Przepis na chińskie marzenie

– Tak niewiele wiedziałem o Państwie Środka… Ten kraj zrobił na mnie ogromne wrażenie – opowiada Radzimir Burzyński, podróżnik ze Zdzieszowic.

Rowerowa forma podróżowania okazała się też ciężkim fizycznym sprawdzianem. – Nigdy wcześniej nie miałem problemów zdrowotnych, a w tej podróży kolano coraz bardziej mnie bolało. Decydujący moment przyszedł podczas wjeżdżania na przełęcz Too Ashuu na wysokości 3300 m n.p.m. Było wtedy zimno i wiał straszliwy wiatr. Po tej trasie podjąłem decyzję, że rower sprzedaję. To było jeszcze, nim wjechałem do Chin – podkreśla. I dodaje: – Dotąd wszystko, co planowałem w podróży, udawało mi się osiągnąć. Tym razem było inaczej, ale bardzo szybko uświadomiłem sobie, że to była dobra decyzja. Na nowo zacząłem cieszyć się podróżą.

Jak poznać Chińczyków?

Zwiedzając, nie zgłębia religii. Nie poszukuje dla siebie nowych inspiracji w innych wyznaniach. Chętnie dociera do pięknych czy historycznych miejsc, ale przede wszystkim skupia się na poznawaniu ludzi, na wchodzeniu z nimi w relacje i coraz głębsze rozmowy, dzięki którym odwiedzane kraje może poznawać oczami jego mieszkańców. Kiedy wreszcie dotarł do wymarzonych Chin, zdał sobie sprawę z tego, że język chiński, jeśli nie jest pielęgnowany, to bardzo szybko zanika. – Wpadłem w kompleksy i zupełnie przestałem używać chińskiego, ale to też dało mi motywację, by teraz jeszcze bardziej szlifować ten język – podkreśla. – Brakowało mi też głębszych kontaktów z ludźmi. Chińczycy albo są bardzo otwarci i wręcz szaleją, bo widzą białego człowieka, albo są bardzo zamknięci i w ogóle nie wchodzą w interakcje. Najlepsze relacje miałem w hostelu w Guilin na południu Chin, w którym przez miesiąc pracowałem jako wolontariusz. Wtedy poznawałem ich sposób pracy, myślenia, ich żarty – opowiada.

Przyznaje, że Chiny urzekły go tym, jak szybko się rozwijają i zmieniają. – To etnicznie bardzo różnorodny kraj, a w miastach wszystko jest niesamowicie nowoczesne. Młodym ludziom zależy na jak najlepszym wykształceniu. Wiele czerpią z USA. Okazuje się, że hucznie obchodzą Halloween, a w metrze co drugi chłopak ogląda mecze NBA – podkreśla. Dodaje też, że Chińczycy są mistrzami kiczu. Dostrzegał to podczas wspólnego dekorowania hostelu na święta Bożego Narodzenia, ale również w turystyce. – Oni niestety psują piękne miejsca, oszpecają naturę. Zupełnie nie czują, że nadmiar kolorowego plastiku nie jest ani atrakcyjny, ani tym bardziej autentyczny. Oni po prostu najbardziej lubią to, co kolorowo się świeci – zauważa.

Po więcej jeszcze wróci

– Kiedy jest się w podróży, wraz z upływem czasu coraz trudniej jest się nią cieszyć. To dlatego, że podróż staje się życiem codziennym, pewnym powtarzalnym rytuałem. Przez to pryska radość z nowych miejsc, nowych spotkań, mniej robi się zdjęć, mniej rzeczy dostrzega. Więc kiedy wygasła mi wiza chińska, nie starałem się o jej przedłużenie – opowiada Radzimir. – Podróż zakończyłem w Hongkongu, skąd miałem lot powrotny. Najbardziej żałuję, że nie zwiedziłem północno-zachodniej części Chin. To region najbardziej dziewiczy, ale też surowy, pustynny. Było tam już bardzo zimno, rozchorowałem się, więc wolałem szybko uciec w cieplejsze regiony. Wiem, że do Chin prędzej czy później wrócę. Dlatego nie żałuję, że moja podróż nie trwała dłużej. Zresztą już brakowało mi ludzi z Polski, bycia tutaj zaangażowanym w dobre sprawy – przyznaje. I dzieli się kolejnymi planami i marzeniami: – W tym roku chciałbym odbyć trekking w Himalajach, a na początku 2019 roku wybieram się do Panamy na Światowe Dni Młodzieży i zwiedzanie Ameryki Środkowej.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg