Sławek chce być recepcjonista, Kasia – bibliotekarka, Łukasz – pracownikiem wodociągów, Karolina – kucharka. To jak na razie marzenia, ale teraz maja ciut większą szanse na spełnienie!
W definicji słownikowej słowo „Przystań” określone jest jako „mały port dla niewielkich statków, jachtów lub łodzi” lub także jako „miejsce zapewniające spokój, bezpieczeństwo”. Warsztaty Terapii Zajęciowej „Przystań” w Głogowie, czyli najnowsza inicjatywa wspólnoty Cichych Pracowników Krzyża, są bez wątpienia taką propozycją.
Pomysł przyniosło życie
Warsztaty to obok przedszkola najnowsza inicjatywa wspólnoty Cichych Pracowników Krzyża. – Dzieło dowartościowania cierpienia przez różnego rodzaju formy działania i terapii zawsze było bliskie sercu bł. Luigiego Novarese. On już w latach 50. ubiegłego wieku prowadził pierwsze szkoły przystosowania zawodowego, które były czymś w rodzaju warsztatów. My chcemy kontynuować dzieło naszego założyciela – wyjaśnia s. Małgorzata Malska, odpowiedzialna za wspólnotę w Głogowie. Jak mówi, pomysł przyniosło samo życie. – Było wielu niepełnosprawnych dorosłych, którzy nie mieli wielkiego wyboru po zakończonej szkole. W 2013 roku otrzymaliśmy budynki od miasta, które co prawda były zrujnowane, ale dzięki sporej pomocy dolnośląskiego urzędu marszałkowskiego i własnym funduszom udało się przeprowadzić kompleksowy remont. Poza tym miasto chciało stworzyć drugie warsztaty, wiec były sprzyjające warunki do otwarcia takiej placówki – dodaje.
Warsztaty Terapii Zajęciowej „Przystań” działają niespełna trzy miesiące. Korzysta z nich 30 niepełnosprawnych w stopniu umiarkowanym i znacznym. – są to osoby, które posiadają orzeczenie o niepełnosprawności ze wskazaniem do terapii zajęciowej. Głównie to upośledzenie intelektualne, sprzężone z innymi dolegliwościami – wyjaśnia Beata Sławecka, kierownik WTZ.
– Najczęściej trafiają do nas osoby w wieku 24 lat, po szkole specjalnej. Jest kilku uczestników, którzy dość długo byli w domu. Dla nich jest to szansa na aktywność i uspołecznienie – tłumaczy.
Nie osądzajmy nikogo
Na terenie warsztatów jest sześć pracowni. W każdej przebywa piec osób pod opieka instruktora terapii zajęciowej. Na początku zaglądamy do pracowni informatyczno-poligraficznej. – Tutaj uczestnicy zdobywają wiedze i umiejętności, jak posługiwać się komputerem, poznają konkretne programy. Wszystko zależy od indywidualnych możliwości. Uczą się także obsługi urządzeń biurowych, takich jak bindownica, drukarka, ksero, faks itd. Poznają wszystko to, co może przydać im się kiedyś w pracy – wyjaśnia Krzysztof Małek, terapeuta, który od kilkunastu lat jeździ na wózku. \– Pracodawcy wciąż patrzą z dużą rezerwa na osoby mające jakieś dysfunkcje. Panuje przekonanie, ze osoba poruszającą się na wózku jest mało wydajna. Nie osadzajmy nikogo, ale każdemu dajmy szanse – apeluje.
Tuz obok znajduje się pracownia gospodarstwa domowego. – Jak sama nazwa mówi, zajmujemy się tu wszystkim, co związane jest z utrzymaniem domu. Sprzątanie, prasowanie, pranie i gotowanie prostych obiadów jak spaghetti, kotlety czy naleśniki. Robimy wszystko, aby uczestnicy warsztatów odciążyli swoich rodziców, a może tez stali się kiedyś w pełni samodzielni – wyjaśnia terapeutka Monika Zimna.
Uwierzyć we własne siły
Kolejne pomieszczenie to pracownia rękodzieła artystycznego. – Prowadzimy arteterapię, czyli leczenie przez sztukę. Głównie są to malarstwo, rysunek, rzeźba, ale sięgamy też po przeróżne formy. Wszystko należy dostosować do możliwości uczestników. Tutaj dla przykładu mamy jabłka wykonane technika papier mâché. Polega ona na tworzeniu przeróżnych form rzeźbiarskich z papieru, kleju i farb. Z ta technika bardzo dobrze sobie radzą nawet osoby najbardziej niepełnosprawne. Nawet jeśli nie stworzą pracy od początku do końca, potrafią wykonać któryś z jej etapów – wyjaśnia Marzena Zahorska, grafik i terapeuta zajęciowy. Przyznaje, ze sztuka ma nieoceniony wpływ w rozwoju.
– Ćwiczymy tu mała motorykę, precyzje wykonania, skupienie uwagi, twórcze myślenie i wiarę we własne siły. To ostatnie jest szczególnie ważne, bo większość osób podchodzi z dużą rezerwa do wszystkiego, co proponuje. Dla nich techniki te są zupełnie nowe. Pod koniec pracy nie są w stanie uwierzyć, ze to ich dzieło. Praca bardzo podnosi ich na duchu i daje duże poczucie własnej wartości – dodaje M. Zahorska.
Tuz za drzwiami – kolejne pomieszczenie, pracownia edukacji i treningu umiejętności społecznych. Nazwa brzmi ogólnikowo, ale uczestnicy robią tu bardzo konkretne rzeczy. Terapeuta zajmuje się przystosowaniem wychowanków do życia społecznego oraz codziennego funkcjonowania w domu i życiu. Do codziennych czynności, począwszy od higieny osobistej, poprzez ubieranie się, przygotowanie posiłków, a na planowaniu i samych zakupach kończąc.
Celem - aktywizacja zawodowa
Z ciekawością zaglądam do ostatnich dwóch pracowni. Najpierw stolarsko-techniczna. – Zależy mi na tym, aby usprawniać manualnie i wydobywać z uczestników warsztatów pokłady kreatywności. Ich niepełnosprawność nie oznacza, ze nie są zdolni do niczego. Maja pewne ograniczenia i wykonanie niektórych czynności zajmuje im więcej czasu, ale noszą tez w sobie ogromna determinacje. A poza tym to osoby z wielka wyobraźnią i niesamowicie kreatywne. W naszej pracowni powstają przedmioty codziennego użytku, drobne upominki, ale także zabawki edukacyjne – opowiada terapeuta Marcin Buczkowski.
W tym samym pomieszczeniu jest także pracownia aktywizacji zawodowej. Tutaj terapeuta jest Andrzej Maciejewski. – Warto powiedzieć, ze w tej działalności nie chodzi o przyjemne i pożyteczne wypełnienie czasu, ale o aktywizacje zawodowa i wprowadzenie niepełnosprawnych na rynek pracy. My mamy rozpoznać ich możliwości i maksymalnie je rozwijać. Pytamy o oczekiwania, ale tez patrzymy na to, co mogą realnie wykonywać. Zdajemy sobie sprawę, ze to długa perspektywa i wszystko zweryfikuje rzeczywistość, ale na pewno będziemy się starać, aby nasi podopieczni podjęli w przyszłości prace. Musimy także to wszystko budować na bazie potencjalnych pracodawców. Po pierwszych rozmowach z pracodawcami wiem, ze nie będzie to łatwy proces, bo Głogów nie jest dużym rynkiem – mówi Andrzej Maciejewski.
Dużym wsparciem dla niepełnosprawnych jest Dom „Uzdrowienie Chorych” prowadzony przez Cichych Pracowników Krzyża, w którym uczestnicy warsztatów podejmują pierwsze odpowiedzialne zadania. – są to prace porządkowe, troska o rośliny czy pomoc w kuchni. Dzięki temu terapeuta poznaje tych ludzi, ich zdolności i zainteresowania. Później będziemy próbowali wysyłać ich na praktyki i staże – dodaje kierownik Beata Sławęcka.
Odważyć się wypłynąć
Wielu uczestników warsztatów myśli juz o swoich przyszłych zawodach. Chociażby Sławek, który jest kronikarzem Warsztatów Terapii Zajęciowej. – Tu można nauczyć się wielu ciekawych rzeczy. Ostatnio pan Krzysztof pokazywał, jak obsługiwać ksero. Wcześniej tego nie umiałem. Na początku zadanie to wydawało mi się trudne, ale juz po paru zajęciach wiedziałem, co do czego służy. Uczymy się tu wielu, wielu praktycznych rzeczy – mówi Sławek, który zachęca wszystkich niepełnosprawnych, aby nie zamykali się w domu. – Warto wyjść, aby czegoś się nauczyć i poznać nowych przyjaciół – dodaje.
Wróćmy do nazwy WTZ. Dlaczego „Przystań”? – Nasz Dom „Uzdrowienia Chorych” leży na wyspie. Nie jest to oczywiście jedyny powód. Przystań kojarzy nam się bardzo pozytywnie. Przybywamy do portu, aby nabrać sił i w pewien sposób odrodzić się. Warsztaty maja być takim miejscem – przyjaznym i bezpiecznym, ale tez strefa, z której odważymy się wypłynąć na szerokie wody – zauważa s. Małgorzata Malska.
– Wierzymy, ze będzie to miejsce nabywania przez naszych podopiecznych nowych umiejętności, tak aby w przyszłości mogli znaleźć prace – czy to w zakładzie aktywizacji zawodowej, czy to na otwartym rynku pracy, czy tez w innej formie, na przykład w spółdzielni socjalnej – tłumaczy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |