Przystań dla życiowych rozbitków

Tam, gdzie nie dotrze policjant, kurator czy pracownik opieki społecznej, tam jesteśmy z mężem. Znamy w gminie wszystkie meliny, wiemy, które dzieci są głodne, a które nie mają butów. W naszym domu przyjmiemy każdego, kto potrzebuje pomocy.

Powrót, dom

Później wszystko zaczęło się jakoś układać, chociaż nie miała grosza, na nic nie mogła sobie pozwolić. Żeby odwiedzić dzieci w domu dziecka, jechała autostopem. Do domu wróciła po trzech miesiącach terapii. Pierwsze dwa dni nie jadła, bo nie miała za co kupić jedzenia. Dopiero na trzeci dzień przyjechali znajomi, zrobili potrzebne zakupy, zapłacili rachunek za światło, dali pieniądze, żeby mogła pojechać odwiedzić dzieci. Łapała się każdej pracy, sprzątała mieszkania, robiła zakupy, kopała ogródki. Pół roku po zakończeniu terapii odzyskała dzieci, a mąż miał sprawę w sądzie.

– Powiedziałam sędziemu, że mąż był tyle razy karany, a nikt nie wysłał go na terapię, chociaż wszystkie przestępstwa były popełnione pod wpływem alkoholu. Sędzia zasądził terapię we Wrocławiu, a w Nowej Soli w zakładzie karnym wzięliśmy ślub cywilny. Pamiętam, to był słoneczny dzień, a po 20 latach zawarliśmy ślub kościelny. Chcieliśmy pokazać dzieciom i wnukom, że warto przez życie iść z Bogiem – mówi Agata Nowak.

Od 15 lat nie pije, od 7 lat nie pali papierosów, ale czasami ma sny, koszmary, że chleje całą noc, zaciągając się dymem. Wracają lęki dzieciństwa, przykre obrazy. – Dzisiaj pracujemy i pomagamy alkoholikom, wozimy ich do Ciborza, odbieramy z ośrodka. Uczymy się w liceum, żeby w przyszłości zostać terapeutami. Bardzo chcemy pomagać innym, bo warto walczyć o każdego.

Mamy 13 perełek, którym udało się pomóc. Któregoś roku w Wielki Piątek wyszłam wcześniej z nabożeństwa Drogi Krzyżowej, musiałam iść do apteki. Po drodze natknęłam się na Piotrka, był w strasznym stanie i powiedział: „Jak ty mi nie pomożesz, to ja umrę”. Widziałam jego łzy, ale najpierw na niego nakrzyczałam, bo nie jeden raz już mu pomagałam. Przyjechał po mnie mąż, zabraliśmy go do naszego domu, w dwa tygodnie załatwiliśmy terapię, ale najpierw walczyliśmy, żeby obniżyć bardzo wysokie ciśnienie. Dzwoniłam na pogotowie, co mogłabym mu podać, ale nic nie pomagało – opowiada Agata.

W Wielką Sobotę pojechali do szpitala. Ale nie chcieli ich przyjąć, bo Piotr nie miał żadnych dokumentów, był bezdomny, nie był zarejestrowany w urzędzie pracy. Wtedy bardzo pomogło to, że Agata Nowak została wybrana na sołtysa w Bodzowie. Miała zaświadczenie, mogła potwierdzić autentyczność danych i poręczyć za Piotra. Ludzie przynieśli odzież, żeby Piotr mógł się czysto ubrać i pojechać na terapię. Po jej zakończeniu mieszkał w domu państwa Nowaków jeszcze przez pięć miesięcy, teraz sam próbuje stanąć na nogi.

– Naszym marzeniem jest stworzenie świetlicy dla młodych, gdzie mogliby spędzać czas, prowadzonej przez trzeźwych alkoholików, często ludzi bardzo mądrych i życzliwych, którzy prowadziliby socjoterapię. W formie zabawy, nauki pomagaliby dzieciom. Wiem, że takich dzieci, jak ja byłam, i takich matek, jaką byłam, jest mnóstwo. Naszym poświęceniem chcemy ratować ludzi, bo pomagając jednemu alkoholikowi, ratujemy całą rodzinę, wiele osób – mówią Agata i Andrzej Nowakowie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg