– Fakt, że każdy przedmiot robiony jest osobno, długo i z sercem sprawia, że nasze wyroby są wyjątkowe – mówi Zofia Solak.
W czasach, gdy półki sklepowe wprost uginają się pod ciężarem sprowadzonych zza oceanu przedmiotów, gdy jedna marka przebija drugą, a chińskie gadżety zbijają ceny konkurencji, powstaje pytanie, czy sztuka „hand made” ma dziś rację bytu. I czy w przyszłości coraz bardziej niecierpliwy klient będzie chciał czekać nieraz całymi miesiącami na wymarzoną filiżankę bądź mebel? Dzięki Bogu, okazuje się, że jak najbardziej! Przykładem tego niech będzie nieborowska majolika, która cieszy się coraz większym zainteresowaniem.
Z epoki kamienia łupanego
Założona przez Michała Piotra Radziwiłła w 1881 r. na terenie nieborowskiej posiadłości manufaktura majoliki artystycznej jest jedną z najstarszych w Polsce. Jej działalność upadła w 1886 r. i dopiero po prawie 100 latach, w 1981 roku, reaktywowano wytwórnię przepięknych kafli, wazonów, lamp, przyborów toaletowych i innych. Co więcej, dziś, gdy ponad 30-letni młyn do mielenia gliny, sito do jej oczyszczania, drewniane koło garncarskie i stare piece służą już tylko jako zabytkowe eksponaty, manufaktura przeżywa swój renesans. – W tym roku zamknęliśmy epokę kamienia łupanego i wyszliśmy naprzeciw nowoczesności – śmieje się Monika Antczak, p.o. kuratora Muzeum w Nieborowie i Arkadii. – Dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego kupiliśmy nowe piece, nowoczesne koło garncarskie, a glina, z której wyrabiane są nieborowskie arcydzieła, będzie użytkowa. I co ważne, nasze artystki nie będą wyrabiać jej same.
Do tej pory Zofia Solak i Małgorzata Burzykowska pracowały przy każdym etapie powstawania przedmiotów – od przemielenia i oczyszczenia gliny, przez zalanie formy, odsączenie wody, wypalanie, szkliwienie, kolejne wypalanie, malowanie i utrwalanie w piecu. Cykl produkcyjny trwający nawet kilka tygodni nie pozostawia wątpliwości, że trzeba się dobrze nagimnastykować, by zadowolić nabywcę. Jednak właśnie ten nie lada wysiłek włożony w najmniejszą filiżankę sprawia, że majolika przyciąga do siebie coraz więcej miłośników piękna.
Wazon z sercem
Już w czasach Michała Piotra Radziwiłła, gdy większość wytwórni nastawiona była na łatwą i opłacalną produkcję, wyroby nieborowskiej manufaktury wyróżniały się poszukiwaniem nowych form, co owocowało oryginalnymi kształtami, barwami i wyraźnym odwołaniem do narodowo-patriotycznej tematyki. Do dziś artystki – panie Zofia i Małgorzata – wzorują się na XIX-wiecznych przedmiotach zdobionych holenderskimi malowidłami i kwiatami nawiązującymi do włoskich motywów roślinnych. Dzięki temu tworzą zarówno wierne kopie, jak i własne interpretacje dzieł twórców sprzed 100 lat.
– Choćby nawet chciało się odrysować idealnie, nie ma takiej możliwości – opowiada pani Małgorzata. – Jeden artysta maluje zamaszyście, drugi krótkimi ruchami, dlatego nie ma dwóch identycznych przedmiotów. I jeśli nawet wzory na nich byłyby niemal takie same, na pierwszy rzut oka widać, że duch jest inny – przekonuje.
Kilkudniowa praca przy kaflach, talerzykach i wazonach sprawia, że wszystkie one stają się częścią artysty. – Ustaliłyśmy, że każda z nas wykonuje swoje dzieła od początku do końca, bo zostawiamy w nich swoje serce – mówi pani Zofia. – Dlatego kiedy zbije się jakikolwiek przedmiot, trudno się z nim rozstać. Dopiero kilka tygodni temu wyrzuciłyśmy stare, pęknięte skorupy – śmieje się artystka. Długotrwałą pracę doceniają zarówno kolekcjonerzy ceramiki, jak i przypadkowi goście zwiedzający pałac. Jeden z nieborowskich wazonów dostał w 1999 roku Jan Paweł II, kolejny, odlany z tej samej formy, stoi w Pałacu Prezydenckim. I mimo że cena majoliki może niektórych zaskoczyć, cieszące oko arcydzieło i włożone w nie serce artystek dla wielu są bezcenne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |