Niejedna z nich musi odkryć, ile od niej zależy. „Ręka, która porusza kołyskę, rządzi światem” – przywołuje Elżbieta znane słowa Williama Wallace’a. Dobrze, jeśli dłoń matki umie poruszać nią właściwie.
Nazywa się Behnam Rahbarifard. Jest Irańczykiem. Jego ucieczka z kraju ogarniętego radykalizmem islamskim znalazła finał w Lublinie, choć marzył, by dołączyć do swojej rodziny, która przedostała się do Szwecji.
Było to było parę dni po Bożym Narodzeniu 1942 roku. Andrzej Skotarski mieszkał wtedy we wsi Łabuńki pod Zamościem. Razem z nim w gospodarstwie rolnym mieszkała jego żona Rozalia i córka Leokadia Piela z rodziną: mężem Stanisławem oraz córkami: Heleną, Marią i Stanisławą.
Jej świat odmienił się w szpitalu, podczas choroby córki. Zaczęła wspierać takich jak ona: rodziców chorych dzieci.
Gdy pojawiają się na szpitalnym oddziale, choroba i smutki schodzą na dalszy plan.
Niezmiennie mocnym punktem IV Diecezjalnego Dnia Kobiet w Skierniewicach były świadectwa, których ze wzruszeniem wysłuchało ok. 500 zgromadzonych kobiet.
Tadeusz, pan Bronek, Michał, Mirek i dziadek odwiedzający śmietniki znają ciężar chleba.
– Jak byśmy usiedli, to byśmy stwardli. A tak trzeba iść krowy obejrzeć, potem na pole, z sąsiadem się pokłócić o przykopę – śmieje się pani Helena.
Przez chwilę możesz być, kim zamarzysz. Albo odwrotnie: zostać kimś, a potem marzyć i dążyć do tego przez całe życie.
W słoneczne, październikowe popołudnie 1986 r. przed dwór Zofii Tetelowskiej podjechał mały fiat. Goście poprosili, by oddała swoją posiadłość na budowę domu dla sierot.