Mija drugi tydzień salezjańskich półkolonii dla dzieci. Wszędzie słychać gwar, śpiew, radosne okrzyki. Na 190 uczestników przypada 90 wolontariuszy.
Gdy trzeba komuś ratować życie, cenna jest każda minuta. Jeśli w pobliżu jest urządzenie pomagające przywrócić prawidłowe krążenie, szanse na ratunek są znacznie większe.
Wyrwani przed laty z rodzinnej ziemi przyjechali tu pełni nadziei na nowe życie. Dziś wspominają pełni wzruszeń i emocji.
Ewa i Andrzej Blachowie są małżeństwem od blisko 40 lat. Wychowali 36 dzieci. Cieszą się 16 wnukami.
Wielu młodych ludzi mówi: „lubię pomagać”. Jednak nie każdy wie, jak się do tego zabrać. Listopadowe szkolenie SKC uczyło, jak pomagać w nieszczęśliwych wypadkach.
Czasami ktoś płacze w słuchawkę, dzieje się dramat. Ktoś już nie żyje albo chce się zabić. 112 ratuje życie. Dosłownie.
Mają po 20, 30, 40 lat i poczucie, że wreszcie żyją. Przez siedem godzin dziennie stoją przy wolno przesuwającej się taśmie, wybierając z niej szkło, plastik, kartony. Nudne? Ależ skąd. Brudne? Może trochę… Ale jakie ważne!
Lot trzmiela urąga prawom fizyki. Obliczono, że jego małe skrzydełka nie powinny unieść pękatego owada, a jednak unoszą. Ze szkołą w Rudniku jest podobnie. Dziesięć lat temu gmina uznała jej istnienie za nieopłacalne. Tymczasem szkoła działa i ma się dobrze.
- Ludzie Boga są wszędzie. Lekarze naprotechnologii to jego aniołowie - stwierdzają rodzice Teosia i rodzice Igi.
O tym, że przyjaciół poznaje się w biedzie, przekonali się znani krakowscy podróżnicy Elżbieta i Andrzej Lisowscy, gdy ogień doszczętnie strawił ich mieszkanie.