Nauka zdalna jest trudna nie tylko dla dzieci i rodziców. Z wieloma problemami zmagają się także nauczyciele, szczególnie ci, którzy swoją pracę traktują niezwykle poważnie.
Jestem nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej i obecnie podróżuję z klasą 2. Kiedy usłyszałam sformułowanie „nauczanie zdalne…”, pierwsza myśl, jaka się pojawiła to: „Nauczyciel za daleko!”. Druga myśl: „Jak zniosą to dzieci i ich rodzice?”.
Za daleko, by docenić, kiedy idzie wyśmienicie, za daleko by wykorzystać błąd, do uczenia się. W mojej codzienności nauczycielskiej tydzień zlewa się w jeden dzień - jest poniedziałek: - Ahoj! Witaj moja dzielna Załogo! I już piątek: - Wytrwaliście, odpocznijcie, do poniedziałku!
A ja siadam do komputera i sprawdzam, tworzę, wysyłam, planuję, wypełniam dokumenty: poprawki w rozkładach materiału, nowe zasady oceniania, scenariusze, dzienniki, nagrać filmik, zrobić prezentację, zrobić grę, przetworzyć test.
Wymyślam ciekawe zajęcia i przeżywam samotność i irytację. Podczas lekcji online prezentuję wybuch wulkanu, gaszenie ognia dwutlenkiem węgla, uzyskanym w wyniku reakcji sody i octu. Moja Załoga mówi, że fajne, nawet jakieś pytania zadają, a we mnie smutno, bo w realu podzieliłabym klasę na trzyosobowe zespoły badawcze, każdy zespół dostałby potrzebne do eksperymentowania zestawy i każdy w swoim zespole próbowałby, doświadczał, a potem wyciągał wnioski, stawiał kolejne pytania, budował wiedzę i umiejętności, które przekładalibyśmy na to, co praktyczne, dostrzegalne w życiu. Jestem pewna, że zapamiętaliby bardzo dużo. A teraz pani jest zdalna, nauka jest zdalna, a to za daleko.
Mój kochany mąż mówi: - To powiedz, żeby mieli potrzebne rzeczy na lekcję i razem to zrobicie. - Tak, a rodzice mi podziękują, jak komuś cały eksperyment popłynie po laptopie. Oglądanie lekcji online, czy w telewizji, czy wszelakich form pokazów, jest wspierające dla edukacji, ale nie kluczowe.
Całe szczęście, że następnego dnia jeden z uczniów odesłał mi filmik z wykonanym eksperymentem, to dodało mi otuchy. Hurra!! Ktoś się zainspirował, zrobił to sam, rewelacja.
Każda nadesłana praca ucznia sprawia mi radość, moi uczniowie dbają o moje dobre samopoczucie i wysyłają filmiki z piosenkami, gimnastyką, zdjęcia ćwiczeń, lapbooków, rysunków. Okazało się, że wcześniej nie doceniałam, jak wielką wartość ma możliwość zerknięcia w uczniowski zeszyt w każdej chwili, bo było to takie codzienne.
Uczenie się przez popełnianie błędów nie bardzo idzie, rodzice wolą zapobiegliwie ustrzec przed błędem, często mają za mało czasu, żeby na niego pozwolić, czasem za dużo pomagają, albo za mało i te cenne perły błędów przez nikogo nie zostaną zauważone i przepadają na zawsze! Przesłana praca… Zanim dotrze do mnie i wróci do dziecka z uwagami, mija na tyle dużo czasu, że ośmiolatek już dawno przestaje być w procesie uczenia się tej konkretnej rzeczy.
Ile czasu zdalnie mamy na podejmowanie dyskusji - kolejnego z podstawowych narzędzi uczenia się, 10 minut dziennie? W szkole takie dyskusje wychodzą z klasą na przerwę.
Moja klasa lubi się uczyć i chętnie podejmuje wyzwania, ale borykam się z myśleniem dorosłych, że dzieci nie lubią szkoły, kiedy „coś dla nich jest za trudne”, a ja jak S. Papert uważam, że to totalny absurd. Jeśli dzieci nie cierpią szkoły, to dlatego, że jest nudna, a to zupełne przeciwieństwo dla „trudna”. Dzieci nie znoszą nudy, łatwizny, chcą wyzwań, chcą pokonywać trudności, to daje im siłę, pewność siebie, tzw. skrzydła.
Ale teraz głównie utrwalamy nabyte umiejętności, od czasu do czasu wrzucając nowe ziarenko tego, co trudne. Jak podjąć to wyzwanie zdalnie, kiedy każde trudniejsze zadanie pozostaje w dużej mierze na barkach rodziców?
Ochroną przed nudą są nowoczesne narzędzia - prezentacje, gry online - te gotowe i te samodzielnie tworzone, ale o ile w szkole jest to efektowne narzędzie do zaciekawienia, do projektu, współpracy, o tyle w zdalnym nauczaniu jest to kolejny czas przesiedziany przed komputerem.
Mądrzy rodzice z mojej klasy mówią, że nie wolno w tej sytuacji przesadzać, że ważne jest, żeby pisali, czytali, wykonywali zadania w zeszytach, robili lapbooki, prace plastyczne, bo ilość czasu spędzonego przed komputerem jest teraz zdrowo niezdrowa.
Dziękuję, rodzicom za trzymanie sztamy z nauczycielem. Bez poczucia, że możemy na siebie liczyć, nauczanie zdalne byłoby nie do zniesienia. Do mojej koleżanki dzwoniła jedna z mam z prośbą, by nie siedziała po nocach i pamiętała o swoim zdrowiu.
My, nauczyciele, też prosimy rodziców, o zadbanie o własne dobre samopoczucie, zdrowie w każdym jego aspekcie. Bo trzeba być szczęśliwym rodzicem i szczęśliwym nauczycielem, żeby wychować szczęśliwe dzieci. I to widzę jako nasz wspólny cel.
Chcę być nauczycielem z bliska, z dostępem do ucznia, z dostępem do wielu etapów jego pracy. Dostęp do Internetu jest przydatny, ale dużo mniej.
Sylwia Wierzchowska jest nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej w NSP Skrzydła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |