W nocy z 16 na 17 września późnym wieczorem podpalono samochód należący do Fundacji Pro-Prawo do Życia, pokazujący skutki zabijania nienarodzonych. Samochód stał przy ul. Emiliana Konopczyńskiego w Warszawie.
Wystarczy 10 minut w nagrzanym, zamkniętym pojeździe, by nasze dziecko się udusiło.
Ludzie kupują samochody, żeby nie musieć poruszać się pieszo. On sprzedał samochód, aby móc na własnych nogach przebiec 2944 kilometry.
O mały włos nie doszło do tragedii. Rodzice zostawili dziecko w nagrzanym samochodzie i poszli na zakupy. Półprzytomną dziewczynkę uratowali policjanci.
Sześcioraczki dostały w prezencie samochód. Reakcje pokazują obraz naszego społeczeństwa niemal jak w soczewce.
Usłyszał tylko tępe uderzenie. Kiedy wybiegł z samochodu, zobaczył leżącą na ulicy dziewczynkę, a obok niej rower.
Policja i straż miejska apelują, aby w czasie upałów nie zostawiać zwierzęcia w rozgrzanym samochodzie, nawet na chwilę.
W ostatnich latach coraz chętniej zamieniamy samochody na rowery. Za sprawą rosnących cen paliw obserwujemy utrwalanie się tego trendu.
Najstarszy w ich załodze jest... samochód. 30-letni uaz ma przed sobą trudne zadanie – dowieźć czwórkę śmiałków do Azji Środkowej.
- Ostatnio znów widziałam wyrzucanego z samochodu szczeniaka. Ci Ludzie chyba nie mają sumienia! - denerwuje się Dorota Szwed, wolontariuszka skierniewickiego schroniska.