Nieduża pracownia krawiecka w osiedlowym bloku. Brak szyldu czy przyciągającej wzrok reklamy. Ale tu powstaje dobra odzież.
Regina zaczęła szyć, kiedy miała 12 lat. Teraz ma 45 i zaczyna nowy rozdział życia – szyje ubrania z błogosławieństwem. Z pasją opowiada o przyszłości, o stworzeniu marki dobrych strojów. Chce, żeby logo firmy na koszulce czy sukience było rozpoznawalne i gwarantowało kupującym bezpieczną i dobrą jakościowo odzież. Spodziewa się, że będzie musiała na to poczekać. Życie nauczyło ją już pokory, więc po prostu robi swoje. Od zawsze wiedziała, że zostanie krawcową, ale to oznaczało pójście do szkoły zawodowej. Była zdolną uczennicą i nauczyciele nie potrafili zrozumieć, skąd taki wybór.
– Pani dyrektor wezwała moich rodziców i powiedziała, że nie mogę zmarnować talentów. Ładnie mówiłam, dobrze pisałam, widziano we mnie przyszłą dziennikarkę – uśmiecha się pani Regina. – Tato jednak powiedział, że mam już swój rozum i wiem, co chcę robić w życiu. Wybrałam szycie i on nie będzie tego zmieniał. Dziewczęce pragnienia dotyczyły również życia małżeńskiego i rodzinnego. – Zawsze marzyłam, że będę miała męża rolnika, przynajmniej czwórkę dzieci. Będę się nimi zajmować, prowadzić dom. Nic z tych marzeń nie wyszło. Po latach dorastania przyszły w mojej rodzinie ciężkie chwile – choroba mamy, potem moja... I pogubiłam się. Było małżeństwo, zupełnie nieudane. Mój mąż 10 dni po ślubie poszedł do wojska, a potem od razu wyjechał za granicę. Wtedy o tym nie wiedziałam, ale wyszłam za alkoholika. Potrafił upiec tort i wybudować dom, ale jak szedł pić, to go nie było kilka dni – nawet po latach wspomnieniom towarzyszą emocje.
Pani Regina przeszła rozwód, wiele lat samotności, depresję. Dziesięć razy zmieniała miejsce zamieszkania, żyła w związku niesakramentalnym. Po latach, podczas których modlitwa była krzykiem rozpaczy, przyszedł czas zmian. Jej nawrócenie zaczęło się od adoracji. Krótkich, bo nie mogła znieść tego, co mówił ksiądz. Przychodziła na samo błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Potem było seminarium odnowy wiary. Cierpiała wtedy na nerwicę, bała się ludzi i tłumu. Siadała przy samych drzwiach, żeby w każdej chwili móc wyjść. Pan Bóg jednak powoli robił swoje.
– Zaangażowałam się we wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym. Odkrywałam prawdę o sobie. W pewnym momencie postanowiłam wyjechać za granicę. Dzisiaj wiem, że to była ucieczka. Poszłam na jedną z modlitw, żeby Bóg przypieczętował mój plan. Dostałam słowo: „Pozostań w swoim zawodzie, bądź mu wierna, zestarzej się w nim”. Wtedy się bardzo przestraszyłam. Wszystko było nie tak, jak ja chciałam. Ale wiedziałam też, że Bóg mnie słucha, że uczestniczy w moim życiu. Wiedziałam, że już nic nie chcę robić po swojemu. Wróciłam do pracowni, postawiłam figurkę Maryi i powiedziałam: „Proszę bardzo, Szefowo, możesz sobie rządzić, bo ja tego miejsca nie znoszę, nie chcę tu zostać. Lepiej coś z tym zrób” – z werwą wspomina krawcowa. Maryja nie była głucha.
– W piątek, 13 maja 2016 r., odebrałam z drukarni pudełeczka, przesłania i wizytówki, chwilę wcześniej przyszły koszulki… Przyjechałam do zakładu, gdzie czekały na mnie córka i przyjaciółki. Weszłyśmy o 15.00 do pracowni, pomodliłyśmy się Koronką do Bożego Miłosierdzia i zaczęłyśmy składać. Pudełko, koszulka, przesłanie, kokardka. Chciałam, żeby to był elegancki produkt, unikatowy. Dopiero po tygodniu dotarło do mnie, w jakim momencie zaczęłyśmy. Wcześniej mówiłam Maryi, że ja umiem tylko szyć, żeby Ona zajęła się resztą. W sprawach biurowych i organizacyjnych pomaga mi córka Paulina. Od niej też dostałam 5 tys. zł na start – mówi pani Regina.
