Projekt Nowackiej przewidywał dopuszczalność aborcji na życzenie do końca 12 tygodnia ciąży, a także później, jeśli dziecko jest chore lub niepełnosprawne, gdy ciąża stanowi następstwo czynu zabronionego lub gdy zagrożone jest życie lub zdrowie matki. Projekt zakładał też m.in. szkolny obowiązek edukacji seksualnej, bezpłatne środki antykoncepcję oraz sprzedaż pigułek "dzień po" bez recepty.
- Nie pozwolimy, żeby polskim państwem rządzili religijni fundamentaliści i gorliwi partyjni wykonawcy poleceń części katolickiej hierarchii. Nigdy nie zgodzimy się na to, by do naszego domu komisarz wchodził przez okno, a spod łóżka wyłaził biskup - stwierdziła na zakończenie swego przemówienia Nowacka.
- Projekt ten jest niezgodny z konstytucją - mówiła podczas debaty Anna Milczanowska (PiS).
"Proponuje się w majestacie prawa ohydną zbrodnię, jaką jest zabijanie bezbronnego dziecka, któremu rodzice dali życie, ale jedno z nich może być zarazem panią życia i śmierci" - powiedziała Milczanowska.
Oceniła, że projekt przygotowany przez Komitet Obywatelski "Ratujmy Kobiety 2017" jest niezgodny z konstytucją. "Projekt likwiduje lub drastycznie ogranicza ochronę życia dziecka rosnącego w łonie matki" - podkreśliła.
Zaznaczyła, że "problem aborcji to spór o człowieczeństwo". "Życie wszak jest najważniejszą wartością, jaką mamy na ziemi i każdy powinien mieć prawo do jego ochrony" - podkreśliła posłanka PiS. Powołała się przy tym na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który w 1997 r. uznał, że "życie człowieka rozpoczyna się od poczęcia".
"Nie ma odpowiedzialności za życie społeczne bez odpowiedzialności za życie bezbronnego dziecka i nie może mieć miejsca zabijanie niepełnosprawnego czy chorego dziecka" - powiedziała Milczanowska.
Dodała, przy tym, że nie jest "to sprawa światopoglądu czy religii". "Prawo do życia przysługuje każdemu" - podkreśliła. Poinformowała, że klub PiS jest "zdecydowanie przeciwny" proponowanym zmianom.
Proaborcyjny projekt poparły partie lewicowo-liberalne (PO i Nowoczesna). Krytykował go PiS i Wolni i Solidarni, a posłowie Kukiz’15 Tomasz Rzymkowski i Bartosz Jóźwiak zapowiedzieli wniosek o jego o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. PSL nie miał wypracowanej wspólnej linii - każdy poseł tej partii zagłosował w tej sprawie wedle własnego uznania.
- Projekt budzi wiele wątpliwości, zarówno prawnych jak i merytorycznych, ministerstwo zdrowia negatywnie opiniuje projekt przygotowany przez komitet "Ratujmy Kobiety 2017" - powiedziała wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko.
"Projektodawca określając zakres praw reprodukcyjnych wskazał w ramach tego pojęcia również prawo do przerywania ciąży. To pozostaje w sprzeczności z wiążącymi dokumentami o charakterze międzynarodowym, bowiem żaden akt prawa międzynarodowego nie nakłada na państwa obowiązku powszechnego dostępu do aborcji" - powiedziała Szczurek-Żelazko.
"Pozostaje wątpliwość, czy to świadczenie - przerwanie ciąży bez żadnych wskazań może być definiowane jako świadczenie zdrowotne" - dodała. Wiceminister wskazała, że świadczeniem zdrowotnym jest działanie "służące profilaktyce, zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu lub poprawie zdrowia oraz inne działania medyczne, wynikające z procesu leczenia". "Przerwanie ciąży bez żadnych wskazań nie mieści się w definicji świadczenia zdrowotnego, w związku z tym nie może być finansowane ze środków publicznych" - podkreśliła.
Wątpliwości resortu zdrowia budzi też m.in. propozycja wykonywania badań prenatalnych "na życzenie kobiety", oraz projektowane przepisy ws. klauzuli sumienia lekarzy ginekologów. Zgodnie z nimi świadczeniodawcy mieliby obowiązek udostępnienia listy współpracujących z nimi lekarzy, którzy powołują się na klauzulę sumienia.
Po debacie na temat projektu "Ratujmy kobiety" rozpoczęła się dyskusja nad projektem zakazującym zabijania chorych dzieci nienarodzonych. Inicjatywę te przedstawiła Kaja Godek.
W tym czasie pod Sejmem pikietowali zwolennicy obydwu projektów. Podczas debaty frekwencja posłów na sali sejmowej była bardzo niewielka.