– Kiedy byłam małą dziewczynką, mama mówiła do mnie: „Jadziu, masz takie uśmiechnięte oczy”. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się śmiałam – mówi pani Jadwiga.
Czym jest godność?
W pomocy osobom wykluczonym społecznie i bezdomnym najważniejsze jest przywracanie godności. Wolontariusze z Bractwa Miłosierdzia, którzy pomagają w rozdawaniu posiłków czy w noclegowni, sami doświadczyli podobnych bolesnych przeżyć. Dlatego wiedzą, jak postępować z podopiecznymi, bo ich rozumieją. – W Polsce nie istnieje system, który świadczyłby kompleksową pomoc. Nakarmienie człowieka i zabezpieczenie mu dachu nad głową nie jest wszystkim. On nadal nie ma pracy, nadal jest wykluczony społecznie i ma nierozwiązany problem, który spowodował jego bezdomność. Tak np. osoby wychodzące z zakładów karnych dostają od państwa tylko parę groszy na to, by dojechać do swojego miejsca zamieszkania. Tymczasem po kilku latach w więzieniu, bez wsparcia na wolności, taka osoba znów może zostać przestępcą. Bezdomność powoduje destrukcję ludzkiej psychiki, zanik funkcji i relacji społecznych. Wcześnie zazwyczaj traci się rodzinę, przyjaciół i znajomych. Pozostaje potworna samotność – tłumaczy N. Rudaś.
Nauka samodzielności
Członkowie bractwa poszukują w jadłodajni, noclegowni i schronisku osób, które chciałyby zostać wolontariuszami, czyli takich, które mają w sobie potencjał, by odwrócić swój los. – Jeśli ktoś był ślusarzem lub spawaczem czy kucharzem, zachęcamy do odnowienia kwalifikacji poprzez kursy. Proponujemy niektórym wolontariat albo pracę w Ośrodku Aktywizacji Społecznej i Zawodowej w Bystrzejowicach Trzecich. Niektórzy trafiają także do mieszkania treningowego, aby mogli zacząć proces powrotu na rynek pracy i całkowicie wyjść z bezdomności – opowiada N. Rudaś. – Mieszkam w Ośrodku Aktywizacji dla Bezrobotnych w Bystrzejowicach od 4 lat. Jest nas w tej chwili ośmiu. Zajmuję się tu sprawami gospodarczymi, dozoruję innych mieszkańców ośrodka, no i dbam o palenie w piecu czy gotowanie posiłków – mówi Krzysztof. – Pracowałem w drukarni w Starachowicach, miałem dwa zawały, zabrano mi rentę i stałem się bezdomny. Razem z innymi staram się wrócić do normalnego życia. Zostaliśmy zaakceptowani, nawet mieszkańcy wsi przychodzą do nas w czwartki na Msze św., bo w naszej kaplicy jest ciepło. Ponadto w naszym ośrodku odbywają się różne zebrania społeczności lokalnej, co sprzyja współpracy.
Praca uszlachetnia
W strukturach bractwa funkcjonuje również założone przed kilku laty Przedsiębiorstwo Ekonomii Społecznej „Pro Bono”, które prowadzi bar „Mieszczański” i mensę uniwersytecką na KUL. Pieniądze z tej działalności stanowią wsparcie dla szerokich działań Bractwa im. św. Brata Alberta. – Zatrudniamy osoby, które długo pozostawały bezrobotne, matki samotnie wychowujące kilkoro dzieci, osoby z chorobami psychicznymi i wiele innych. Jest ich niespełna 30. Wcześniej szkolimy te osoby. Oczywiście, wyszukuje je bractwo – mówi Agnieszka Zielińska, prezes zarządu przedsiębiorstwa „Pro Bono”. – Działamy głównie w gastronomii. Głównym zadaniem jest prowadzenie stołówki uniwersyteckiej. Można powiedzieć, że żywimy studentów KUL i UMCS oraz kadrę dydaktyczną. Jesteśmy zadowoleni z działania tej stołówki, zadowoleni są też klienci. Według dostępnych danych w Lublinie żyje ok. 800 osób bezdomnych. Członkom bractwa i wolontariuszom zależy również na tym, by zmienić stereotypowe myślenie na temat bezdomnych. Często problem ten dopada osoby, które przez wiele lat pracowały i miały normalny dom. We współczesnych warunkach wystarczy dosłownie moment, by stać się osobą wykluczoną społecznie, i to niekoniecznie z własnej winy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |