Pielgrzymujący po świecie obraz matki Bożej Częstochowskiej zawita do zakładu karnego, w którym więziona jest kanadyjska obrończyni życia.
Każdy z 10 byłych już więźniów przeszedł 900 kilometrów. Miesiąc życia spędzili w drodze. Po co? By przekonać się, jak francuska metoda resocjalizacji sprawdza się u nas. Dzięki niej zaczęli nowe życie.
Z dyrektorem koszalińskiego więziennictwa płk. Krzysztofem Olkowiczem rozmawia Karolina Pawłowska
7 tys. uczestników z Polski i zagranicy. 350 warsztatów w 60 różnych miejscowościach. To bilans liczbowy. O bilansie duchowym świadczą relacje uczestników warsztatów prowadzonych w Polsce i za granicą.
Człowieka nie zmienia wysiłek i pokonana trasa. Zmieniają go napotkani ludzie. A tych w długiej trasie jest wielu.
Z ks. Jerzym mam pewną umowę. Jeśli umrę pierwsza, to odprawi mój pogrzeb i dopilnuje, by na pomniku zostało napisane: „Najlepsza kapciarka świata”...
– Kiedy byłam małą dziewczynką, mama mówiła do mnie: „Jadziu, masz takie uśmiechnięte oczy”. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się śmiałam – mówi pani Jadwiga.
Gdy wyruszał w drogę, był podróżnikiem, wędrowcem mającym samotnie zmierzyć się ze szlakiem. Jak przyznaje jednak, z każdym przebytym kilometrem coraz bardziej staje się pielgrzymem.
Wprowadzenie ustawowych przesłanek do kwalifikowania więźniów jako szczególnie niebezpiecznych przewiduje nowelizacja Kodeksu karnego wykonawczego, uchwalona w piątek przez Sejm. Dotąd ustawa nie przewidywała takich precyzyjnych przesłanek.
Ten wrocławski teatr jest bardzo podobny do łodzi Noego. Nie tylko z nazwy. Podobnie jak biblijny statek chroni ludzi przez potopem.