Jak obrzucić błotem wszystko i wszystkich, robiąc przy tym mądre miny.
Przy okazji bohaterskiego działania polskich himalaistów na Nanga Parbat swoje pięć minut mieli też himalaiści internetowi. To osobny gatunek himalaizmu, zbudowany i oparty na obejrzeniu w młodości dwóch materiałów telewizyjnych na temat gór (jakichkolwiek) oraz brawurowym, samodzielnym zdobyciu Gubałówki. Była to zresztą akcja najtrudniejsza z możliwych, bo zimowa. Jednak przeprowadzona profesjonalnie i bez strat w ludziach, gdyż kolejka podjechała o czasie i opóźnień nie było. Dojechali na sam szczyt. Zdobyli. No to teraz o himalaizmie wiedzą wszystko, więc piszą. Zresztą gdyby to pisanie, dyskutowanie oparte było na logicznych wnioskach, analizie, jakichkolwiek merytorycznych danych, to jeszcze pół biedy. Ostatecznie gdy dzieje się coś dramatycznego i emocjonującego, trudno o brak komentarzy. Gorzej, że owe komentarze to coraz częściej wiadro pomyj, bluzgów, złośliwości i niegrzeczności. Nazywa się to – w internecie – hejtem. Choć akurat spolszczona wersja angielskiego słowa jest tu jakąś formą eufemizmu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.