Fundacja Szczęśliwe Dzieciństwo z Lublina od wielu lat zajmuje się wychowaniem dzieci i młodzieży. Teraz ma plan, by w nietypowy sposób pomóc najmłodszym potrzebującym.
– Perspektywa zdecydowanie się poszerza. Bo dociera do ciebie, jak wiele masz w życiu, a dwója z matmy to nie koniec świata – mówi Hania Renke.
– W rodzinach wielodzietnych radości się mnożą, a cierpienia dzielą – twierdzi Rosa Pich-Aguilera. Wie, co mówi, sama miała szesnaścioro rodzeństwa, a jej mąż – czternaścioro. Razem doczekali się osiemnaściorga dzieci.
To jest początek ewangelizacji – mając Jezusa w sercu, nie taić swego skarbu. Nie narzucając się, prowokować innych do ożywienia ukrytej w sercach wiary.
– Widziałem te wszystkie dary i jestem w szoku. Spodziewałem się, że może być wiele, ale nie aż tyle! – mówił oblat brat Sebastian Jankowski, uśmiechając się od ucha do ucha.
Kiedy mieli spotkać się po raz pierwszy, nie wiadomo, kto bał się bardziej. Krystian, który chował się za firanką, czy Agnieszka z Jarkiem, którzy chcieli się z nim zaprzyjaźnić.
Samotne matki uczą się artystycznego szycia, papieroplastyki, stylizacji paznokci, bo chcą być niezależne.
– Nie wyobrażam sobie, żeby tego domu nie było – stwierdza pani Agata. – Nie mogłam się doczekać końca przerwy wakacyjnej, bo zaczynałam się okrutnie nudzić. Zresztą nie tylko ja, ale my wszyscy.
Mieszkańców Lubelszczyzny interesuje nie tylko zdrowie, ale także poprawa jakości życia. I to do późnej starości. Jak to osiągnąć, radzili specjaliści w Puławach.
– Często dobre słowo lub wysłuchanie jest równie ważne jak talerz zupy czy kanapka – mówi s. Dorota SSND z Opola.