Radykalne obniżenie przez MEN wysokości subwencji oświatowej na uczniów korzystających z edukacji domowej budzi szereg wątpliwości.
Ministerstwo Edukacji Narodowej zdecydowało o radykalnym obniżeniu wysokości subwencji oświatowej na uczniów korzystających z edukacji domowej. Przyjęte rozwiązania, które mogą istotnie ograniczyć dostępność edukacji domowej, budzą szereg zastrzeżeń ekonomicznych i prawnych.
Rozporządzenie z 22 grudnia 2015 r. w sprawie sposobu podziału części oświatowej subwencji ogólnej dla jednostek samorządu terytorialnego w roku 2016 przewiduje obniżenie kwoty subwencji dla uczniów spełniających obowiązek szkolny poza szkołą do poziomu 0,6 kwoty obecnie naliczanej. Ponadto, Ministerstwo odbiera uczniom spełniającym obowiązek szkolny poza szkołą środki finansowe przypadające szkole ze względu na jej zlokalizowanie na terenach wiejskich lub w miastach do 5 000 mieszkańców. W konsekwencji, ogólna kwota dotacji uzyskiwana na uczniów kształcących się w ramach edukacji domowej spadnie w stosunku do 2015 r. aż o 70 %.
Wskazane zmiany uzasadnia niepoparte wyliczeniami szczegółowymi stwierdzenie o mniejszych kosztach wiążących się z nauką tej grupy uczniów.
Zgodnie z art. 16 ust. 8 ustawy o systemie oświaty, prowadzenie nauczania domowego uwarunkowane jest wcześniejszą zgodą wydawaną w formie decyzji przez dyrektora szkoły, do której dziecko zostało przyjęte. Po wprowadzeniu nowych regulacji dyrektorzy szkół, nie chcąc utracić części dotacji przypadającej na danego ucznia, mogą być bardziej skłonni do wydawania decyzji odmownych.
Tymczasem już sam obowiązek ubiegania się o zgodę na nauczanie dzieci w domu budzi poważne wątpliwości natury konstytucyjnej. Art. 48. ust. 1 Konstytucji RP stanowi, iż rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Prawo to pociąga za sobą pierwszeństwo w decydowaniu o kształcie edukacji. Edukacja i wychowanie są ze sobą nierozerwalnie sprzężone. Wybór formy i treści kształcenia idzie w parze z wyborem modelu wychowania i metod wychowawczych. Prawa tego nie ogranicza w żaden sposób art. 70. Konstytucji, który stanowi: „Każdy ma prawo do nauki. Nauka do 18 roku życia jest obowiązkowa. Sposób wykonania obowiązku szkolnego określa ustawa”. Stanowiący jego uszczegółowienie art. 1 ustawy o systemie oświaty stanowi, że „system oświaty zapewnia w szczególności wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny”. Obowiązek szkolny nie może być pojmowany jako ograniczenie konstytucyjnych praw rodziców z art. 48 ust. 1 Konstytucji, ale jako ich potwierdzenie i instytucjonalne wsparcie. Bezwzględne pierwszeństwo rodziców w tym zakresie potwierdzają także ratyfikowane przez Polskę umowy międzynarodowe. Wśród nich wymienić należy przede wszystkim Powszechną Deklarację Praw Człowieka, która w art. 26 ust. 3 podkreśla, że to rodzice mają prawo pierwszeństwa w wyborze nauczania, które ma być dane ich dzieciom oraz Konwencję o Prawach Dziecka, która w art. 18 stanowi, że „rodzice (…) ponoszą główną odpowiedzialność za wychowanie i rozwój dziecka”. A zatem prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, w sposób konieczny skutkuje prawem wyboru szkoły lub innej formy kształcenia, która w opinii rodziców zapewni ich dziecku edukację zgodną z ich przekonaniami.
Nowe przepisy nie pozostaną bez wpływu na sytuację małych szkół położonych na terenach wiejskich i w małych miejscowościach, prowadzonych przez fundacje i stowarzyszenia. Utrata przez takie szkoły części subwencji przypadającej na dzieci korzystające z edukacji domowej stawia pod znakiem zapytania dalsze istnienie wielu z nich, a w najlepszym wypadku wiązać się będzie z koniecznością ograniczenia oferty bądź wprowadzenia dodatkowych odpłatności. Pogorszenie sytuacji tego typu placówek stoi w sprzeczności z polityką rządu, który zapowiadał zatrzymanie procesu zamykania szkół wiejskich.
Wątpliwości budzi także zmniejszenie finansowania nauki określonej grupy uczniów w trakcie roku szkolnego, prowadzące do podważenia ustalonych na początku roku szkolnego finansowych ram funkcjonowania szkoły.
Na osobną uwagę zasługuje dyskryminacyjny charakter nowego rozporządzenia. Nie sposób uznać, by decyzja MEN spełniała przesłanki dopuszczalnego różnicowania sytuacji podmiotów podobnych sformułowane przez Trybunał Konstytucyjny. Trudno w szczególności dowieść, że zróżnicowanie wysokości subwencji jest „związane z innymi wartościami, zasadami czy normami konstytucyjnymi, uzasadniającymi odmienne potraktowanie podmiotów podobnych” oraz ma charakter proporcjonalny.
Przyjęte rozwiązania nie współgrają z formułowanymi przez władze zapowiedziami afirmowania autonomii rodziny i ochrony życia rodzinnego.
Warto przeczytać: