chodzilsmy z mężem 4 lata przed ślubem da się życ w czystości,jeśli wazna dla młodych jest wiara,zanim poznałam męża 2 chłopców z którymi"chodziłam" po usłyszeniu że dla mnie "seks po ślubie" brało nogi i ich nie było!to na czym im zależało??dziewczyny nie dajcie się jesli tak powiesz chlopakowi sprawdzisz jego reakcje ,czy mu na Tobie zależy czy na Twoim ciele......
ja z obecną żoną (wzięliśmy ślub w tym miesiącu :) ) też czekaliśmy z seksem do małżeństwa. I dało radę, to nauczyło nas wiele, pozwalało się skupić na potrzebach drugiej osoby (ale też i własnych, bo tych wbrew pozorom nie zawsze jesteśmy swiadomi). I widać teraz, że w małżeństwie z pewnymi sprawami jest duuużo prościej, co też zadziwia innych - mianowicie umiejętnosc rozwiazywania konfliktów. Tego nie ma sie bez dobrze przezytego narzeczeństwa. A przez konflitky czesto malzenstwa sie rozpadają.
apelowałbym nawet o wiecej niz tylko dbanie o narzeczenstwo (to dobra idea). Potrzeba tez ze strony KK wsparcia i mówienia JAK zyc, by odmawianie sobie seksu przed slubem nie bylo męczarnią. To wazne, bo to trudne a w trudnym chcemy liczyc na pomoc Pasterzy. jooooooł
gość: licytacja na staż małżeństwa? Znam wiele małżeństw dłużej trwających w małżeństwie niż ja, jak Bóg da, wszystko jeszcze przede mną. Czy to jednak nie pozwala mi wg Ciebie się wypowiedzieć? Jasne, że sprawa małżeństwa jest bardziej skomplikowana, trudno zawrzeć jednak w komentarzu streszczenie np. nauczania JPII na ten temat.
Myślę, że problem tkwi przede wszystkim w rozumieniu miłości jako egoistycznych emocji na czyjś temat. Takie uczucia faktycznie można mieć do każdego kto "mnie podnieca" - osoby tej samej płci, zwierzęcia, kamienia. Zostało zapomniane to, że miłość to przede wszystkim DOSTRZEGANIE DOBRA W DRUGIM CZŁOWIEKU. Współpraca z tym dobrem, rozumienie go i spólne rozwijanie. Na tej bazie mogą się zrodzić emocje, ale można też w ten sposób kochać nieprzyjaciół. Najważniejsza więc jest inteligencja Dobra.
Uważasz, że wszystkie pary, które mieszkają i współżyją przed ślubem to emocjonalni egoiści, którzy nie dostrzegają dobra w drugim człowieku? Jest tylko czarne albo białe, tak?
Nie ma dlatego, że ty tak mówisz, czy dlatego, że jest to prawda absolutna i ludzie których widzimy wokół nie istnieją? Nie ma par niewierzących albo o innych niż twoje poglądach? Nie rozumiem twojego oksymorou
~student z pewnoscia nie zaprzecza istnieniu ludzi o innych pogladach niz jego, ale zarazem slusznie pisze, ze "wolne zwiazki" to (z punktu widzenia logiki jezyka) contradictio in terminis; zestawienie znaczen tych 2 slow wzajemnie sie wyklucza i jest wewnetrznie sprzeczne .
Jesli dwoje ludzi jest zwiazanych ze soba, to sila rzeczy nie sa oni wolni, bo zyja w zwiazku.
Dobrze byloby wymyslic jakas bardziej adekwatna nazwe dla tego rodzaju relacji miedzy ludzmi zamiast rozszerzac slownik falszywych pojec i eufemizmow.
"Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" Mt 5, 37
Dokładnie - dewaluacja stała się faktem. Niech też wszyscy którzy żyją albo żyli przed ślubem w konkubinacie wiedzą, że Kościół nie potępia ich! Mówi, że te czyny są grzeszne, ale nie potępia osoby. Osobiście współczuje sobie i innym młodym osobom, że musimy żyć w tym hiperzseksualizowanym świecie, kiedyś było łatwiej o czystość. My z narzeczoną bierzemy ślub za 3 miesiące, nie współżyliśmy przed ślubem, jednak nie uważam tego za powód do chluby, bo sami byśmy nie wytrwali. Jest to dla nas specjalna łaska od Boga. Odnośnie tego jak inni ludzie to postrzegają napiszę krótko - nie postrzegają, wara im od moich prywatnych spraw. Jeśli wygramy walkę o duszę człowieka, to i z pomocą Bożą jego seksualność uporządkuje.
Nie rozumiem o co ten szum, i ciągłe piętnowanie takich ludzi. Czasem ma wrażenie że w mediach katolickich rozmawia się tylko o polityce albo właśnie na takie tematy społeczne. A czemu nie porozmawia się na tematy o aferach w kościele, o tym co mówi papież Franciszek, o przekrętach w kurii rzymskiej? Bo to nie wygodne? bo ludzie się zgorszą? może i tak ale czy jak piszemy na takie tematy to czy jesteśmy wiarygodni? a może lepiej pewne sprawy przemilczeć a zająć się mniej ważniejszymy? Poza tym takich ludzi kościół często nie słucha bierze KKK i powtarza jak świadkowie Jechowi. Czy na pewno o to chodzi w kościele? Poza tym piszecie o specjalistach w dziedzinie małżeństwa ile z tych specjalistów jest w związkach małżeńskich? wie jak się żyje w takiej rodzinie, zna problemy które musi przebrnąć rodzina. Moim zadaniem artykuł nie rzetelny i jednostronny. Poza tym ludzie to nie sam lud głupi z przed 100 lata ale ludzie którzy szukają odpowiedzi dlaczego? konkretów...
Zaraz takie brzydkie słowa jak dewaluacja. Ja bym to nazwał reformą małżeństwa w duchu Soboru Watykańskiego. W końcu to małżeństwo jest dla człowieka a nie człowiek dla małżeństwa.
Błąd w założeniach, nie wszystkie pary mieszkające razem ograniczają swój związek do seksu. Nie demonizujmy, problemem nie jest mieszkanie razem, ale nastawienie społeczeństwa, a szczególnie rodziców, dla których organizacja wesela jest ważniejsza niż ślub.
Konkubinat (mieszkanie ze sobą na wzór małżeństwa nie będąc małżeństwem) - bez względu na seks - jest grzechem zgorszenia = problemem. To nie jest demonizowanie - demonizowaniem jest wpuszczanie demona do swojego życia przez konkubentów.
Gosc 16:06 Nie myl pojec, bo napietnowanie grzechu zgorszenia nie ma nic wspolnego z dewocja!
Sam Jezus byl niezwykle surowy i stanowczy w jego ocenie:
"Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie". (Łk 17,1-2)
Na udane małżeństwo nie ma jednej recepty! Znam sporo małżeństw które żyły w czystości przed ślubem ( w tym takie które brały slub na pielgrzymce na Jasną Górę ) i takie które żyły kilka lat przed ślubem w konkubinacie. W obu przypadkach jest taki sam procent rozwodów! Są to wszystko osoby z naszych rodzin i wśród znajomych (nawiasem mówiąc jesteśmy jedynym małżeństwem z długim 25 letnim stażem :( ). Myślę że to tak naprawdę wszystko zależy od dojrzałości emocjonalnej człowieka. Bo i w małżeństwach związanych z ruchem światło życie , także doszło do rozpadu ☹️ Kilku małżeństw.
Myślę, że się mylisz. Jezus powołuje nas do szczęścia w małżeństwie, Kościół mówi jak najlepiej do tego dojść. Wszelkie rozwody wynikają z grzechu, najczęściej egoizmu. Faktycznie rozwody zdarzają się również wśród ludzi głęboko wierzących, ale są nieporównywalnie rzadsze. Wg badań odsetek rozwodów wśród nich to 0,5%. Porównaj to ze średnią 30% wśród społeczeństwa...
O jakich badaniach mówisz? Moje doświadczenie życiowe raczej potwierdza to, o czym pisze Zuzanna (choć akturat wśród moich znajomych odsetek rozwodów jest poniżej średniej). Na ślubie mojego brata ksiądz życzył im na kazaniu przede wszystkim wzajemnego szacunku. Z perspektywy widzę, że faktycznie on jest w małżeństwie kluczowy.
google nie gryzie, np.: http://familiachristiana.pl/statystyki.html https://www.salon24.pl/u/matthew24/619975,praktyki-religijne-praktycznie-wykluczaja-mozliwosc-rozwodu
oczywiście, że szacunek jest ważny, ale małżeństwo oparte tylko na szacunku... nie wyobrażam sobie tego. Dla mnie fundamentem małżeństwa jest Miłość. nie jako emocja, tylko nasza w wolności podjęta decyzja. Z niej wynika szacunek, odpowiedzialność, itp. Znam jedno niewyczerpane jej źródło - Jezusa Chrystusa
t badania to bzdura. roi sie od artefaktow w metodologii w dodatku ktorej szczegoly sa zatajone. może gama sie zachwycac dalej. nie ma jak badanka pod teze.
Moje doświadczenie z grubsza potwierdza te badania. Znam kilkaset szczęśliwych małżeństw zaangażowanych w życie Kościoła, ze wspólnot DK, neo, czy Odnowy; znam jeden przypadek rozwodu z tej grupy osobiście, o drugim słyszałem :-( - zawsze to smutna wiadomość. W pracy jest odwrotnie - znam tylko parę osób, które nie są po, albo w trakcie rozwodu... Wydaje mi się, że kluczowe dla trwałości małżeństwa jest przyjęcie nauki Kościoła w kwestii antykoncepcji i planowana rodziny.
"głęboko wierzący" to nie koniecznie ci często chodzący po pielgrzymkach, czasem ma dobrze w głowie i mocny kręgosłup moralny, bo tak go życie ukształtowało i się tego potrafi trzymać, a nie że się nasłuchał tu i tam rekolekcji i innych ochów i achów
Co za bzdura. Przecież każdy z nas grzeszy. W trakcie narzeczeństwa również. Idąc tym tokiem rozumowania, to należałoby narzeczeństwo zlikwidować, bo wtedy w narzeczeństwie nie nagrzeszymy, a więc kryzysów w małżeństwie nie będzie.
Wartoby sie było zastanowić jak wyglądają szumnie nazywane "nauki przedślubne" kto jest na bieżąco to wie... a moze Kosciol nie powinien tak latwo wszystkim rozdawać sakramentu małzenstwa to i wtedy nie byloby tak wielu ludzi którzy sieją zgorszenie rozwodami? Najpierw biorą slub w kosciele, bo ladnie wygląda, bo nie ma atrakcyjnej alternatywy wizualnej, zupelnie nie utożsamiając sie z KK a pozniej sie rozwodza.. jak to wygląda w statystykach? Nie widac zupelnie ze to byly osoby nieprzygotowe do sakramentu malzenstwa ale widać ze chrzescijanie rozwodzą sie rownie czesto..
@Andrel: równie często? wg badań rozwody wśród małżeństw na poważnie traktujących swoją wiarę to 0,5% vs ponad 30% dla całości społeczeństwa. Jeśli chcesz poważnie traktować swoje małżeństwo, to możesz też poszukać dobrych kursów przedmałżeńskich, prowadzonych z zaangażowaniem i merytorycznych. Ja z moją obecną żoną uczęszczaliśmy na kurs małżeński 10 miesięcy plus 3 miesiące NPRu, dużo nam to dało. Było to 20 lat temu, ale obecnie też można takowe znaleźć.
google nie gryzie, np.: http://familiachristiana.pl/statystyki.html https://www.salon24.pl/u/matthew24/619975,praktyki-religijne-praktycznie-wykluczaja-mozliwosc-rozwodu
A może jest inaczej, niż to piszą autorzy. Może młodzi ludzie nie mają problemu z małżeństwem, ale z obłudą pokolenia naszego, czyli ich rodziców. Pokolenia, w którym wiele dzieci to "wcześniaki" bo przecież (podobno) zachowywaliśmy czystość przedmałżeńską i wtedy (podobno) nie było konkubinatów. Owszem, kiedyś społecznie niedopuszczalne było mieszkanie bez ślubu, ale nie zmienia to faktu, że istniał problem ślubu z przymusu ciąży i problem, jak ukryć "brzuch" pod suknią panny młodej. Nawet nie warto pisać o ówczesnych zdradach małżeńskich, o dzieciach pozamałżeńskich bo to nic nowego.
A dziś jedynie widać efekty wielu pokoleń niszczących pojęcie małżeństwa. I w sumie z ludzkiego punktu widzenia uczciwiej jest żyć nieformalnie na wzór małżeński niż w małżeństwie zawartym pod przymusem ciąży. Natomiast wyzwaniem dla nas, katolików jest przywrócenie wartości małżeństwu. Przez nasze świadectwa życia. Da się przeżyć do śmierci w małżeństwie raz zawartym, da się zachować wierność, uczciwość małżeńska. I nie jest to trudne, gdy małżeństwo buduje się w oparciu o Boga. Jak odbudujemy pojęcie małżeństwa, jak pokażemy że warto je zawierać w obecności Boga, to czas narzeczeństwa powróci do swej roli. Inaczej będzie to czas wyłącznie życia na próbę, a najważniejszym na co się latami czeka do ślubu będzie wesele w popularnej sali weselnej.
Proszę nie uogólniaj. Ja wcale nie czuję się"obłudny". Grzech zawsze był obecny w historii człowieka. Problem pojawia się wtedy, gdy nie uważa się już go za coś złego. Wartości małżeństwa próbuje się pozbawić w obecnym czasie przez nachalną propagandę mediów, homo+ i innych i niestety widać, że to przynosi efekty. Dobre małżeństwa są mniej widoczne - może to nasze zadanie, aby właśnie je pokazywać.
Oczywiście ze normalność, czyli normalne życie w małżeństwie nie jest i nie będzie medialnie ciekawe. I oczywistym jest ze dziś medialny przekaz nie ma na celu promowania normalności małżeństw.
Ale nie zmienia to faktu, że nasze pokolenie przyczyniło się do zniszczenia instytucji małżeństwa. I to pomimo że w moim otoczeniu zdecydowana większość to małżeństwa jak na dzisiejsze warunki z długim stażem.
nie wiem, co dla Ciebie znaczy "moje pokolenie". 30-latki, 40-latki, 50-latki? Ja się do niszczenia instytucji małżeństwa nie przyznaję ;-). Wydaje mi się, że do obecnego postrzegania małżeństwa przyczyniła się głównie rewolucja seksualna, ale z silną rodziną walczył również komunizm - do dzisiaj widać rany wynikające np. z alkoholizmu. Według objawień fatimskich ostateczna walka ze szatanem rozegra się właśnie o rodziny. @gość: myślisz, że udane, szczęśliwe małżeństwa to tylko dziadkowie? Znam takowe praktycznie w każdym wieku.
Moje pokolenie to pokolenie rodziców dzieci wchodzących w dorosłość i w samodzielne życie.
A komunizm paradoksalnie wzmacniał małżeństwa odcinając nas od zachodnich trendów. Stąd dziś mamy taką gwałtowną pogoń za zachodnią (pseudo) moralnością.
I oczywiście objawienia fatimskie mówią prawdę. Nic nie niszczy człowieka tak, jak uwikłanie się w rozwód, nic nie niszczy dziecka tak, jak wychowywanie bez rodziny, czy też w skonfliktowanie rodzinnie gdy dziecko staje się elementem rozgrywek dorosłych. Piekło ludzie sami sobie już tutaj na ziemi tworzą przez negowanie wartości małżeństwa.
O tempora, o mores! ;-) Pytanie co my z tym zrobimy. Niestety komunizm rozpijał społeczeństwo, przez co uderzał w rodziny. Bardzo wiele złego się w rodzinach stało i dzieje przez alkoholizm, czego skutki do tej pory częściowo moja rodzina nadal odczuwa. PS. W takim razie z grubsza jesteśmy tym samym pokoleniem.
Sam Ratzinger stwierdził że nie wiadomo co pochodzi od Boga a co od dzieci. Katolik nie ma obowiązku wiary w objawienia prywatne. Ja w nie nie wierzę. Medjugorie to już cyrk na kółkach. Faustyna zaś była po prostu zaburzona psychicznie i niedokładnie zbadana http://pl.soc.religia.narkive.com/EnfluAIx/siostra-faustyna-analiza-psychiatry-prof-strojnowskiego
Emmerich - niby mistyczka - twierdziła w swoich objawieniach itp. że Maria Magdalena była zepsuta do szpiku kości nierządnicą która była po prostu zboczona... itp. jeśli masz pojęcie Gościu z 18:21 kim tak naprawdę była Maria Magdalena i kto zrobił z niej rzekomą nierządnicę którą nie była w rzeczywistości to własnie tyle są warte te wszystkie wymysły tzw. objawień.
TomaszL uznanie przez KK objawienia nie dowodzi że jest ono prawdziwe lecz tylko, że nie jest sprzeczne z wiarą. KK nie potwierdza prawdziwości objawienia przez uznanie go. Doucz się nim coś napiszesz z czeluści swojej mniemanologii stosowanej.
"Doucz się nim coś napiszesz z czeluści swojej mniemanologii stosowanej. " - i znów brakuje argumentów merytorycznych. A co do objawień prywatnych, jeżeli Kościół je uznał za niesprzeczne z wiarą katolicką, znaczy że podważający je czynią to w imię swojej prywatnej (a nie katolickiej) wiary. To jest oczywistość.
łapanie chłopa na ciążę wiejska sztuczka, za dużo ludzi ze wsi do miasta ściągnięto i się rozniosła, ale chyba gorsza sprawa, kiedy większość kaznodziei też ze stanu chłopskiego nie potrafiła podobnych niuansów owieczkom przedstawić, a główny dogmat im znany to dogmat pełnej komory
Znam wiele "miastowych" przypadków ślubów po których dzieci rodziły się szybciej niż po 9 miesiącach od ślubu. Oczywiście czasami to są wcześniaki, ale są też "wcześniaki".
Dziś nikogo nie dziwi, ze welon panny młodej niesie ich dziecko. Ale tak tez było lata temu...
to było w związku z pokoleniem PRL i powszechnością w zaniedbaniu stanu narzeczeństwa zgodnego z nauką kk, obecne pokolenia to już w ogóle inne warunki
"to było w związku z pokoleniem PRL i powszechnością w zaniedbaniu stanu narzeczeństwa zgodnego z nauką kk," A wcześniej było pokolenie wojny i zaniedbania narzeczeństwa....
I o ile pamięć mnie nie myli, to w czasach PRLu kościoły były pełne, było wiele do dziś cenionych inicjatyw kościelnych, choćby Śluby Jasnogórskie, były pielgrzymki św. JPII z milionowymi tłumami i owacjami.
Pełne koscioły w PRL nie koniecznie były w związku z wiarą lecz faktem, że KK i zwłaszcza JP II był przeciwny komunizmowi. Motywacja u wielu była polityczna.
I jeszcze jedna uwaga - dziś w dobie socjalnego rozdawnictwa tak naprawdę materialnie nie opłaca się żyć w małżeństwie. Pomoc dla samotnych matek, wyręczanie w płaceniu alimentów, brak wymogów bycia małżeństwem przy zakupie mieszkania na raty i kolejne "wspaniałe" pomysły typu skończenie ze wspólnym rozliczaniem podatkowym małżonków powoduje, ze ekonomicznie lepiej jest żyć w konkubinacie. A trzeba pamiętać, że jedną z ważnych cech małżeństwa było zabezpieczenie materialne dla żony i dzieci. Dziś te role przejmują nadopiekuńcze państwa. W Polsce z dużym poparciem środowisk katolickich.
TomaszL - ale brednie. Nie zauważyłeś że kobiety PRACUJĄ i potrafią się utrzymać? A co do wymogu bycia w małżeństwie przy kupnie mieszkania na raty to już chyba odleciałeś jak Hermaszewski...daleko od rzeczywistości. Rozumiem, że singiel powinien cale życie przy rodzinie mieszkać i nie mieć prawa kupić sobie mieszkania na raty - gdyby taki wymóg jak pleciesz był stosowany ...
"Nie zauważyłeś że kobiety PRACUJĄ i potrafią się utrzymać?" Owszem, maja też nieślubne dzieci, biorą zasiłki z pomocy społecznej na te dzieci, czy też korzystają z fundusz alimentacyjnego, bo tatusiowie ich dzieci migają się skutecznie od płacenia alimentów. Pytanie, dlaczego zasiłki pomocowe są łatwiej przyznawane samotnym czy też "samotnym" matkom, niż rodzinie w której oboje rodziców pracuje?
"A co do wymogu bycia w małżeństwie przy kupnie mieszkania na raty to już chyba odleciałeś jak Hermaszewski." Para bez ślubu (nawet cywilnego) może bez przeszkód razem wziąć kredyt na ich wspólne mieszkanie.
TomaszL jak zwykle odpowiedzi nieadekwatne do postawionych tez. Przeczytaj sobie swoje wcześniejsze posty o udzielaniu singlom pożyczek bankowych. Poza tym: "Pytanie, dlaczego zasiłki pomocowe są łatwiej przyznawane samotnym czy też "samotnym" matkom, niż rodzinie w której oboje rodziców pracuje? " - co za bzdurne pytanie.... bo samotna matka ma mniej pieniędzy na utrzymanie siebie i dziecka niż rodzina gdzie dwoje ludzi pracuje. Wolisz dawać tym co maja więcej niż pomagać tym co mają mniej? Ale "pseudoprawackie" bzdety. Takie to mądre jak porady dla rządu \Korwina w sprawie opieki zdrowotnej.
No niestety nie sprawdziło się: była czystośc, była oaza rodzin, wspólna modlitwa a po latach okazało się, że mąż jest zwykłym oszustem finansowym, miłośnikiem pseudokredytów-chwilówek. Niczego się nie dorobił ani nawet kawalerki, ani własnego auta a długu ma setki tysięcy. Tak więc nie ma recepty na życie, niestety. Umie się świetnie modlić i idzie mu to tak samo dobrze jak wyłudzanie kasy od znajomych. A ponieważ bardzo kocha swoje dzieci pozostawi im po sobie masę długów.... A w narzeczeństwie można się pięknie kamuflować. I czystośc przedślubna ma się tak do perspektywy oszustwa jak życie mrówki do latania samolotem. Ideały ideałami a życie życiem...
Niestety, masz rację. Też znam małżeństwa, które ani czystość przedślubna ani pielgrzymki do Częstochowy czy różne formacje nie ustrzegły przed krachem i rozwodem. Teraz mam wielu znajomych w trudnym okresie "pustoszenia gniazda" i te małżeństwa - kiedyś zgodne i szczęśliwe - wyglądają kiepsko, nawet jak się nie rozwodzą. Nierzadko jest to dwoje ludzi, którzy wprawdzie mieszkają razem, ale stali się sobie obcy. Inni fundują sobie piekło bardzo brutalnego rozwodu.
Oczywistością są kryzysy małżeńskie. Wizja sielankowej romantycznej miłości jest bajką, ale też często zresztą jedną z przyczyn rozwodów.
Jednym z oczywistych kryzysów jest tzw. pustoszenie gniazda, bo wtedy trzeba na nowo definiować wiele celów wspólnego życia. Kończy się wychowanie i troska o dzieci, czyli to co przez wiele lat scalało małżeństwo czy wyciszały konflikty
@TomaszL - Kiedyś ten kryzys nie był tak ostry i długotrwały, bo ludzie mieli stosunkowo bliską perspektywę wnuków. Teraz ta perspektywa się znacznie oddaliła.
TomaszL nie bjaj niby psychologicznie bo opowiadasz już takie stereotypy rodem z Harlekinów że slabo się robi. Jeśli jedynym powodem zgody między małżeństwem jest zapychanie braku porozumienia i więzi małzeńskiej przez odchowywanie potomstwa to to jest złe małżeństwo. I żadne "pełne gniazda" tego nie zmienią.
@NJ - celem małżeństwa nie jest wychowywanie wnuków. Owszem dziadkowie mogą pomagać, ale nie powinni wnukami uciekać przed problemami małżeńskimi. Dramatem jest stawianie najpierw dzieci a później wnuków ponad małżeństwo.
@eSKa: Bo to nie jest gotowy przepis na szczęśliwe pożycie. To nie jest "automat", gdzie wrzuca się czystość przedmałżeńską, narzeczeństwo, modlitwę i wychodzi udane małżeństwo. To kawał pracy nad sobą i małżonkiem, gdzie np. czystość przedmałżeńska to efekt odpowiedzialności osób przygotowujących się do małżeństwa. Swoją drogą nie rozumiem przypadku, gdy ktoś szczerze modli się, bierze na poważnie swoją wiarę i małżeństwo, żyje w chrześcijańskiej wspólnocie, a jednocześnie oszukuje współmałżonka i rodzinę. Dla mnie to oznacza, że to od początku była jakaś poza, maska, która niewiele wspólnego miała z rzeczywistością.
jak z koniem na wyścigach trzeba umieć ocenić, cały mondro-miłosierne kaznodziejstwo człowieka nie wykieruje, jeśli dobrych zadatków nie ma, chyba gorzej bo zaciemnia obraz, bez tego na intuicję lepiej by było widać czego się można spodziewać
apelowałbym nawet o wiecej niz tylko dbanie o narzeczenstwo (to dobra idea). Potrzeba tez ze strony KK wsparcia i mówienia JAK zyc, by odmawianie sobie seksu przed slubem nie bylo męczarnią. To wazne, bo to trudne a w trudnym chcemy liczyc na pomoc Pasterzy. jooooooł
Zostało zapomniane to, że miłość to przede wszystkim DOSTRZEGANIE DOBRA W DRUGIM CZŁOWIEKU. Współpraca z tym dobrem, rozumienie go i spólne rozwijanie. Na tej bazie mogą się zrodzić emocje, ale można też w ten sposób kochać nieprzyjaciół. Najważniejsza więc jest inteligencja Dobra.
Jesli dwoje ludzi jest zwiazanych ze soba, to sila rzeczy nie sa oni wolni, bo zyja w zwiazku.
Dobrze byloby wymyslic jakas bardziej adekwatna nazwe dla tego rodzaju relacji miedzy ludzmi zamiast rozszerzac slownik falszywych pojec i eufemizmow.
"Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" Mt 5, 37
My z narzeczoną bierzemy ślub za 3 miesiące, nie współżyliśmy przed ślubem, jednak nie uważam tego za powód do chluby, bo sami byśmy nie wytrwali. Jest to dla nas specjalna łaska od Boga. Odnośnie tego jak inni ludzie to postrzegają napiszę krótko - nie postrzegają, wara im od moich prywatnych spraw.
Jeśli wygramy walkę o duszę człowieka, to i z pomocą Bożą jego seksualność uporządkuje.
[ Amerykańska sentencja (USA) ] : >>> Obserwując własne małżeństwo, patrz przez teleskop. Odwrotną stroną. <<< ;)
Ja bym to nazwał reformą małżeństwa w duchu Soboru Watykańskiego.
W końcu to małżeństwo jest dla człowieka a nie człowiek dla małżeństwa.
Sam Jezus byl niezwykle surowy i stanowczy w jego ocenie:
"Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie". (Łk 17,1-2)
http://familiachristiana.pl/statystyki.html
https://www.salon24.pl/u/matthew24/619975,praktyki-religijne-praktycznie-wykluczaja-mozliwosc-rozwodu
Wydaje mi się, że kluczowe dla trwałości małżeństwa jest przyjęcie nauki Kościoła w kwestii antykoncepcji i planowana rodziny.
Mi, w przeciwieństwie do osób, firm, promujących antykoncepcję i aborcję nikt nie płaci. :-)
http://familiachristiana.pl/statystyki.html
https://www.salon24.pl/u/matthew24/619975,praktyki-religijne-praktycznie-wykluczaja-mozliwosc-rozwodu
Pokolenia, w którym wiele dzieci to "wcześniaki" bo przecież (podobno) zachowywaliśmy czystość przedmałżeńską i wtedy (podobno) nie było konkubinatów. Owszem, kiedyś społecznie niedopuszczalne było mieszkanie bez ślubu, ale nie zmienia to faktu, że istniał problem ślubu z przymusu ciąży i problem, jak ukryć "brzuch" pod suknią panny młodej.
Nawet nie warto pisać o ówczesnych zdradach małżeńskich, o dzieciach pozamałżeńskich bo to nic nowego.
A dziś jedynie widać efekty wielu pokoleń niszczących pojęcie małżeństwa. I w sumie z ludzkiego punktu widzenia uczciwiej jest żyć nieformalnie na wzór małżeński niż w małżeństwie zawartym pod przymusem ciąży.
Natomiast wyzwaniem dla nas, katolików jest przywrócenie wartości małżeństwu. Przez nasze świadectwa życia. Da się przeżyć do śmierci w małżeństwie raz zawartym, da się zachować wierność, uczciwość małżeńska. I nie jest to trudne, gdy małżeństwo buduje się w oparciu o Boga.
Jak odbudujemy pojęcie małżeństwa, jak pokażemy że warto je zawierać w obecności Boga, to czas narzeczeństwa powróci do swej roli. Inaczej będzie to czas wyłącznie życia na próbę, a najważniejszym na co się latami czeka do ślubu będzie wesele w popularnej sali weselnej.
Wartości małżeństwa próbuje się pozbawić w obecnym czasie przez nachalną propagandę mediów, homo+ i innych i niestety widać, że to przynosi efekty. Dobre małżeństwa są mniej widoczne - może to nasze zadanie, aby właśnie je pokazywać.
Ale nie zmienia to faktu, że nasze pokolenie przyczyniło się do zniszczenia instytucji małżeństwa. I to pomimo że w moim otoczeniu zdecydowana większość to małżeństwa jak na dzisiejsze warunki z długim stażem.
Wydaje mi się, że do obecnego postrzegania małżeństwa przyczyniła się głównie rewolucja seksualna, ale z silną rodziną walczył również komunizm - do dzisiaj widać rany wynikające np. z alkoholizmu.
Według objawień fatimskich ostateczna walka ze szatanem rozegra się właśnie o rodziny.
@gość: myślisz, że udane, szczęśliwe małżeństwa to tylko dziadkowie? Znam takowe praktycznie w każdym wieku.
A komunizm paradoksalnie wzmacniał małżeństwa odcinając nas od zachodnich trendów. Stąd dziś mamy taką gwałtowną pogoń za zachodnią (pseudo) moralnością.
I oczywiście objawienia fatimskie mówią prawdę. Nic nie niszczy człowieka tak, jak uwikłanie się w rozwód, nic nie niszczy dziecka tak, jak wychowywanie bez rodziny, czy też w skonfliktowanie rodzinnie gdy dziecko staje się elementem rozgrywek dorosłych. Piekło ludzie sami sobie już tutaj na ziemi tworzą przez negowanie wartości małżeństwa.
Niestety komunizm rozpijał społeczeństwo, przez co uderzał w rodziny. Bardzo wiele złego się w rodzinach stało i dzieje przez alkoholizm, czego skutki do tej pory częściowo moja rodzina nadal odczuwa.
PS. W takim razie z grubsza jesteśmy tym samym pokoleniem.
A co do objawień prywatnych, jeżeli Kościół je uznał za niesprzeczne z wiarą katolicką, znaczy że podważający je czynią to w imię swojej prywatnej (a nie katolickiej) wiary. To jest oczywistość.
Dziś nikogo nie dziwi, ze welon panny młodej niesie ich dziecko. Ale tak tez było lata temu...
A wcześniej było pokolenie wojny i zaniedbania narzeczeństwa....
I o ile pamięć mnie nie myli, to w czasach PRLu kościoły były pełne, było wiele do dziś cenionych inicjatyw kościelnych, choćby Śluby Jasnogórskie, były pielgrzymki św. JPII z milionowymi tłumami i owacjami.
A trzeba pamiętać, że jedną z ważnych cech małżeństwa było zabezpieczenie materialne dla żony i dzieci. Dziś te role przejmują nadopiekuńcze państwa. W Polsce z dużym poparciem środowisk katolickich.
Owszem, maja też nieślubne dzieci, biorą zasiłki z pomocy społecznej na te dzieci, czy też korzystają z fundusz alimentacyjnego, bo tatusiowie ich dzieci migają się skutecznie od płacenia alimentów.
Pytanie, dlaczego zasiłki pomocowe są łatwiej przyznawane samotnym czy też "samotnym" matkom, niż rodzinie w której oboje rodziców pracuje?
"A co do wymogu bycia w małżeństwie przy kupnie mieszkania na raty to już chyba odleciałeś jak Hermaszewski."
Para bez ślubu (nawet cywilnego) może bez przeszkód razem wziąć kredyt na ich wspólne mieszkanie.
Jednym z oczywistych kryzysów jest tzw. pustoszenie gniazda, bo wtedy trzeba na nowo definiować wiele celów wspólnego życia. Kończy się wychowanie i troska o dzieci, czyli to co przez wiele lat scalało małżeństwo czy wyciszały konflikty
Dramatem jest stawianie najpierw dzieci a później wnuków ponad małżeństwo.
Swoją drogą nie rozumiem przypadku, gdy ktoś szczerze modli się, bierze na poważnie swoją wiarę i małżeństwo, żyje w chrześcijańskiej wspólnocie, a jednocześnie oszukuje współmałżonka i rodzinę. Dla mnie to oznacza, że to od początku była jakaś poza, maska, która niewiele wspólnego miała z rzeczywistością.