Podróże pod Bożym kloszem

Głogowianin, podróżnik, górnik, himalaista, a niedługo również ratownik górniczy. Zdobył wszystkie kontynenty. W pracy i życiowej pasji zawsze towarzyszy mu Bóg.

Na szczyt z moim Panem

Choć kontynenty odwiedził wszystkie, to jego marzeniem jest jeszcze zdobycie Korony Ziemi. Na koncie ma już: Mont Blanc (Europa), Kilimandżaro (Afryka), Aconcaguę (Ameryka Południowa), Mount Mc Kinley (Ameryka Północna). Do zdobycia zostały jeszcze trzy: Piramida Carstensz (Australia i Oceania), Mount Vinson (Antarktyda) i Mount Everest (Azja). Te góry muszą poczekać, bo ważniejsza jest rodzina. – Kiedy pojawiły się dzieci, postanowiłem odłożyć na później wspinaczkę wysokogórską. Z uwagi na zagrożenia zmieniłem swoją pasję na wspólne, rodzinne, egzotyczne wyprawy w równie ciekawe miejsca, ale bardziej bezpieczne – stwierdza himalaista. W górach oprócz wiatru czuć „oddech Pana Boga”. Jest czas na refleksję, osobistą modlitwę i dziękowanie za piękno stworzenia. – Wierzę mocno, że Boża Opatrzność czuwa nade mną cały czas. Dodatkowo mam wsparcie w rodzinie. Kiedy jestem na wyprawie, to zawsze czuwają nade mną w modlitwie moja mama, żona i teściowa. To daje pewność, że nic mi się nie stanie. Trzeba jednak pamiętać, że pasja nie może zdominować życia rodzinnego, nie może być od niej ważniejsza – mówi S. Bieniek.

Wspinaczka wysokogórska daje mu ogromną satysfakcję. Obecnie odłożone marzenia czekają spokojnie na odpowiedni czas. – W 2004 roku, w Górach Tien-Szan, na pograniczu Kirgizji, Kazachstanu i Chin przeżyłem dramatyczne wydarzenie. Kiedy wybraliśmy się na piękny szczyt Khan Tengri, o wysokości 7010 m n.p.m., zeszła lawina. Zabiła dwunastu wspinaczy z ekip czeskiej, niemieckiej i rosyjskiej. Na szczęście nikt z naszej ośmioosobowej grupy nie zginął, ale sytuacja była dramatyczna – wspomina himalaista – Przed nami odnaleziono zwłoki siedmiu wspinaczy. Szliśmy ścieżką pokrytą krwią. Wraz z jednym z kolegów zdecydowaliśmy, że przerywamy wyprawę i wracamy do domu, bo mamy dla kogo żyć. Są pewne granice, których przekraczać nie wolno, dlatego wymarzony Everest musi poczekać – dodaje.

Egzotycznie i familijnie

Wyprawy wysokogórskie zamienił na rodzinne wyjazdy. – Z 2-miesięczną Anią lecieliśmy do Turcji, na Filipiny z 10-miesięcznym Filipem. To wyzwanie, ale rodzina to dla mnie świętość i jedność, dlatego nie wyobrażam sobie podróżowania bez niej. Chcę te wszystkie przeżycia dzielić z moimi najbliższymi – mówi Sławomir Bieniek. Rodzinnie odwiedzili już m.in. wyspy w basenie Morza Śródziemnego, RPA, Kamczatkę, Ekwador, Wyspy Galapagos i Kolumbię. Podczas swoich wypraw odwiedza też polskich księży i misjonarzy. – Niesamowite i umacniające w wierze były nasze spotkania w 2006 roku z księdzem Krzysztofem Kowalem, proboszczem parafii św. Teresy w Pietropawłowsku Kamczackim. Innym razem odwiedziliśmy placówki Polskiej Misji Franciszkańskiej w Tulcan oraz w Santo Domingo w Ekwadorze. To był luty 2009 roku – mówi globtroter. Podróże to rodzinna pasja. Bieńkowie potrafią tak zorganizować trasę i pobyt, by mieć jak najlepsze i bezpieczne warunki dla siebie i swoich dzieci. Promują rodzinę, bo ona jest dla nich najważniejsza. – Kochamy nasze podróże i to daje nam dużą radość. Najważniejsze jest jednak bycie zawsze razem, bo rodzina to świętość i jedność – powtarza Sławomir Bieniek.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg