To wyrażenie w dobie smartfonów i tabletów zyskało nowe znaczenie. Bez – dosłownie – kiwnięcia palcem nie da się przecież obsłużyć urządzenia z ekranem dotykowym. A co wtedy, gdy palcem trzeba kiwnąć, żeby naprawić krzesło, sklecić półkę czy wybudować altankę?
Gdyby jednak ktoś miał inne zdanie o swoich umiejętnościach, w dodatku potwierdzone brakiem domowych sukcesów, również może odnaleźć się w „Męskiej Szopie”. – Zazwyczaj tak się składa, że są tutaj osoby, które doskonale wiedzą, do czego służą przede wszystkim te dwa narzędzia, w które jesteśmy wyposażeni, czyli ręce. Bardzo chętnie pomogą, podzielą się swoją wiedzą – zapewnia Jacek Szuba. – Bardzo lubię, kiedy trafiają tutaj ludzie, którzy nie wiedzą, jak coś zrobić, a ja mogę im pomóc – potwierdza jego słowa Michał Szymkiewicz.
Do „Szopy”, choć z nazwy jest męska, trafiają także kobiety. Okazuje się, że także panie lubią majsterkować. – Jest tutaj sporo fajnego sprzętu i świetny instruktor, który zawsze pomoże, coś pokaże, a część rzeczy nawet zrobi za mnie, jeśli okażą się za trudne – mówi Ada Bartczak.
Dla... bohaterów
Słupszczanka zainteresowała się robieniem witraży. – Przychodzę tu od lutego raz w tygodniu i ćwiczę metodę Tiffaniego. Piłujemy kawałki szkła i po wyczyszczeniu ich obklejamy taśmą miedzianą i lutujemy. Lutowanie wychodzi mi najlepiej. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłam. Weszłam tu do „Szopy” bez umiejętności, a teraz... coś już potrafię – cieszy się majsterkowiczka.
– Organizujemy też warsztaty dla dzieci. Pokazujemy im rzadkie zawody, np. kowalstwo. Dzieci nie mają nieraz pojęcia, jak trzymać niektóre narzędzia. Dziwią się, że po rozgrzaniu metal można wyginać – mówi Jacek Szuba.
Szef Fundacji Indygo wskazuje na jeszcze jedną rolę słupskiego warsztatu. – Czasami tata przychodzi do nas z synem albo dziadek z wnuczkiem. Może wykazać się wiedzą i zostać... bohaterem.
Satysfakcja przede wszystkim
Kamil Michaluk z każdej strony ogląda krzesło ze swojej kuchni, które przyniósł do „Szopy”, aby je naprawić. – Pękło przy siadaniu – pokazuje uszkodzenia. – W zeszłym tygodniu zrobiłem tu sobie półki do sypialni – mówi z dumą.
– Sporo się tu nauczyłem, na przykład korzystania z piły taśmowej. Dzięki niej wycinam drewniane zabawki dla moich psów. Zamiast kupować, robię je sam – cieszy się mężczyzna i zapewnia, że dzięki majsterkowaniu można nieraz oszczędzić sporo pieniędzy. – Robiłem sobie szafę pod schodami i stolarz za docięcie drzwi przesuwnych zażądał 200 złotych. Tutaj w ciągu dwóch godzin sam sobie z tym poradziłem – przyznaje z zadowoleniem.
Jednak w filozofii „Zrób to sam” nie chodzi przede wszystkim o pieniądze. Jak wskazują wspomniane na początku wyniki badań Allegro, kwestia oszczędności jest dopiero na czwartym miejscu, jeśli chodzi o powody zajęcia się majsterkowaniem. Przede wszystkim jest ono traktowane jako hobby, które daje radość i spełnienie.
A może takie miejsce byłoby też ciekawym sposobem na duszpasterstwo? Skoro Pan Jezus nierzadko zaglądał do warsztatu św. Józefa, może bywałby także w parafialnej „Szopie”?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |