O kondycji współczesnego mężczyzny, o sile, której nie musi udowadniać, i słabości, której nie musi się wypierać, rozmawiali uczestnicy weekendu „Moc w słabości”.
Organizatorem rekolekcji, które odbyły się 8 i 9 grudnia w koszalińskim CEF, była Wspólnota Emmanuel. Przybyło na nie blisko 30 panów z różnych miejsc diecezji, a nawet z odległych miast, jak Szczecin, Wrocław czy Rzeszów. Część to członkowie wspólnoty, którzy głosili rekolekcje nie tylko słowem, ale też pokazując pozostałym dar braterstwa, który przeżywają, działając razem: zajmując się promocją, logistyką, zakwaterowaniem, kawiarenką. A przede wszystkim modląc się, także podczas całonocnej adoracji.
– Widzimy potrzebę, by stanąć okoniem do tego, co jest obecnie lansowane: mocy człowieka, jego wszechmocy niemalże – powiedział Marek Rutkowski, organizator weekendu. – Chcemy pokazać, że owszem, mężczyzna może być ostoją dla swojej rodziny, ale tego nie zdobywa się napinaniem mięśni, to czerpie się z Boga.
Jaka moc i jaka słabość?
– Nie chodzi nam o to, by uznawać za pozytywne męskie słabości, wady, których dziś nie brakuje; np. to, że mężczyźni nie potrafią mądrze planować, kończyć tego, co rozpoczęli, że odkładają decyzje czy nie szanują kobiet – wyjaśnia głoszący część konferencji ks. dr Wojciech Parfianowicz, asystent kościelny Wspólnoty Emmanuel, który inspirację do tematu weekendu zaczerpnął z Drugiego Listu św. Pawła do Koryntian.
Kapłan nie zgodził się na lansowany model mężczyzny silnego: Don Juana w sprawach miłosnych czy Supermana w życiowych. – Nam chodzi o taki rodzaj słabości, która powoduje wzrost prawdziwej mocy. To słabość, która jest zrobieniem miejsca Panu Bogu – tłumaczy. – Prawdziwa miłość niesie w sobie znamię bezsilności i słabości. Bez tego staje się dominacją, budowaniem przewagi.
Gdzie szukać tej dobrej słabości? W doświadczeniu swoich granic, w doświadczeniu porażki i w dobrowolnej rezygnacji z triumfowania. – Świat mówi: możesz wszystko, jeśli chcesz. To kłamstwo. Są rzeczy, których nie możemy. Nie da się, mamy swoje granice – oponuje ks. Parfianowicz. Poleca, by właściwie zrozumieć Pawłowe „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. – Rzeczywiście, jeśli Pan Bóg chce, to człowiek może wszystko. Jednak czasem człowiek chce tego, czego Pan Bóg nie chce.
To dlatego nie tylko należy doświadczyć swoich granic (wynikających m.in. z wieku, zdolności, zranień), ale i skonfrontować się z nimi. − To prowadzi nas do pięknego odkrycia: potrzebuję pomocy, drugiego człowieka i Pana Boga.
Słabość jest w gruncie rzeczy normalnością – podpowiada M. Rutkowski w konferencji o mocy ojcostwa. – Ojciec nie musi być superbohaterem, ale ma być normalnym człowiekiem. Tego potrzebują jego dzieci: widzieć, że on ma słabości, jak każdy, lecz umie je przezwyciężać, np. przez to, że potrafi przeprosić swoje dzieci. I w takiej normalności jest moc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |