Gdy Klara Wacik daje śmieszne lekarstwo, można zapomnieć o bólu. A gdy jeszcze można nauczyć się sztuki cyrkowej, zapomina się o wszystkich chorobach.
– Panie pielęgniarki często nam dziękują i ze śmiechem proponują „etat”, bo zabiegi przebiegają sprawniej, gdy jesteśmy w pobliżu z naszymi „rozśmieszaczami” i pomysłami – mówi dr Klara Wacik. – Dzieci na nas czekają. Przecież odwiedzamy je regularnie, także poza warsztatami, i widzimy zmiany. Bywa, że dziecko uśmiecha się po raz pierwszy od wielu tygodni, gdy widzi nasze sztuczki...
Jakiś czas temu przedstawiciele fundacji odwiedzali oddział onkologiczny w jednym ze szpitali. Leżała tam dziewczynka po poważnym przeszczepie. – Nie dość, że bardzo chora, to pozostawiona tam przez rodzinę – opowiada, wyraźnie wzruszony, dr Siemanko. – Choroba postępowała, z dziewczynką był ograniczony kontakt, coraz słabiej reagowała na bodźce. Pielęgniarki, które się nią opiekowały, nie wierzyły, że potrafimy pomóc. A jednak. Dziewczynka otworzyła się przed nami, próbowała grać na naszych instrumentach. Na koniec odwiedzin zaśpiewała do ucha piosenkę. Czy może być większa radość dla nas, „lekarzy” śmiechem?
Leczniczy poziom absurdu
– Gdy staję się Klarą Wacik, a przestaję być Anną Williams, jestem trochę błaznem, trochę uśmiechniętą anarchistką – opowiada pani Anna. – Wchodzimy na poziom absurdu i to pozwala nam działać terapeutycznie. Łamiemy zasady, chociaż oczywiście w pewnych ramach. Poruszamy się przecież na terenie szpitala i podporządkowujemy się szpitalnemu życiu. Lecz to właśnie terapeutyczne łamanie zasad prowadzi do uśmiechu. A uśmiechnięty pacjent szybciej zdrowieje, szybciej się regeneruje i wraca do domu.
– Bo jak się serdecznie nie zaśmiać, mimo nawet bólu po zabiegu, gdy przychodzimy z „procedurą odświniania”? – pyta retorycznie dr Klara i mruga okiem. – Albo jak nie zapomnieć o lęku, gdy proponujemy rozkurczanie pach… gumowym kurczakiem? No nie da się smucić.
Kończy się ostatni dzień warsztatów i nauki. Młodzi adepci sztuki cyrkowej za kilkanaście godzin staną na zaimprowizowanej scenie i pokażą, co potrafią. Jeszcze ostatnie wysiłki, jeszcze kolorowe rekwizyty są w ruchu. A już jutro tzw. teatr włączający porwie zarówno młodszych, jak i starszych. Profesjonalnych cyrkowców oraz ich – supersprawnych – młodych uczniów. Wszystkich włączy do zabawy. I mali pacjenci namalują kolorowymi kijkami, wyczarują z kapelusza trochę milsze i radośniejsze szpitalne życie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |