Koszalińscy licealiści kilkanaście dni pracowali z dziećmi w Ziemi Świętej. Z Palestyny wrócili przeświadczeni, że pomaganie ma głęboki sens.
Dziewięciu licealistów ze Szkolnego Koła Caritas działającego przy Zespole Szkół nr 2 w Koszalinie pracowało w sierocińcu polskich elżbietanek w Betlejem. W ramach kilkunastodniowego pilotażowego programu Caritas, który zakończył się 9 lutego, licealiści wyjechali wraz z opiekunami do Ziemi Świętej, by zdobyć doświadczenia ważne dla młodych Europejczyków. – Celem projektu było poznanie życia chrześcijan żyjących jako mniejszość w otoczeniu świata muzułmańskiego – wyjaśnia ks. Tomasz Roda, dyrektor Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej.
– Zależało nam, by młodzi zobaczyli nie tylko to, w jak skromnych warunkach żyją mieszkańcy Palestyny, ale też dali się formować przez spotkanie z miejscami mówiącymi o Ewangelii i przez to zrozumieli, że w pomaganiu nie chodzi o filantropię czy rekordy, ale o naśladowanie Chrystusa.
Oprócz zajęć w Domu Pokoju u elżbietanek, koszalinianie pomagali także w ośrodku prowadzonym przez argentyńskie zakonnice, w którym przebywa 30 głęboko upośledzonych dzieci. Nie mniej ważna była integracja z rówieśnikami z katolickiej parafii, Msza św. sprawowana po arabsku czy jednodniowe rekolekcje spędzone u mieszkających vis-à-vis meczetu zakonnic, których misją jest modlitwa o pokój. Nie obyło się bez zwiedzania Galilei, Nazaretu, Kafarnaum, Tyberiady i Jerozolimy, a przede wszystkim poznawania ich mieszkańców, m.in. podczas obiadu w ich domach.
Puzzle to niewypał
Jeszcze przed wyjazdem uczniowie opracowali plan zajęć plastycznych, muzycznych, tanecznych, sportowych. I choć w sierocińcu najbardziej pożyteczne okazało się sprzątanie i gotowanie oraz uczenie maluchów angielskich słówek, zaś hitem – nauka zakładania opatrunków (wszystkie szkraby chciały być obandażowane), szybko stało się jasne, że wiele planów trzeba wyrzucić do kosza.
– Nastawiliśmy się, że w ośrodku dla upośledzonych pobawimy się z dziećmi, więc zabraliśmy ze sobą puzzle. Okazało się, że niepotrzebnie, bo większość z podopiecznych ma głębokie upośledzenie fizyczne i umysłowe. Jedyne, co mogliśmy, to wycierać im ślinę z kącików ust oraz karmić – relacjonuje jedno z największych przeżyć w Betlejem nauczycielka Monika Bryła, opiekunka SKC. – Pamiętam, że kiedy tak patrzyliśmy na nie ze łzami w oczach, dostrzegłam niezwykły uśmiech na twarzy siostry, gdy brała na ręce jedno z dzieci, żeby zanieść je do mycia.
Spotkania w Domu Pokoju zrobiły tak duże wrażenie na Monice Kozie, że koszalinianka planuje już powrót do Betlejem, być może jeszcze w te wakacje. – Tam zrozumiałam, że wolontariat jest dla mnie – mówi z przekonaniem. – Chcę nawiązać z tymi dziećmi silniejszą więź, a od sióstr uczyć się okazywać miłość tak pięknie jak one. Podobne deklaracje składa Paulina Jodłowska. – Chciałabym tam wrócić i przeznaczyć na pracę 100 procent czasu, nawet kosztem zwiedzania.
Mur i most
Nastolatkom także samo zwiedzanie dało dużo do myślenia. Roksanie Gajdzie, odkąd dowiedziała się o dramatach rozdzielonych rodzin, przed oczami staje mur wzniesiony na granicy Autonomii Palestyńskiej. – Wszyscy, których spotykaliśmy, opisywali nam swoje przeżycia – mówi. – Mama Sary opowiadała, jak przed dwoma laty straciła męża oraz jak obok ich bloku wybuchła bomba. Teraz co dnia boją się, gdy wracają do domu.
Natalię Wilk ujęło, że katolicy arabskiego pochodzenia zobaczyli w niej kogoś bliskiego, bo w Palestynie zaproszenie do domu właśnie to oznacza. – Przy obiedzie porównywaliśmy problemy, którymi żyjemy w naszych krajach, zwyczaje, kuchnię, szkołę – opowiada o wizycie u wdowy i jej trzech córek. – Poznałyśmy się przez to i ten kontakt chcę utrzymać, wysłać im paczki, które im o nas przypomną.
Ksiądz Roda nie ukrywa, że w „Wolontariacie pokoju i miłości dla Betlejem” chodziło o budzenie młodych Polaków z letargu, któremu sprzyja współczesny styl życia. Dostrzegli go nawet ich rówieśnicy z Betlejem, kwitując ich miny pytaniem: „dlaczego jesteście tacy smutni?”, podczas gdy oni sami, mimo przeżytych dramatów i wciąż żywej goryczy w sercach, nieśli na twarzach uśmiech. Dyrektor Caritas ma nadzieję, że pobyt w Betlejem zbudował most z serc Palestyńczyków do serc młodych Polaków i że zaowocuje to ożywieniem chrześcijańskiego ducha młodzieżowego wolontariatu, którego Kościół diecezjalny tak bardzo potrzebuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |