Wiara jest łaską. Ja ten skarb otrzymałam mimo,że nie miałam wierzących rodziców. Bardzo staramy się z mężem przekazać nasze wartości dzieciom. Jednak jedno z nich już dorosłe nie chce przejąć ich jakby " z automatu". Widzę,że szuka ,ale na razie nie przyjmuje wiary jako swojej osobistej relacji,decyzji.Mówi,że tego nie czuje. Jest to dla mnie bardzo trudne.Staraliśmy się i wciąż staramy własnym świadectwem, modlitwą. Trzymają mnie słowa znajomego księdza,że dostał bazę i zawsze będzie wiedział gdzie wrócić. Niemniej na prawdę nikomu nie życzę takiego cierpienia rodzica i troszkę czasem zazdroszczę jeśli u kogoś tak bezproblemowo poszło...
Oboje moich dzieci wierzy, jednak tylko syn jest katolikiem. Córka od początku wychowywana jest w wierze ewangelickiej. Początkowo było to dla mnie ciężkie doświadczenie, jednak zawsze mam w głowie słowa Jezusa, że Poznacie ich po owocach. Dlatego też, gdy patrzę na córkę i męża i widzę miłe Bogu owoce, to jestem spokojna mimo ich odmiennej wiary.
KPK 1125 "...strona katolicka winna oświadczyć, że jest gotowa odsunąć od siebie niebezpieczeństwo utraty wiary, jak również złożyć szczere przyrzeczenie, że uczyni wszystko, co w jej mocy, aby wszystkie dzieci zostały ochrzczone i wychowane w Kościele katolickim; "
Kolejny raz widzę jak mało Pan wie o Kościele. Prawo Kanoniczne kieruje się zasadą, że prawo służy człowiekowi, a nie człowiek prawu. Wartością nadrzędną jest dobro małżonków i dzieci. Do tego dochodzi zwyczaj. W moim miejscu zamieszkania od wieków przyjmowana jest zasada, że synowie przyjmują wiarę ojca, a córki wiarę matki. U nas jest na odwrót.
Jasne, w sumie to cale Prawo Kanoniczne to taki zapis prawny, którego w sumie nie po co przestrzegać, a lokalny zwyczaj sprzeczny z tym prawem jest ważniejszy. To tak nie działa droga Pani, ale cóż. A i rozumiem, że albo ślub był u protestantów, albo coś było nie tak z odpowiedzią na pytanie "Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg was obdarzy?"
Dorosłemu dziecku trzeba pozwolić wybierać, choć może pobłądzić. Inaczej nigdy nie dorośnie do dojrzałej wiary. Bowiem wiara musi być osobistą decyzją każdego z nas, a nie wyborem rodziców narzucanym także dorosłemu dziecku
Wszyscy ludzie mający cel w życiu są wierzący. Nikt nie ma wiedzy na temat źródła i przyczyny powstania świata materialnego. Wszyscy mogą jedynie w to wierzyć. Przy tej okazji trzeba zauważyć, jak kłamliwie materialistów nazywa się "niewierzącymi" i "ateistami". Materializm jest religią wyrastającą z wiary w samoistne i bezprzyczynowe powstanie świata materialnego, bo religia jest światopoglądem, którego podstawą jest wiara w przyczynę i źródło powstania świata materialnego. Religia określa jej wyznawcy cel życia. Dla materialisty celem życia jest maksymalne używanie świata, bo materialiści wierzą, że oprócz świata materialnego, nie ma innego. Materialiści nie są też ateistami, bo dla nich bóstwem jest materia, ponieważ przypisują jej bycie absolutem, bo samoistnie powstała. Nie da się ewangelizować, posługując się nieprawdą, a więc na początku każdej ewangelizacji, musi być prawda o religii w ogóle i o poszczególnych religiach.
Ponieważ autor jest mężczyzną i pisze z własnego, męskiego punktu widzenia. Stąd typowo męskie sprowadzanie kobiety wyłącznie do roli darmowej opiekunki, kucharki i sprzątaczki.
Ponieważ z punktu widzenia miłości to miłość matczyna jest zawsze i jest to miłość bez zastrzeżeń. Równoważenie jej męskim punktem spojrzenia pozwala na choćby wypuszczanie dziecka z gniazda rodzinnego, czy też umożliwia wychowawcze korygowanie postaw dziecka. Dwie matki w domu i brak ojca niestety prowadzą na manowce wychowawcze.
Dziecko potrzebuje ojca i matki. Argumenty mężczyzn o większej wartości miłości matki są tylko przejawem ich lenistwa i braku odpowiedzialności za rodzinę.
"Argumenty mężczyzn o większej wartości miłości matki... " są dowiedziono naukowo prawdą. Z tym, że nie mówimy o wartości miłości, ale o jej różnorodności. Inna jest ta matczyna, a inna ojcowska. Próba zaprzeczania prowadzi do dosyć dziwnych relacji - dziecko ma dwie matki, hoc biologicznie jest to matka i ojciec.
Naukowo dowiedziono, że model, w którym matka zostaje w domu opiekować się dziećmi jest szkodliwy dla matki i dla dzieci. Wygodny jest tylko dla leniwych mężczyzn.
Punkt pierwszy wychowania w wierze to oboje rodzice wierzący. Punkt drugi, to oboje rodzice żyjący zawsze zgodnie z wiarą. Dziecko odkrywszy, że rodzice jedna czynią, a drugie mówią odejdzie od wiary uznając ją za coś niewiarygodnego. I nie pisze tutaj o jakiś wielkich rzeczach, ale takie małe kłamstewka, takie drobne uchybienia (choćby obgadywanie, drobne oszustewka, małe przekręciki) prowadzą od odrzucenia przez dziecko tego, w co kiedyś wierzyło. Bo dziecięca wiara jest prosta i bezkompromisowa. Bez całej tej późniejszej intelektualnej papki zwanej usprawiedliwianiem się. A i przy okazji - nie ma wiary martwej, więc nie ma i żywej. Jest albo wiara, albo niewiara.
niebezpieczeństwo utraty wiary, jak również złożyć szczere przyrzeczenie, że uczyni
wszystko, co w jej mocy, aby wszystkie dzieci zostały ochrzczone i wychowane w Kościele
katolickim; "
A i rozumiem, że albo ślub był u protestantów, albo coś było nie tak z odpowiedzią na pytanie "Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg was obdarzy?"
A i przy okazji - nie ma wiary martwej, więc nie ma i żywej. Jest albo wiara, albo niewiara.