Ciszę w pokoju przerywał tylko szelest szczoteczek i dyskretny, urywany szloch. – Na początku odmówiłem wykonywania tej pracy. Niełatwo jest wziąć na siebie taki ciężar – mówi mężczyzna pracujący przy renowacji bucików, należących do dzieci zamordowanych w Auschwitz.
Przez dwa tygodnie kilkudziesięcioosobowa polsko-niemiecka grupa przebywała na terenie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Dwa tygodnie to dość czasu, żeby poznać się między sobą. Za mało, żeby poukładać w głowie wszystko, co się tu zobaczyło i usłyszało.
– Na miejscu codziennie byliśmy dzieleni na grupy. Ja wykonywałam różne prace na terenie byłego obozu Auschwitz II, czyli Birkenau, np. wymieniałam drut kolczasty w ogrodzeniu. Trudno opisać słowami, co się wtedy czuje. Emocje są skrajne – mówi Dagmara Pytel z Kotli. Przez kilka dni pomagała także na wydziale wystawienniczym muzeum w Auschwitz, porządkując dokumentację po zamkniętych wystawach czasowych.
Damian Dietrich z Chocianowa pracował przy renowacji obuwia więźniów. – Zdarzało mi się trzymać w rękach dziecięce buciki. To było najbardziej przejmujące. Bo to były osoby niewinne, czyste, które nie zdążyły jeszcze nawet zgrzeszyć na tym świecie, a musiały zginąć z rąk ludzi, którzy to wszystko przygotowali. Dlatego na początku odmówiłem wykonywania tej pracy. Nie czułem się dość silny psychicznie – opowiada.
Świadkowie mówili później, że w pokoju, w którym pracował z kolegą, cały czas panowała grobowa cisza, przerywana tylko szelestem szczoteczek i ukradkowymi chlipnięciami. – W Auschwitz byłem już kiedyś, ale prywatnie. Czy da się porównać ze sobą te dwie wizyty? Nie, nie da się – mówi w zamyśleniu Damian.
Pracę przy butach i odzieży należało wykonywać tak, żeby nie odjąć im nic z autentyczności. Zadbać o to, żeby każdy eksponat „jak najwolniej” się starzał, by w przyszłości mogło go zobaczyć jak najwięcej osób.
Żałowałam, że znam niemiecki
W programie biorą udział pracownicy VW Motor Polska w Polkowicach i uczniowie Zespołu Szkół w Chocianowie. – W koncernie projekt „Nauka poprzez spotkanie” realizowany jest od 1987 roku, w Volkswagen Motor Polska – od 2001 roku. To projekt zupełnie nietypowy, jedyny w swoim rodzaju. Młodzież i nasi pracownicy raz w roku wyjeżdżają na dwa tygodnie do Oświęcimia. Tam spotykają się ze swoimi kolegami i koleżankami, uczniami zawodu z niemieckich fabryk Volkswagena. W Auschwitz pracujemy przy utrzymaniu przedmiotów, które kiedyś należały do więźniów, ofiar byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego. Na terenie Birkenau, czyli Auschwitz II, sprzątamy baraki, wymieniamy drut kolczasty. Chcemy utrzymać to miejsce w takim stanie, żeby mogły je zobaczyć przyszłe pokolenia. Żeby ono ciągle trwało. Żebyśmy nie zapomnieli tej historii – wyjaśnia Agnieszka Stefanko, koordynator programu „Praca w miejscu pamięci”.
Anna Soliwoda-Zając w Auschwitz po raz pierwszy była jeszcze na studiach. – Nie da się porównać tamtej wycieczki z tym projektem. Jadąc tam tym razem, wiedziałam, dokąd się udaję, i bałam się tej wizyty. Wiedziałam, że będzie trudna, głównie emocjonalnie. To olbrzymie obciążenie – opowiada.
Na miejscu została objęta programem dla kierowników grupy Volkswagen. – Nie pracowaliśmy fizycznie, ale intensywnie, razem z przewodnikiem, zwiedzaliśmy różne części obozu. Opowieści były tak przejmujące, że wiele razy żałowałam, iż rozumiem po niemiecku. Taka jest prawda – mówi.
Nie umywamy rąk
Choć w kolaboracji z III Rzeszą uczestniczyło wraz z Volkswagenem kilkadziesiąt innych niemieckich firm i wiele z nich działa do dziś, tylko on prowadzi program upamiętniania ofiar ostatniej wojny. – Jesteśmy jedyną firmą, która działa na rzecz miejsca pamięci w taki sposób. Owszem, do Auschwitz przyjeżdża co roku wielu wolontariuszy, ale to z reguły projekty instytucji działających na rzecz ofiar – mówi A. Stefanko.
Idea projektu powstała ponad 30 lat w tej samej firmie, w której przed wojną narodził się projekt „samochodu dla ludu”, wymyślony przez Adolfa Hitlera. – Niestety, tak było – przyznaje A. Stefanko. – Wkrótce przyszła wojna i fabryka zaczęła świadczyć usługi na rzecz niemieckiej machiny wojennej. Dziś nikt nie zaprzecza tym faktom. To jest i zawsze będzie geneza naszego powstania. Ale jako koncern postanowiliśmy coś zrobić dla upamiętnienia ofiar tamtych tragicznych sytuacji. To nie jest rekompensata. Chcemy przez to powiedzieć: my się nie odcinamy od naszej historii. Nie umywamy rąk. Pamiętamy, ale pamiętamy także po to, żeby pokazać naszym pracownikom, że ten element historii był bardzo trudny, ale że należy o nim mówić. Po to, żeby w przyszłości nic takiego się nie wydarzyło – mówi koordynatorka projektu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |