Leżąc na szpitalnym łóżku, zaczęła obserwować ruchy dziecka, wsłuchiwać się w bicie serca. Powoli przekonywała się, że w jej brzuchu nie rośnie „coś”, ale Piotruś.
Błogosławiony szok
– Gdy przyszła do nas, nie miała podstawowej wiedzy na temat ciąży, potrzeb dziecka, swoistych potrzeb kobiety spodziewającej się potomka – wspomina Anna, położna pracująca wówczas w ośrodku, do którego trafiła Magda. – Dziwiła się, gdy przypominałam o diecie. Wizyty kontrolne u lekarza wymuszałam na niej każdorazowo krzykiem i groźbami. Przymuszona zrobiła badanie w kierunku HIV/AIDS. Wyraźnie walczyła z nami. O co? O własną niezależność, prawo decydowania o sobie. Nie docierało do niej, że powinna wziąć odpowiedzialność za drugiego człowieka, rosnące w niej dziecko. Miała 23 lata, a zachowywała się jak zbuntowana nastolatka – wspomina Anna. Najważniejsza była dla niej opinia koleżanek, rówieśniczek. A co one mogły wiedzieć o życiu? – pyta retorycznie Anna. Wszystkie podopieczne ośrodka to dziewczyny po przejściach, byłe prostytutki, bezdomne, zaniedbane i odrzucone przez własne rodziny. Jednak dla Magdy to one były wyrocznią. Opinie terapeutów, lekarzy, położnych lekceważyła. – Zaczęliśmy przygotowywać proces adopcyjny jej dziecka – opowiada dalej Anna. – Poprosiłam jeszcze, by porozmawiał z nią ksiądz. Nie wiem, jaki przebieg miała rozmowa, ale po niej kapłan poradził, by zaczekać na razie z adopcją, by dać Magdzie jeszcze jedną szansę. Dziewczyna zaczęła chodzić na spotkania grupy kobiet w ciąży. Tam uczyła się rozpoznawać ruchy dziecka, zdobywała podstawową wiedzę na temat rozwoju malucha. Dużą frajdę sprawiało jej malowanie brzucha, rysowanie na nim oczu i uśmiechniętej buzi. Miałam wrażenie, jakby sopel lodu, który w sobie miała, zaczął tajać – wspomina swoje wrażenia Anna. – Przełom nastąpił, gdy Magda zasłabła po intensywnej grze w siatkówkę. Była w siódmym miesiącu ciąży. W szpitalu, na oddziale patologii ciąży, wyraźnie przestraszona rozpłakała się i mocno do mnie przytuliła. – Mimo niepokoju o dziecko i zdrowie Magdy, Anna poczuła ulgę. – Pierwszy raz, w czasie naszej kilkutygodniowej znajomości, pokazała uczucia – wspomina. – W głowie miałam tylko jedną myśl: „Piotrusiu, nigdy cię nie oddam, nie skrzywdzę” – uzupełnia Magda. – Leżąc na szpitalnym łóżku, zaczęłam obserwować ruchy dziecka, wsłuchiwać się w bicie serca podczas badania ktg. – Powoli przekonywała się, że w jej brzuchu nie rośnie „coś”, ale Piotruś – mówi Anna. – Nie zapomnę momentu tuż po porodzie. Magda przytuliła synka do siebie ruchem pełnym delikatności i czułości. W tej chwili nie było w niej śladu po walce i buncie. Była samą miłością. – Mówiłam mu: „Dam Ci biedę, ale i miłość”. – Magda lekko uśmiecha się na to wspomnienie.
Nauczyć się żyć
Największym skarbem Magdy są przyjaciele. Ludzie, którzy pokazali inny świat, bez krzyków, połajanek, pełen ciepła i uśmiechu. Wśród znajomych i przyjaciół Anny Magda uczyła się, jak powinien wyglądać wigilijny i wielkanocny stół. Obserwowała, jak żona troszczy się o męża, a mąż o żonę, uczyła się, jak można wspólnie, wraz dziećmi, spędzać czas. To wśród nich zobaczyła, że można pójść z dzieckiem na sanki, dowiedziała się, ile radości sprawia obrzucanie się śnieżkami, jak miło jest przytulić dziecko i poczytać mu bajkę. Jak można wyrażać swoje uczucia i emocje – złość, zdenerwowanie, ale i miłość.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |