Podobno by rozwinąć skrzydła bądź zwyczajnie zrealizować swoje marzenia, wystarczy mieć dobry pomysł i dostęp do internetu.
Warsztaty Terapii Zajęciowej u stóp Pienin świętowały 10-lecie istnienia. Za sprawą uczestników mają znacznie dłuższą i bogatszą historię.
Parkinson - choć diagnoza brzmiała jak wyrok, nie była dla mnie zaskoczeniem. Paradoksalnie, przyniosła ulgę...
Ich nazwa wzięła się z tego, że nie wiedzieli, co wpisać w danej rubryce formularza zgłoszeniowego na jeden z przeglądów. Ale teraz tłumaczą ją tym, że są w stanie zagrać wszystko. Cokolwiek.
Mają swoje prawo, które znaczy więcej niż wszelkie zapisane kodeksy, swoją tradycję, której z dumą strzegą, i choć żyją obok nas, niewiele wiemy o romskich sąsiadach.
Ile mam dzieci? Jednego adoptowanego syna... – mówi Zofia Czuk z Jastrzębia-Zdroju. – No dobrze, mam wiele duchowych dzieci, nawet ich chyba nie zliczę. Ale Adaś jest tylko mój, a ja jestem jego mamą.
– Kiedy po raz pierwszy wyszliśmy na dłuższy spacer, zatrzymał nas mężczyzna i o coś zapytał. Odpowiedzieliśmy po arabsku, że nie jesteśmy stąd. Wtedy sympatyczny pan się wystraszył. Może pomyślał: „terroryści”? – zastanawiają się Firas i Fadi.
Stojący po kolana w wodzie chłopczyk walczy z falą odbojową wyrywającą mu z rąk materac.
– Po wybudzeniu ze śpiączki nie poznawałem rodziny, nie wiedziałem nawet, jak się nazywam i kim jestem. Gdy dostawałem jedzenie, nie potrafiłem ze wszystkich rzeczy skorzystać. Raz chciałem zjeść banana ze skórką – wspomina Jacek, uczestnik wczasorekolekcji.
– Kiedy wzięłam na ręce malucha, momentalnie przestał płakać. Poczułam bicie jego serca, a on delikatnie uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Tak, jakby chciał powiedzieć: „Dziękuję” – opowiada s. Samuela, kierownik Domu Samotnej Matki Caritas w Matemblewie.