Ostatnio w naszej literaturze modny stał się temat tzw. polskiego antysemityzmu. "Nasza klasa" Tadeusza Słobodzianka wpisuje się w ten nurt.
Prapremiera dramatu miała miejsce w Londynie i przez nieznających faktycznych wydarzeń widzów została przyjęta z przejęciem i uznaniem. Jak zastrzegali tamtejsi recenzenci, historia zafascynowała ich poza konfliktem polsko-żydowskim. Jednak można przypuszczać, że w pamięci zostanie im taki właśnie – przekłamany, narzucony przez spektakl obraz naszego społeczeństwa. W czasie gdy w amerykańskiej prasie bezrefleksyjnie pisze się o „polskich obozach śmierci”, przedstawienie Słobodzianka dodaje do tego fałszywego obrazu kolejny – Polaka nienawidzącego i mordującego Żydów. To prawda, że w 1941 r. w Jedwabnem Polacy zagonili do stodoły starców, dzieci i kobiety żydowskie, a potem ich podpalili. Jednak nie można zapominać, a w sztuce nie pada o tym ani jedno słowo, że zrobili to pod naciskiem Niemców, czego dowiadujemy się między innymi z akt Instytutu Pamięci Narodowej. Spektakl został wyreżyserowany przez Słowaka – Ondrieja Spisaka. Kiedy przed trzema laty Słobodzianek poprosił go o to, reżyser odmówił, argumentując, że jako przedstawiciel innego narodu nie chce realizować pamfletu na Polaków. Z czasem, przekonany przez autora, podjął się przedsięwzięcia. W efekcie znalazł interesujące rozwiązanie dla pokazania życia bohaterów w jednej szkolnej klasie, zmieniając jedynie konfigurację ławek i krzeseł. Jego umiejętności reżyserskie mogą sprawić, że niektórzy widzowie uwierzą proponowanej przez Słobodzianka wersji historii. Zwłaszcza poruszająca scena wesela, w której Żydówka, przechrzta, i jej mąż Polak dostają prezenty zrabowane od zamordowanych Żydów.
Umarli nie umierają
Szkolna klasa, jak legendarna „Umarła klasa” Tadeusza Kantora, to punkt odniesienia do całego życia jednego pokolenia jej polskich i żydowskich uczniów. W 14 scenach-lekcjach obserwujemy je od lat 30. ubiegłego wieku, przez okupację hitlerowską, a wreszcie w Polsce Ludowej. Układają je sobie w Polsce, Izraelu i Ameryce. W przedstawieniu Kantora duchy ofiar zagłady przychodzą do nas, wzbudzając żal i poczucie utraty. W sztuce Słobodzianka zmarli przypominają o sobie żywym, nie dają im się uwolnić od nieustannego poczucia winy. Bo świat zmarłych zamordowanych i tych, którzy z biegiem lat odchodzą naturalnie, stale się przenika. Duchy zmarłych nie pozwalają się wyprosić, ale wracają, żeby beznamiętnie opisywać „tamte” wydarzenia. Ten nieemocjonalny sposób narracji znamy już z okupacyjnej prozy Borowskiego i Nałkowskiej, bo tylko on pozwala na najbliższe realiom oddanie „okropności wojny”. Dramat Słobodzianka wpisuje się w bardzo modny nurt literatury zmuszającej do nieustannego przepraszania za winy wobec Żydów. Demitologizuje przy tym stereotyp Polaka-bohatera, walczącego za „wolność naszą i waszą”, ofiarę hitlerowców i sowieckiej okupacji. Do jakiej paranoi ma prowadzić takie nieustanne grzebanie się w często literacko właśnie wyolbrzymionych winach? W „Naszej klasie” Polak jest katem. Dobry Polak to może jedynie Władek, ratujący Rachelę, w której jest zakochany (podobnie jeden z podpalających stodołę w Jedwabnem, który przechował dwóch sąsiadów Żydów). Ale i on nie do końca okazuje jej szacunek i miłość, a jak widać po latach, jego małżeństwo nie udaje się.
Reszta bohaterów pała do Żydów zasłużoną, bądź nie, niechęcią, co przekłada na czyny i chroniącą przed konsekwencjami obojętność. Polacy są źli, a Żydzi, ich ofiary – raczej dobrzy, bo autentyczni, cierpiący. Z wyjątkiem Menachema, który po wojnie zostaje ubekiem i rozprawia się z polskimi kolegami. Przeraża ten odwet następujący po odwecie. Widać, jak nakręca się świat kierowany zasadą: „oko za oko, ząb za ząb”. Gdyby autor zatrzymał nas na tym uniwersalistycznym poziomie refleksji, sztuka przestałaby mieć wydźwięk pisanej „pod tezę”. „Chcę komplikować odpowiedzi” – powiedział w jednym z wywiadów autor. Dobrze by było, gdyby zrobił to w swym dramacie. Dla mnie jego jednoznaczne, uproszczone przesłanie przesłoniło inne, istotne wątki.
artykuł z numeru 46/2010 Gościa Niedzielnego
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Na wzrost nowych przypadków zachorowalności na nowotwory duży wpływ ma starzenie się społeczeństwa.