– W technikum koledzy malowali Jimiego Hendriksa, a ja robiłem wycinanki – mówi Aleksander Dutkiewicz, jeden z nielicznych w Polsce mężczyzn, którego pasją jest wycinankarstwo.
Tajników tej niełatwej sztuki uczył się od swojej babci i ciotek. 45 lat temu odniósł swój pierwszy sukces w konkursie wycinanek ludowych. Teraz może pochwalić się zbiorem ok. 700 niepowtarzalnych prac. Część znajduje się w zasobach muzeów, m.in. w Rawie Mazowieckiej, Częstochowie, Lublinie, Piotrkowie Trybunalskim i Tomaszowie Mazowieckim. Sporo wycinanek autorstwa A. Dutkiewicza jest w prywatnych domach w kraju i za granicą.
Początki w Zakościelu
Dziś prawie 60-letni pan Aleksander mieszka w Inowłodzu, ale dzieciństwo spędzał w pobliskim Zakościelu, skąd pochodzi jego mama. Tam opiekowała się nim babcia Agata Sobolewska i siostra mamy Helena Sobolewska, jego chrzestna. Obydwie były twórczyniami ludowymi. Przebywając u nich całe dnie, poznawał ich pracę w gospodarstwie i w domu. Pamięta, jak w wolnych chwilach, wykorzystując papier, słomę i wełnę, tworzyły istne cudeńka. Taki był kiedyś zwyczaj, że kobiety tworzyły ozdoby na ściany swoich domów. Mały Aleksander często odwiedzał znajomych i mieszkającą na wsi rodzinę, w tym Józefę Siwek i Antoninę Królik (siostry babci i również twórczynie ludowe).
– W szkole podstawowej wychowawczyni Leokadia Łomińska poprosiła mnie, żebym przyniósł na zajęcia plastyczne wycinanki. To było w II lub III klasie. Przyniosłem je od cioci Królikowej. Były naklejone na biały karton. Pani Leokadia zawiesiła je na tablicy jako wzór i zaczęliśmy wycinać. W tamtej chwili rozpoczęła się moja przygoda z wycinanką – wspomina pan Aleksander.
Pierwsze próby wycinania nie sprawiały mu większych trudności. Ażurowe wzory tworzył, ucząc się wycinania na gazetach. Z czasem wychodziło to coraz lepiej. Robił to zwykłymi nożyczkami. – Kiedyś zastanawiałem się, dlaczego nie potrafię tak dobrze wycinać nożyczkami do strzyżenia owiec, jak było w zwyczaju. Teraz wiem, że nie dawano mi tych nożyczek, bo bano się, że ja, mały chłopiec, zrobię sobie krzywdę. Mam te nożyczki po babci. Pewnie trudno byłoby mi się przestawić. Może nie wyjdzie mi taka ażurowa wycinanka, ale podstawowe rzeczy będę próbował zrobić – uśmiecha się.
Najbardziej charakterystyczne dla twórczości A. Dutkiewicza są podłużne wycinanki, tzw. rózgi, ale wycina też okrągłe czy kwadratowe. Dominują na nich motywy roślinne i te z kogutem. Wzory podpatrzył w domu rodzinnym i stara się kontynuować tradycję. Od 2010 r. jest członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych.
Gratulacje od pierwszej damy
Gdy miał 14 lat, ciocia Helena, obserwując młodego Alka, namówiła go do udziału w Konkursie Wycinanki Ludowej w Rawie Mazowieckiej. Pierwszy udział i pierwszy sukces. Otrzymał wyróżnienie. – W nagrodę dostałem książkę o powstaniu styczniowym i pieniądze, za które kupiłem piłkę „biedronkę” razem z pompką. Tą piłką graliśmy z chłopakami, ale nie wszędzie. Na klepisku czy asfalcie nie pozwalałem. Była zbyt cenna – mówi A. Dutkiewicz. Od tego czasu brał udział w wielu różnych konkursach. Wycinał dekorację sal w szkole czy internacie. Motywy z wycinanek wykorzystywał na lekcjach kolorystyki i w różnych projektach podczas nauki w Technikum Włókienniczym w Łodzi.
– Koledzy malowali Jimiego Hendriksa, a ja robiłem wycinanki i przyklejałem na brystolu. Wycinałem też w wojsku. Pamiętam ludzi, którzy objechali Warszawę czy Kraków i nie mogli nic znaleźć na pamiątkę dla swojej kuzynki. Przyjechali do mnie, wycinałem w nocy, wysyłali to do Kanady. Widziałem później tę panią na zdjęciu z moją wycinanką. Zdobyłem jeszcze nagrodę bodajże w 1983 r. Potem wycinałem tylko dla siebie. Gdy zmienił się ustrój w Polsce, wróciła moda na twórczość ludową. Zobaczyłem, jak się to rozwija w Łowickiem, i trochę mnie zazdrość wzięła. Odezwał się patriotyzm lokalny – mówi pan Aleksander.
Spotkać go można na różnych wystawach, w tym corocznie na Dożynkach Prezydenckich w Spale, w alei Twórców Ludowych. W tym roku gratulacje z okazji jubileuszu pracy twórczej złożyła mu pierwsza dama RP Agata Kornhauser-Duda. Stworzył swoją galerię, którą można oglądać latem. Prowadzi warsztaty w szkołach. Wycinanie to dla niego nie tylko pasja, ale i sposób na odprężenie. – Czasami, jak oglądam mecz i naszym nie idzie, to chwytam za nożyczki oraz papier – i od razu mi złość mija – mówi.
Dwumetrowe zakładki
Aleksander Dutkiewicz szuka nowych inspiracji, ale pozostaje wierny rodzinnym wzorom. – My, twórcy ludowi, nie możemy przesuwać się w obcą przestrzeń. Mamy pokazywać odrębność naszego regionu. Proszę spojrzeć, co stało się z tkaniną. Wzory ludowe wymieszały się przez biznes. Tak samo z haftem. Wyszywana róża jest już prawie taka sama od Łowicza po Zakopane – mówi.
Dla etnografów określenie, do którego regionu zaliczyć twórczość A. Dutkiewicza, może jednak stanowić kłopot. Na jego stronie internetowej widnieje informacja, że jest artystą rawsko-opoczyńskim. – Jeden z badaczy napisał mi: „Panie Aleksandrze, niech pan nie będzie taki zachłanny”. Według ścisłych kryteriów Pilica dzieli oba te tereny. Rózga jest typowa dla regionu rawskiego, ale wycinanka w kształcie kwadratu – dla opoczyńskiego. Nas, twórców ludowych, trudno jest pytać, skąd ta wycinanka pochodzi. Naukowcy niech to dzielą. Mieszkam nad Pilicą po stronie regionu opoczyńskiego, po drugiej stronie rzeki był dom mojej babci. Wycinam tak, jak tam się nauczyłem. W sąsiedniej wsi wycinano już trochę inaczej – tłumaczy.
Jego wycinanki są jednobarwne. Dominują kolory tradycyjne, jak czarny i brązowy. Pojawiają się też bardziej jaskrawe. – Czasami robię coś w modnych kolorach, żeby zwrócić uwagę na wycinanki, ale motywy pozostają niezmienione – mówi. W 2014 roku A. Dutkiewicz został nagrodzony w Lublinie w konkursie na „Twórcę Jarmarku Jagiellońskiego”. Rok później, jako laureat, pozwolił sobie na jarmarku na odrobinę szaleństwa. – Dostałem od organizatorów papier i zrobiłem dwumetrowe zakładki do książek. Niech ktoś teraz wydrukuje takie książki – śmieje się.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |