Wielu wydaje się, że węgiel ładują w wagony krasnoludki. W rzeczywistości tymi krasnoludkami są… kobiety.
Gruba jest naszą żywicielką, a św. Barbara – naszą opiekunką – przyznają kobiety z zakładu przeróbczego przy ruchu „Ziemowit”, części kopalni „Piast-Ziemowit”. Słowo „węgiel” od razu rodzi skojarzenie ze słowem „górnik”. A jeśli górnik – to silny mężczyzna. Silny jak tur… A tymczasem w obróbce węgla prym wiodą kobiety. – O tym się nie myśli. Wielu się wydaje, że węgiel to krasnoludki ładują w wagony – śmieje się jeden z zatrudnionych na kopalni mężczyzn. Zakłady przeróbcze to miejsca, do których trafia cały urobek wyprodukowany w kopalni. W maszynach jest sortowany – oddzielane są kamienie i inne zanieczyszczenia – oraz klasyfikowany. – Pracujemy tak ciężko, jak na dole. W hałasie, pyle, przy dużych drganiach i zmiennej temperaturze – wymieniają jednym tchem pracownice zakładu przeróbczego.
– Naszym zadaniem jest czuwanie nad całym procesem: pracujemy przy taśmach przebieralniczych, kruszarkach czy wagach do załadunku. Jeżeli urobek zsunie się z taśmy, musimy go tam z powrotem załadować.
SPA na koniec dniówki
Myliłby się jednak ten, kto myśli, że panie pracujące w zakładzie przeróbczym nie mają w sobie pozytywnego nastawienia. Renata Chmiel, Bernadeta Wybraniec, Aleksandra Rogulska i Joanna Bulek, kiedy opowiadają o pracy, są pełne energii. – Jak sobie tak człowiek łopatą pomacha, zmęczy się, to od razu myśli się porządkują – zapewnia Bernadeta. W górnictwie pracuje 30 lat. Na kopalnię przyjechała z gospodarstwa rolnego rodziców. – Wiedziałam, że praca jest ciężka, ale byłam jej nauczona – wspomina. – To tako czorno robota do kobiet. Równie długi staż pracy na kopalni ma Aleksandra. Renata w górnictwie pracuje 25 lat. – Czasem jest bardzo ciężko, przyznaję. Chciałoby się tak wrócić do domu i po prostu się położyć. Ale jest jeszcze rodzina, którą trzeba się zaopiekować – śmieje się. – Wszystkie troski z pracy staramy się zostawiać w łaźni. Pracę zmywamy z pyłem. Śmiejemy się, że to jest nasze SPA. Wygrzewamy się pod gorącymi prysznicami, myjemy sobie plecy. To taka chwila na to, żebyśmy znowu stały się piękne – zdradza Aleksandra.
Siła od Barbary
Joanna w górnictwie pracuje od 8 lat, w tym półtora roku w zakładzie przeróbczym na „Ziemowicie”. Na kopalnię trafiła zafascynowana węglem i wszystkim, co się z nim wiąże, dzięki orkiestrze dętej, w której gra na klarnecie. – Uwielbiam zjeżdżać na dół. Tam nawet lepiej się oddycha – kiedy mówi, oczy jej lśnią radośnie. Jednak losy zawodowe zaprowadziły ją do zakładu przeróbczego. – Czasem mamy wrażenie, że ta praca jest niedoceniana – konstatuje. Dość wspomnieć, że w trakcie fali zmian emerytalnych pracownikom zakładów przeróbczych nie przysługują wcześniejsze świadczenia. Wcześniej obowiązywały przepisy odnośnie do pracy w warunkach szczególnych – 25 lat i osiągnięcie wieku minimum 50 lat. – Nie narzekamy, ostatnio odchodziła koleżanka, która ma 60 lat, to i my damy radę – mówi Aleksandra. – Ja zawsze powtarzam: kopalnia to jest nasza żywicielka. Z okna ją widzę – mówi Bernadeta.
Siłę zapewnia im również opieka św. Barbary. – Ja mam ją zawsze przy sobie – Joanna dotyka medalionu z grudką węgla, pyrlikiem i żeloskiem. Na rewersie widnieje św. Barbara. – W poprzedniej pracy, na zakładzie przeróbczym, mocno rozbiłam głowę o kątownik. Nie obeszło się bez szycia. Wtedy poczułam, że muszę się ofiarować Barbórce. Dowodów na pomoc patronki nie brakuje. – Nieraz słyszałam, jak chłopaki z dołu opowiadały, że udało się uniknąć wypadku albo cało wyjść z zawału czy tąpnięcia. I od razu pierwsze kroki kierowali do św. Barbary. Szli na „zborny”, nawet jeszcze przed łaźnią, tam jest grota. Chcieli najpierw podziękować – relacjonuje Bernadeta. – A ja zawsze kiedy tylko ją mijam, to się przeżegnam i podziękuję za moją pracę – zdradza Renata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |