– Gdy koczowałam przy łóżku wnuka, modliłam się, żebym mogła być w tym domu. I jestem! Chwała Bogu za ludzi, którzy tu o nas dbają – cieszy się pani Teresa, babcia 16-letniego Kuby.
To były chyba 40. urodziny. Pokłóciłem się z żoną. Wyszedłem z domu i wsiadłem do autobusu. Jechałem obok kościoła kapucynów. Coś mnie tknęło. Wysiadłem. Zapukałem na furtę i powiedziałem, że chcę wstąpić do zakonu.
To w domu trzeba się nawzajem ratować. I należy to robić codziennie, bo terapii potrzebują nie tylko najmłodsi, ale również ich rodzice.
Uciekają od wojny, prześladowań politycznych i religijnych oraz biedy. W Polsce szukają lepszego życia.
Strapionych pocieszać... to jeden z uczynków miłosierdzia co do duszy. Ale nie chodzi tu o litowanie się czy udzielanie tanich rad. Żeby pocieszać, trzeba kochać...
O nadziei na zmartwychwstanie z Ewą Bodek, kiedyś wolontariuszką i koordynatorką wolontariatu w Hospicjum św. Łazarza, a obecnie podopieczną hospicjum, rozmawia Monika Łącka.
Tak zaczyna się artykuł w „New York Timesie” z 23 sierpnia 1871 r., będący wynikiem dziennikarskiego śledztwa dotyczącego zabijania nienarodzonych w Nowym Jorku.
Cukrzyca przestała być chorobą trapiącą wyłącznie ludzi starszych. Obecnie prawie 10 proc. diabetyków to dzieci i dorastająca młodzież.
Tabletki „dzień po” znów na receptę. Jednak dyskusje wokół sprawy będą się raczej wzmagać niż wyciszać.
Troje dzieci, kochający się rodzice, dobra babcia. Bez miłości tego wszystkiego by nie udźwignęli.