Nie brakuje różnego rodzaju przedsięwzięć charytatywnych. Ale organizowanych przez dzieci i młodzież dla swoich rówieśników jest niewiele.
Przed sceną gromada maluchów na materacach, oczy wpatrzone w kukiełki. Klasyczna „Opowieść wigilijna” Karola Dickensa trochę bawi, a trochę przestrasza, głównie jednak poucza, że święta to dobry czas na okazywanie serca.
– Wiemy, jak ważne jest życie. Jeśli można je uratować bądź przedłużyć, warto to robić. Pomoc zmienia serce ofiarodawcy, a choremu daje nadzieję. To lek, którego nie można kupić w żadnej aptece – mówi Justyna Panfilewicz.
– Jesteśmy tacy młodzi-starzy ludzie – mówią. – Chyba moglibyśmy się urodzić w jakiejś poprzedniej epoce. Warszawa ani życie w światku aktorskim nie przetrąciły nam kręgosłupów.
Maryja marzy o różowych kapciach, św. Józef lubi wędrować do Betlejem, a anioł – jak to anioł – chce pomagać. Taki oto żywot wiodą jasełkowe postacie…
Rozmowa z rodzicami zwykle zaczynała się tak: – Mamo, gdybym umarła albo zginęła... – Dziecko, nawet nie mów takich głupot! – … to chciałabym komuś podarować „drugie życie”.
Ewa Gorzelak opowiada o złej chorobie dziecka, z której powstała dobra fundacja.