- Jak myślicie, czy rakietą można się dostać do nieba? Albo samolotem, albo balonem? – Nieeeee! – A jak się można dostać do nieba? – Helikopterem!
Osioł w świątyni
Rodzice ze starego kościoła też już się wzajemnie dobrze znają. Zazwyczaj przychodzą te same rodziny. – Wydaje mi się, że jakieś trzy lata temu było nas trochę mniej – opowiada Paweł, który co niedzielę jest na Mszy św. ze swymi dwiema córeczkami. – Ale chyba wieść się rozniosła, że tu są nie tylko świetne Msze specjalnie dla maluchów, ale też co jakiś czas bracia organizują dla nich nie lada atrakcje. Tak było w Niedzielę Palmową, kiedy to 6-letni Patryk, na wzór Pana Jezusa, wjechał na osiołku do świątyni. – Chyba lepiej nie można było dziecku wytłumaczyć i pokazać, czym jest Niedziela Palmowa i, nawiązując do historii, przedstawić, co się wtedy działo – wspomina Andrzej, tata Wiktora i Łukasza.
Po Mszy świętej wszystkie dzieci mogły po kolei siąść na tym ośle. Ojciec Michał cierpliwie umieszczał na kilkanaście sekund każdego malucha na zwierzęcym grzbiecie. Zanim obok niego zrobiło się pusto, trwało to dobre 40 minut.
Prymicje w zoo
Także niemałą atrakcją kapucyni zakończyli rok szkolny 2010/2011. Wszystkie dzieci zostały zaproszone na majówkę. – Wypadła, co prawda, w czerwcu – mówi ojciec Michał – ale to może nawet lepiej. Jak zwykle spontanicznie, a przy okazji trafiliśmy na świetną pogodę.
Czerwcowa majówka odbyła się w minizoo pod Lublinem. Podczas jej trwania ojciec Piotr Hejno, który od przeszło trzech lat pomaga podczas dziecięcych Mszy św., odprawił swoją Mszę prymicyjną. Mała Klara ze wzruszeniem mówiła niezwykle długi wierszyk, składając w imieniu wszystkich dzieci życzenia. Ojciec Piotr został sekretarzem misyjnym. Z dziećmi pewnie nie będzie miał już wiele wspólnego, ale to, co przeżył w ciągu kilku lat, na pewno zaowocuje w jego dalszej pracy.
– Tego ewangelicznego bycia jak dziecko uczyłem się właśnie w starym kościele – mówi. – Na początku był strach, jak zapomnieć o różnych schematach, jak się odnaleźć wśród tych szalejących dzieci. Ale potem przyszła wielka radość. Rodzice często pytają, skąd my mamy tyle cierpliwości podczas sprawowania Eucharystii z udziałem dzieci, a ja myślę sobie, że to przecież tylko godzina raz w tygodniu w niedzielę. Cóż to jest w porównaniu z codzienną pracą rodzicielską? A poza tym dla mnie to dziś frajda – dodaje. Brat Piotr bierze na barana 4-letniego Sławka i biegnie z nim do parku linowego. – Ten dzisiejszy piknik to dla dzieci niesamowita frajda – mówi Magda, mama Filipa. – Są zwierzęta, plac zabaw, duża trampolina, gokarty, no i przede wszystkim – ten park linowy...