To wyrażenie w dobie smartfonów i tabletów zyskało nowe znaczenie. Bez – dosłownie – kiwnięcia palcem nie da się przecież obsłużyć urządzenia z ekranem dotykowym. A co wtedy, gdy palcem trzeba kiwnąć, żeby naprawić krzesło, sklecić półkę czy wybudować altankę?
Co to jest plazma? Większość ludzi, szczególnie tych młodszych, odpowie – telewizor. Są jednak tacy, dla których plazma to przede wszystkim... przecinarka do metalu. Heblują, frezują, szlifują, przycinają, co nie znaczy, że równie dobrze nie klikają, wygooglowują, lajkują czy mejlują. Po prostu odkrywają świat, który pozwala im z nieświadomych użytkowników przemienić się w kreatywnych twórców. Adam Słodowy, guru wszystkich majster-klepków ostatnich dziesięcioleci poprzedniego wieku, byłby z nich dumny.
Niektórzy twierdzą nawet, że majsterkowanie, bo o nim mowa, przeżywa ostatnio, nie tylko w Polsce, prawdziwy renesans. Faktycznie, wysyp różnego rodzaju filmików instruktażowych z dziedziny „Zrób to sam”, np. na kanale YouTube, jest widoczny. Trudno policzyć kilkuminutowe wideoporadniki dotyczące choćby samego tylko szlifowania drewna. Każdy z nich ma po kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń. Aż 20-minutowy pokaz usuwania starej farby z mebli – ponad 100 tysięcy.
Popularny portal aukcyjny Allegro – notując 30-procentowy wzrost zainteresowania artykułami związanymi z urządzaniem i remontowaniem domów – zlecił nawet specjalne badania na ten temat. Okazało się, że Polska majsterkuje na potęgę.
Duch pomysłowego Dobromira zawitał także nad Słupię. Od kilku miesięcy przy ul. Wyspiańskiego w Słupsku działa niezwykłe miejsce – „Męska Szopa”.
Taka filozofia
W jednym rogu tego w sumie niewielkiego pomieszczenia stoi 150-kilogramowe kowadło obwieszone młotami i kleszczami. Na ścianach niezliczona ilość dłut, wkrętaków, wierteł. Jest też dobrze wyposażona sekcja strugów, które mają co najmniej kilkadziesiąt lat. Są również imadła, spawarki, piły, słowem – wszystko, czego dusza majsterkowicza zapragnie.
– To taki nasz plac zabaw – nieco żartuje Jacek Szuba, inicjator „Męskiej Szopy”, prezes słupskiej Fundacji Indygo. – Każdy, kto ma smykałkę majsterkowicza, może się tutaj odnaleźć – dodaje.
Spora część ze zgromadzonych w warsztacie sprzętów pochodzi z jego własnej kolekcji. – Reprezentuję to pokolenie, które w szkole miało jeszcze tzw. ZPT. To właśnie tam zaraziłem się miłością do narzędzi – wyjaśnia.
„Męska Szopa” ma prostą filozofię działania: lepiej naprawiać niż wyrzucać i kupować. – To jest miejsce, w którym nadajemy starym, zużytym rzeczom nowe życie. Reanimujemy je. Czasem wymyślamy nowe przedmioty, używając jako surowca rzeczy, które powędrowałyby do kosza – tłumaczy Jacek Szuba, podając jako przykład rikszę, która przejechała ulicami Słupska podczas rekonstrukcji wybuchu powstania warszawskiego. Pojazd powstał w „Szopie” ze starego roweru na podstawie przedwojennych zdjęć ze stolicy.
Zrób to (nie) sam(a)
Do słupskiej „Szopy” może przyjść każdy, kto ma coś do naprawienia albo wykonania, a nie dysponuje narzędziami.
– Pomijam kwestię pieniędzy, ale żeby mieć taką piłę stołową, spawarkę czy kowadło, to wymaga miejsca. Poza tym, jeżeli potrzebuje się użyć czegoś od czasu do czasu, niekoniecznie trzeba od razu to mieć – mówi Michał Szymkiewicz, jeden z bywalców warsztatu, który wydaje się idealnym rozwiązaniem dla majsterkowiczów, którym przyszło żyć na przykład na miejskim blokowisku.
Michał Szymkiewicz, podobnie jak Jacek Szuba, jest typowym przykładem tzw. złotej rączki. Jak mówi, „każdy ma jakiś talent i jakieś predyspozycje...” – do majsterkowania oczywiście.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |