O czasie „wysokiej jakości”, momentach mocy, pakowaniu walizki i promieniowaniu ojcostwa mówi Krzysztof Wnęk z Nowego Sącza, szczęśliwy mąż i tato trzech synów, pomysłodawca kampanii społecznej zachęcającej ojców, by wzięli wolne i spędzili aktywnie czas z dzieckiem.
Ojciec jednak zawsze kojarzył się z tym, który przede wszystkim zabezpiecza byt rodziny. Pan pokazuje zupełnie inną perspektywę.
Największą sztuką jest to wyważyć. Fajnie ktoś powiedział, że z wychowywaniem dziecka jest jak z pakowaniem walizki – obowiązuje ta sama reguła – co włożysz, to wyjmiesz. Rolą ojca jest przyłożyć się do tego, żeby w walizce dziecka było jak najwięcej potrzebnych mu rzeczy. Trzeba odłożyć na bok swoje ambicje i obserwować dziecko. Pomóc mu odkryć jego potencjał i tam wpompować energię. Jeżeli wierzymy w Boga, to wiemy, że każdy z nas jest tutaj po coś. Bóg ma jakiś zamiar wobec nas i on jest zapisany już w środku naszej duszy. Problem jest z tym, że z każdym rokiem naszego życia na tym napisie narasta warstwa patyny i staje się on coraz mniej czytelny, zlewa się z tym, czego chcą rodzice, szkoła, rynek pracy itd. Dopóki nie znajdziemy sposobu, by odkryć talent dziecka, to wychowujemy frustratów. Jako Polacy za mało się uśmiechamy, bo za mało z nas robi to, co kocha.
Co Pan pakuje swoim synom do walizki?
Tym, co chciałbym, żeby chłopcy mieli w walizce, jest szeroko pojęta wdzięczność i samoświadomość. Trzeba wiedzieć, po co jestem, co sobą reprezentuję, w co wierzę, a z drugiej strony, że jestem pochodną tego, co się wydarzyło wcześniej, i tego, co się dzieje. Trudno moim zdaniem być szczęśliwym ignorantem i arogantem, mimo że może wyglądać na to, że komuś z tym dobrze. Brak wdzięczności, miłości i empatii jest nieszczęściem obecnych czasów. Jeżeli nie potrafimy powiedzieć „dziękuję”, nie potrafimy się cieszyć, a jeśli nie potrafimy się cieszyć, to jaki jest sens życia? To jest chyba kluczowa rzecz. Natomiast trudno jest nauczyć wdzięczności, kiedy się jest hejterem, który się uaktywnia na FB pod fałszywym kontem, albo kimś, kto obraża innych. Im mniej frustratów wśród dorosłych, tym więcej radosnych dzieci i lepsza przyszłość nas wszystkich.
Z rozmowy z Panem wynika, że rola ojca jest kluczowa.
Statystki i badania wykazują, że przekaz od ojca ma 70 proc. mocniejszą siłę dotarcia do dziecka niż przekaz od mamy. Nie wiem, z czego to wynika, ale warto mieć tego świadomość. Oczywiście najistotniejsza jest spójność przekazu. Pan Jacek Pulikowski w czasie warsztatów powiedział, że najlepszą rzeczą, którą ojciec może dać swojemu dziecku, jest miłość do jego matki. Jeżeli tam jest wszystko poukładane, jest spójność działania, pełne wsparcie, darzenie siebie szacunkiem, to dzieci dostają jeden przekaz i jeden obraz. Autorytet ojca jednak przekłada się na wiele spraw, dotyczy to zarówno synów, jak i córek. Jeśli ojciec jest dla dzieci obrazem Boga, to naprawdę sporo mamy do zrobienia dobrego, ale też wiele możemy zepsuć. Warto więc chociaż dołożyć wszelkich starań, żeby dziecko wspierać i pomóc mu być silniejszym w przyszłości. John Eldredge w „Dzikim sercu. Tęsknotach męskiej duszy” pisze, że słowo ojca może dodać skrzydeł i pomóc przenieść góry, ale może też zabić. Tylko słowo.
Ojcostwo promieniuje na całe przyszłe życie dziecka?
Promieniowanie ojcostwa mnie kojarzy się z atomowym tatą. Radioaktywność, promieniotwórczość w atomie występuje zawsze, pytanie, czy tego efektem będzie pozytywna „energia atomowa” dająca napęd na całe życie, czy niszczycielskie działanie wywołujące „chorobę popromienną”. Podobnie ojcem jest się zawsze – od momentu poczęcia dziecka – i promieniowanie ojcostwa wstępuje też zawsze. Pytanie tylko, czy będzie ono w skutkach pozytywne, czy negatywne. Jeśli jesteś zaangażowany, to promieniowanie ojcowskie napędza „elektrownię życia” dziecka na plus. Nie umiera ono na chorobę popromienną, ale może być świetnym reaktorem, który będzie potem czynił dobro i wytwarzał energię niemal nie do wyczerpania. Przeciwieństwem jest destrukcyjne oddziaływanie. Nie istnieje „neutralne” oddziaływanie ojca. Wypowiedź Grzegorza ze spotu, który mówił, że nie ma dobrych wspomnień związanych z tatą, uświadomiła mi, jak szczęśliwe dzieciństwo miałem i jak wdzięczny za to jestem moim rodzicom. Niektórzy mają niesamowity bagaż obciążeń i muszą z tym żyć. Choć przykład Grzegorza pokazuje, że nieważne jest obciążenie „walizki”, którą niesie, bo potrafi być wspaniałym mężem i jestem przekonany, że niebawem będzie również wspaniałym ojcem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |