytu we wspólnocie. Następnego dnia po powzięciu tego postanowienia zadzwoniła para diecezjalna z prośba o prowadzenie kręgu. I nie było wyjścia – uśmiecha się Piotr. W tym roku poproszono ich o kandydowanie w wyborach na parę diecezjalną. Zostali wybrani i rozpoczynają swoja posługę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |