Od kilku lat przed Bożym Narodzeniem robimy z dziećmi pierniczki. Chrupiące i śliczniutkie: kolorowe, potraktowane słodkimi pisakami, perełkami z cukru, bakaliami i orzechami.
– Jak się wydrapuje na jajku kwiatek, to trzeba jajkiem cały czas obracać. Czasem wyjdzie trochę krzywo, ale to tak jak w przyrodzie – śmieje się pani Stefania Topola.
Mają swoje prawo, które znaczy więcej niż wszelkie zapisane kodeksy, swoją tradycję, której z dumą strzegą, i choć żyją obok nas, niewiele wiemy o romskich sąsiadach.
Za nami wiele imprez i festynów rodzinnych. Jednak czas dla rodziny warto znaleźć codziennie, nie tylko na festynie.
Dotychczas młodzi sławoborzanie palmy robili razem. Potem rozprowadzali je w parafii. Choć sytuacja nie pozwala im się spotkać, postanowili nie zaniechać zwyczaju.
– Mam takie myśli przed zaśnięciem, żeby pan organista z Brochowa i pan Feliga przyjechali na mój pogrzeb i zaśpiewali te pieśni – mówi Zuzanna Piech.
Zwyczaje pogrzebowe w naszym regionie ulegają szybkiemu uproszczeniu. I nie jest to tylko konsekwencja obowiązujących przepisów.
Pielęgnujmy studniówkowe tradycje, odrzućmy przesądy.
Ratyfikacja konwencji przemocowej otworzy drogę do zakwestionowania naturalnych różnic płciowych oraz do walki z tradycją, rodziną i Kościołem.
W czwartek, 25 listopada, na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie odbyło się sympozjum misjologiczne pod hasłem „Rodzina w Afryce wczoraj i dziś”. Prelegenci omawiali zagadnienia związane z kulturą afrykańską w kontekście magisterium Kościoła.