– Rozdałam wiele koszulek z pierwszej partii. Dostawał każdy, kto nie mógł sobie kupić. Po jakimś czasie córka zrobiła podliczenie. Okazało się, że jestem 3 tys. pod kreską. Jak to się stało? Paulina mi powiedziała, że jak tak będę prowadziła biznes, to za rok nie będzie ani mnie, ani dzieła Bożego. Całą noc nie mogłam spać. Poszłam na Mszę i płakałam. Mówiłam: „Przepraszam cię, Panie Jezu, taką głupotę zrobiłam. Muszę to zmienić, ale nie potrafię przestać”. Po Mszy podeszła do mnie dziewczyna. Dała mi kopertę i powiedziała: „Wiem, co robisz. Wiem, że to jest dobre. Potrzebujesz wsparcia. Trzeci raz wracają do mnie te pieniądze. Nic nie mów, tylko schowaj”, i dała mi kopertę. Było w niej 700 euro – 3 tys. zł – pani Regina wspomina jeden z małych cudów w swoim życiu.
Jak na góralkę przystało, jest twarda. – Mam trzy zasady: kupuję polskie produkty, daję dziesięcinę i nie sprzedaję w niedzielę. Dziesięcinę, czyli 10 proc. mojego zarobku, przeznaczam na Boże cele: zamawiam Msze św., daję na organizację rekolekcji, ślę siostrom zakonnym, prosząc o modlitwę itp. – wyjaśnia pani Regina. To od jej imienia pochodzi nazwa firmy REGE. R jak różaniec, od którego wszystko się zaczęło. E jak Eucharystia, w której kobieta uczestniczy właściwie codziennie. G i E oznaczają głoszenie Ewangelii. Dobre ubrania są odpowiedzią na przekleństwo i symbolikę śmierci. – Nie zgadzam się z tym, co nas otacza w przestrzeni związanej z odzieżą – mówi.
Myśli o szyciu dobrych ubrań pojawiły się, kiedy ludzie zaczęli przynosić do przeróbki kaftaniki dziecięce z trupią czaszką, damskie bluzki z cekinami w kształcie czaszki. Drugim powodem było wszechobecne przekleństwo: przeklinały dzieci, młodzi, dorośli. Pomyślałam, że skoro wszędzie jest to przekleństwo, to trzeba błogosławić. Chciałam szyć ubrania, które będą noszone na co dzień. Robię więc nadruk po wewnętrznej stronie. Przy metce można znaleźć słowa: „Niech Cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Cię obdarzy pokojem” – opowiada pani Regina.
Reakcje na dobre ubrania są różne. Pierwszy ksiądz, któremu opowiedziała o swoim pomyśle, odparł, że to będzie kompletna klapa. W jej wspólnocie długo był dystans to tego, co robi. Mówili, że sobie biznes wymyśliła. Potem oberwała za logotyp. Usłyszała: „Kogo chcesz promować, gdzie w tym jest Bóg?”. Na targach w Kielcach jeden ksiądz powiedział, że bezcześci słowo Boże. – To było dla mnie krzywdzące, ale wiedziałam, że muszę przetrwać – mówi pani Regina. Siostry miłosierdzia prosiły, by szyła ubrania dla dzieci, bo one bardzo potrzebują błogosławieństwa. Noszą na sobie okultystyczne znaki, bo rodzice nie wiedzą, co kupują. Potem pojawiły się propozycje dla kapłanów, bielizna ołtarzowa. Pani Regina myślała: „To nie mój świat, to nie miało tak wyglądać. To wszystko nie idzie w kierunku, który ja sobie planowałam”. – Zaczęło do mnie docierać, że kapłani i dzieci to grupy, które bardzo potrzebują modlitwy – mówi twórczyni REGE.
Mało jest takich firm, gdzie produkcja idzie w parze z modlitwą. W REGE za osoby noszące dobre ubrania, a jest ich już ponad tysiąc, każdego 13. dnia miesiąca odprawiana jest Msza św. Ubrania z logo REGE można kupić w sklepie internetowym lub zamówić przez profil na Facebooku. Dostępne są również w samej pracowni krawieckiej pani Reginy oraz przy okazji rekolekcji czy festynów parafialnych, można je wtedy również przymierzyć.
– Chciałabym mieć swój sklep. Można by szyć nie tylko koszulki, sukienki, to mogłyby być bluzki czy inne rzeczy. Najlepszy byłby punkt blisko centrum handlowego. Na razie jest to poza moim zasięgiem finansowym. Nadal przyjmuję szycie i poprawki krawieckie, bo z samych dobrych ubrań bym się nie utrzymała – przyznaje pani Regina. Ma pracownię krawiecką w osiedlowym bloku na jednym z osiedli w Dzierżoniowie. Na budynku nie ma szyldu. Za metalowymi drzwiami na parterze stoi kilka maszyn do szycia, duże szpule kolorowych nici, a na wieszakach: sukienki, bluzki, koszulki. Cicho, spokojnie, przytulnie.
Pytam panią Reginę, jak widzi przyszłość swojej inicjatywy. – Jeśli jest Boża, to przetrwa – zapewnia krawcowa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |