"Bo przecież już wiadomo: idylli nie ma i nie będzie. Jest małżeńska… miłość."
Ciekawe co też Pani ma na myśli, pisząc te słowa? Przecież miłość małżeńska jest następstwem miłości oblubieńczej, czyli jej dalszym ciągiem, ale już po formalnym akcie, a to oznacza że dwoje ludzi jest tak sobie bliskich, że stanowią jakby jedno ciało. Tak, rozumiem dzisiaj takie małżeństwa to niezmiernie rzadka rzadkość. Większość kłamie przy ołtarzu, a ksiądz to kłamstwo błogosławi.
Weź ty już przestać wypisywać bzdury pod tekstami p. Agaty, bo się słabo robi. I czytać tych wypocin nie chce. Zabierz się za jakąś porządną pracę albo chociaż posprzątaj dom. Większy będzie pożytek. albo załóż bloga. moze ktoś będzie chciał twoje mądrości czytać. Ja z pewnością nie.
Wszystko ładnie, pięknie, ale najlepsze zakończenie: "Nie szukajcie więc prawdziwego Kościoła w sporze i w agresji. Kościół jest tam, gdzie wiara, nadzieja i miłość. I jest silny. Ale żeby zrozumieć, trzeba doświadczyć." I oto chodzi. A tak w ogóle podobają mi się takie ponowne odnawianie sakramentu małżeństwa.
Po co to całe odnawianie ślubów? Jak to kiedyś stwierdził mój znajomy: W czasie mszy z okazji 50-lecia małżeństwa nie będę powtarzać żadnych przysiąg. Ja mojej żonie ślubowałem raz - na całe życie. I tak ma zostać!
Ciekawe co też Pani ma na myśli, pisząc te słowa? Przecież miłość małżeńska jest następstwem miłości oblubieńczej, czyli jej dalszym ciągiem, ale już po formalnym akcie, a to oznacza że dwoje ludzi jest tak sobie bliskich, że stanowią jakby jedno ciało.
Tak, rozumiem dzisiaj takie małżeństwa to niezmiernie rzadka rzadkość. Większość kłamie przy ołtarzu, a ksiądz to kłamstwo błogosławi.
"Nie szukajcie więc prawdziwego Kościoła w sporze i w agresji. Kościół jest tam, gdzie wiara, nadzieja i miłość. I jest silny. Ale żeby zrozumieć, trzeba doświadczyć."
I oto chodzi.
A tak w ogóle podobają mi się takie ponowne odnawianie sakramentu małżeństwa.