Maria Pietrusza-Budzyńska, prezydent i założycielka Fundacji "Teatroterapia Lubelska", mówi o dorosłych z niepełnosprawnością intelektualną, dystansie między ludźmi i rzeczywistości, której nie znamy.
Po prostu lalka? Jeśli się lepiej przyjrzeć, okazuje się, że kukiełka, pacynka, jawajka, marionetka albo pyskówka. Niełatwo ją ożywić. Żeby się to udało, warto także nauczyć się... szczekać.
Choć nie są już pierwszej młodości, z entuzjazmem uczą się aktorstwa. Poddają się magii scenicznych desek, oślepiających reflektorów i oklasków. I nie dają się starości.
Gdyby Paweł żył… pewnie wszystko byłoby inaczej. A tak Franek oddaje się piłce nożnej, Karol nie wyklucza aktorstwa, a mama Kinga wcale nie jest nowoczesną kurą domową.
− Przecież wiem, że mam zespół Downa. Jestem inny, ale nie gorszy. Jestem wyjątkowy − mówi 34-letni Michał Milka, aktor, fotograf, malarz.
Był listopad 2016 roku. Do sali przy ul. Fatimskiej, w której odbywały się warsztaty terapii zajęciowej prowadzone przez Stowarzyszenie „Klika”, wszedł Maciej Sikorski, nowy instruktor.
– Każdy z nas powinien dbać o to, jak mówi. Każdy, bez względu na zawód. A żeby ładnie mówić, nie trzeba mówić dużo – uważa Edyta.
W kawiarni przeszkadza im gwar, a w domu samotność. Dlatego też warszawskim freelancerom z pomocą przychodzą firmy organizujące tzw. coworking. Kolejne takie miejsce planuje otworzyć także i Ratusz.
Spotykają się raz w tygodniu, by uczyć się sztuki teatralnej. Przy okazji uczą się też sztuki życia.
Sala tonie w mroku, jedyny snop światła pada na drzwi, w których staje ona – Markiza...