Drobnymi naprawami, fachową radą, ale też poczuciem humoru oraz wrodzonym optymizmem pan Bogusław pomaga dzierżoniowskim seniorom.
Sam ma prawie 70 lat i dobrze rozumie bolączki starszych ludzi. Dlatego gdy widzi kwaśną minę, już od progu żartuje i zaraża radosnym podejściem do rzeczywistości. Bogusław Sobota od kilku tygodni odwiedza domy starszych osób, które nie są w stanie samodzielnie wymienić żarówki czy kupić w sklepie odpowiednich zawiasów do zepsutej szafki.
Zgłoszenia przyjmuje przez telefon. Od razu pyta, co się zepsuło i jakie części będą potrzebne do naprawy. W miarę możliwości wcześniej robi zakupy i zaopatrzony w niezbędne narzędzia jedzie na interwencje.
Choć pan Bogusław nie uznaje spóźnień, to nie zawsze da się wszystko zaplanować: – Przyjeżdżam do oberwanych drzwiczek w szafce, a potem jeszcze naprawiam kran, bo cieknie, i jeszcze spłuczkę, bo z niej kapie. Tak godzina do półtorej u jednej osoby schodzi – wyjaśnia emerytowany konserwator.
Pan Bogusław nie tylko naprawia, ale też służy radą. Przez wiele lat pracował jako konserwator, zna się właściwie na wszystkim. Wie, ile lat gwarancji jest na okna, co trzeba zrobić, jeśli po wymianie uszczelki w kranie wciąż kapie woda. – U jednej pani miałem zgłoszenie, że bardzo wieje z okien. Przyjeżdżam, okazało się, że plastikowe, zakładane trzy lata temu. Wszystko powinno być w porządku. Przyjrzałem się, uszczelka sparciała. Poinstruowałem panią, że ma prawo złożyć reklamację, bo okna są jeszcze na gwarancji – opowiada „złota rączka”. U pana Marka wypaczyły się okna. Sam radzi sobie z wszystkimi naprawami, ale do tej usterki poprosił fachowca. – Pan Bogusław zna się na tym, więc wolałem poprosić o pomoc – przyznaje emeryt.
Są sytuacje, kiedy konserwator jest też pedagogiem. – Kiedy zauważam, że w domu wiszą zdjęcia syna, gdzieś leżą męskie spodnie, to pytam, czy jest syn. Jeśli tak, to pierwszy raz naprawiam, ale mówię, że więcej nie przyjadę, niech się syn weźmie za robotę. Pewnego razu udzielał nawet pierwszej pomocy. – Niepełnosprawny ruchowo pan z wielką ciekawością zaglądał do łazienki, kiedy ja naprawiałem kran. Niestety potknął się i nieszczęśliwie wywrócił. Był półprzytomny. Razem z żoną postawiliśmy go na nogi, obyło się bez pogotowia – wspomina pan Bogusław.
W pracy jest też wiele miłych momentów. – U niektórych drzwi się jeszcze otwierają, a już pada pytanie: „Czego się pan napije?”. Niektóre panie to specjalnie ciasto pieką. Kiedy dzwonią, już obiecują: „Kawa będzie i jabłecznik”. Jednej z nich zapowiedziałem, że tylko raz w miesiącu będę do niej przyjeżdżał, bo mi cukier skoczy – śmieje się pan Bogusław.
Pani Anna ma 79 lat, jej mąż Konstanty 89. Do tej pory o naprawy domowe prosiła sąsiada koleżanki. Zawsze mówił, że nie chce zapłaty, ale dawała drobne kwoty – 20, 30 zł. Teraz pan Bogusław naprawił zepsuty kran i cieknącą spłuczkę. Jest bardzo zadowolona z oszczędności w domowym budżecie. Skąd się dowiedziała, że można poprosić o pomoc „złotą rączkę”? – Koleżanka była na spotkaniu emerytów i przyniosła mi ulotkę. Skorzystałam, bo to jest naprawdę cenna rzecz. Ja nie umiałam naprawić zepsutych drzwiczek, mocowałam się i mocowałam i nie dałam rady. Mąż jest chory i już nie może pomóc – wyjaśnia pani Anna.
Na numer 504 693 636 można dzwonić od poniedziałku do piątku. Interwencje dotyczą m.in. odpowietrzania kaloryferów, wymiany baterii, syfonów lub spłuczek, wymiany klamek, zawiasów, naprawy mebli, uszczelniania okien i drzwi. Natomiast naprawa telewizora, lodówki czy pieca gazowego to już sprawa specjalistycznego serwisu. Pan Bogusław podpowiada, do kogo się zgłosić, zagląda do kart gwarancyjnych czy też kieruje do sprawdzonych sklepów. Seniorzy nie płacą za pomoc „złotej rączki” ani za drobne materiały, jak uszczelki czy głowiczki. Bardziej kosztowne zakupy trzeba jednak sfinansować z własnej kieszeni.
Zdarzają się trudniejsze naprawy i wtedy pan Bogusław szuka rozwiązań w internecie. Nowe technologie nie są mu obce – sam korzysta z Facebooka, a na swoim profilu ma ponad 5 tysięcy zdjęć zabytkowych kościołów, kapliczek, starych cmentarzy, także zamków i ruin, które fotografuje, wędrując w wolnym czasie po Dolnym Śląsku.
Inicjatywa „złotej rączki” wyszła od Rady Seniorów, która działa w Dzierżoniowie od 2014 roku. Kilkunastu przedstawicieli organizacji i stowarzyszeń działających na rzecz seniorów zajmuje się codziennymi problemami osób starszych. Później spisują je i w formie wniosków przekazują burmistrzowi. Ta inicjatywa spotkała się z aprobatą władz, więc akcja finansowana jest z budżetu miasta Dzierżoniowa. Jej prowadzenie burmistrz powierzył dzierżoniowskiemu oddziałowi Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów.
Szefowa oddziału Helena Sendyk mówi z uśmiechem, że ten projekt będzie trwał do końca świata. – Mamy przyznany budżet na przyszły rok. Potrzeby są bardzo duże. Seniorów w naszym mieście przybywa z każdym rokiem. Obecnie jest ich ponad 8,5 tysiąca, głównie są to samotne kobiety. Mało która umie wykonać drobne naprawy domowe. Sama wiem, że przez pękniętą małą rurkę można zalać mieszkanie. Dodatkowo usługi są drogie, a specjalistów nie ma. A pan Bogusław bardzo lubi pomagać. To „złota rączka” i ma złote serce – dodaje pani Helena.
Projekt ruszył w połowie października. Do części seniorów dotarły ulotki, do części informacja zamieszczona na stronie internetowej Związku emerytów i rencistów czy w lokalnej prasie. Trzeba czasu, żeby wiadomość dotarła do wszystkich seniorów. Z usług „złotej rączki” może skorzystać każdy mieszkaniec Dzierżoniowa, który ukończył 60. rok życia i ma Kartę Seniora. Bogusław Sałata już ponad 30 razy reperował coś w mieszkaniach dzierżoniowskich seniorów. – Jak dotąd nie było żadnej reklamacji ani nieprzyjemnej sytuacji – mówi.
Dzierżoniów nie jest pierwszym miastem, w którym wprowadzono usługi „złotej rączki”. Program działa m.in. w Krakowie, Gnieźnie, Wołominie i Białymstoku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |