O dobrych dziadkach i trudniejszych relacjach między młodymi rodzicami a teściami mówi dr Sabina Zalewska.
Agata Puścikowska: Czy zawsze u babci jest słodko?
Sabina Zalewska: Zwykle babcie i dziadkowie wnuki kochają bezgranicznie. Gorzej mają... rodzice wnuków, czyli dzieci dziadków. Bywa, że babcie podczas opieki nad wnukami nie zachowują zasad rodziców. Utrzymują, że nie są od wychowywania, więc mogą dowolnie rozpieszczać. Dziecko potem wraca do rodzicielskiego domu i bywa rozedrgane, trudno mu wrócić na zwyczajną, rodzinną orbitę.
Ale faktem jest, że dziadkowie nie są od wychowywania.
To prawda. Jednak nie wolno im niszczyć zasad wprowadzanych przez rodziców, bo to szkodzi wnukom. Są i tacy dziadkowie, którzy będąc blisko, biorą aktywny udział w kształtowaniu dziecka. Co ciekawe, tacy zasadniczy dziadkowie są przez dzieci postrzegani jako mniej bliscy. Dziecko ze swej natury bardziej lgnie do babci, która rozpieszcza. Taki paradoks. Warto więc zachować złoty środek. Rolą dobrego dziadka i dobrej babci jest wprowadzanie w świat religii i kultury, przekazywanie wartości, dzielenie się doświadczeniami życia, czy wręcz opowiadanie baśni. Wzmacnianie tożsamości rodziny przy zachowywaniu zasad i norm, które wybrali dla dziecka jego rodzice. Takich dziadków w przyszłości najbardziej się ceni i wspomina.
Można przygotować się do roli babci i dziadka?
Niezbyt. Tu wchodzi kwestia naszej dojrzałości bądź jej braku. W dzisiejszym świecie sporo osób w średnim wieku moment zostania dziadkiem czy babcią próbuje odwlec. Pojawienie się wnuka kojarzy ze starością, a starość nie jest w modzie. Szczególnie dotyczy to kobiet. Panowie, gdy dowiadują się, że zostaną dziadkami, traktują to zadaniowo. Panie wiążą wydarzenie z upływem ich czasu. Na szczęście w momencie pojawienia się dziecka na świecie babcie zwykle zakochują się we wnuku i akceptują swoją nową rolę. Postrzeganie siebie jako dziadka czy babci zmienia się też w ostatnich latach. Ma na to wpływ wydłużenie życia, czy też aktywności zawodowej. Dziadkowie i babcie długo chcą być postrzegani jako ludzie pełni sił. W sukurs tym pragnieniom przychodzą współczesna medycyna i kosmetologia. Jeśli rodzą się wnuki, dziadkowie i babcie często nadal wykonują swoje zajęcia zawodowe. Na częste i regularne zajmowanie się wnukami nie mają czasu lub nie czują takiej potrzeby.
Bywa, że dziadkowie wymyślają wnukom niestworzone aktywności typu wyjazdy do Afryki. Potrzebne to?
Wnuk potrzebuje regularnego kontaktu, czy to z babcią, czy to z dziadkiem. Ale nadambitne aktywności nie są potrzebne. Oczywiście jeśli dziecko dobrze się bawi, nie ma w tym nic złego. Jednak warto pamiętać, że wnukowi do szczęścia potrzebny jest starszy człowiek, z jego doświadczeniem i miłością. Potrzebne mu są jego obecność i zainteresowanie, jakże inne od rodzicielskich. I oczywiście czas. A czasu dziadkowie zwykle mają nieco więcej niż rodzice. Badania pokazują, że wnukowie z dziadkami mają lepszy kontakt niż z rodzicami. To łatwo zrozumieć: dziadkowie mniej oceniają. Nie podejmują roli nakazującej i zakazującej. A nawet jeśli, to bardziej akceptują i po prostu słuchają. Wczuwają się we wnuki, w ich emocje i potrzeby.
Idealnie byłoby, gdyby rodzice i dziadkowie tworzyli wychowawczy tandem.
I czasem tak jest. Choć perypetie na linii dziadkowie–rodzice zdarzają się w wielu rodzinach. Bywa, że dziadkowie stosują pomoc uzależniającą. Pomagają np. finansowo, ale chcą za to konkretnych korzyści, czyli negatywnie ingerują w życie młodej pary. W poradniach psychologicznych to częsty problem. „Dałem ci pieniądze, więc musisz myśleć jak ja” – tak to można w skrócie opisać. To negatywne zjawisko jest objawem tzw. nieprzerwanej pępowiny. Rodzice, którzy nie pogodzili się z samodzielnością dziecka, za wszelką cenę chcą je kontrolować. Najłatwiej dają się manipulować synowie zbyt mocno związani z matką. Próbują tworzyć własną rodzinę, a tu za plecami stoi mamusia. Wybór między żoną a mamusią dla takich mężczyzn wcale łatwy nie jest.
A jeśli mamusia radzi jednak dobrze? Żona jest młoda i się nie zna.
Nowa rodzina musi żyć własnym życiem i mieć możliwość popełniania własnych błędów. Oczywiście czasem wyjścia nie ma i młodzi muszą być uzależnieni od rodziców – np. przez brak mieszkania. Ale nie oznacza to, że ich rodzice mogą to wykorzystywać. Jakże często mam do czynienia z sytuacją, że zięć czy synowa nic nie mają do powiedzenia we wspólnym mieszkaniu współmałżonka i jego rodziców. To oczywiście podskórnie rodzi bunt i jest zarzewiem kryzysów. Teściowie mają prawo doradzać, ale nie narzucając swej woli. Prośba o pomoc powinna wyjść od młodych. „Dobrymi” radami udzielanymi na siłę szybko można popsuć młode małżeństwo.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |