W domu Rożków wszystko mnoży się przez osiem. Także miłość. Choć nikt tu nie używa wielkich słów, bo ze zwykłych tworzy się to, co najważniejsze.
Już wtedy, w 1987 r., wiedziałam, że nie mogę mieć dzieci. Moja mama przyjechała z wczasów i powiedziała: „Słuchaj, jest dziewczynka, którą mogłabyś wziąć”. I ja pojechałam po tę dziewczynkę, przywiozłam ją do domu.
Bez piwa, cygar i szybkich wozów. To opowieść o sile, odwadze i wierze, która jest źródłem miłości.
Niektóre maluchy leżą tu już od czterech tygodni. Zamiast spędzać wolny czas z najbliższymi, walczą o odzyskanie zdrowia. Czasem przegrywają tę walkę.
Każdego dnia przez kilka godzin po szkole ponad 40 dzieci ma gdzie odrobić lekcje i z kim się bawić, a przede wszystkim są pod dobrą opieką. Placówka działa od blisko 20 lat przy parafii św. Antoniego we Wrocławiu. Dla wielu dzieci to szansa, by podciągnąć się w nauce i przeżyć coś niezwykłego.
Co emeryci robią w wakacje? Najczęściej to samo, co przez pozostałe dziesięć miesięcy w roku – siedzą w domu. Możesz podarować im chociaż jeden urlopowy dzień.
Kaja miała wszystko: dom, męża, dobrą pracę, wczasy za granicą. Miała też czasami siniaki chowane pod długimi rękawami, spodniami i ciemnymi okularami. I całą litanię przygotowanych wyjaśnień. Bo kto uwierzy, że jest bita?
Pięcioosobowa rodzina Nowakowskich nie wie, co to nuda. – Bo każdy z nas ma swoje hobby – przyznają.
Małżonkowie proszą o nie w modlitwie, ale szukają też pomocy medycznej. Nie zawsze wiedzą, że oprócz sprzecznych z nauczaniem Kościoła zabiegów sztucznego zapłodnienia in vitro mają do wyboru zgodną z naturą – i znacznie skuteczniejszą! – naprotechnologię. Ta ostatnia metoda jest dla małżonków pragnących zostać rodzicami bardzo cenną propozycją.
Codzienność tylko z pozoru jest szara i nużąca. Nie trzeba pieniędzy, żeby ją ożywić, potrzeba czegoś więcej.