A może i autonomia i jedność? Jak zrealizować taki wariant w praktyce?
Dojrzałość polega na tym, że człowiek uznaje swoje ograniczenia. Zdaje on sobie sprawę ze swoich możliwości: co może zrobić, a co go przerasta i, nie rezygnując z pracy nad sobą, dostosowuje do swoich ograniczeń cele, a także sposoby ich realizacji. W małżeństwie dojrzałość osobowa bierze pod uwagę zdolności i ograniczenia nie tylko swoje, ale i współmałżonka. Trzeba brać także pod uwagę oczekiwania drugiej strony: nie tylko co może i czego nie może, ale także, czego by chciał lub chciała.
Prelegent wskazał także, że często podczas życzeń ślubnych państwo młodzi (przeważnie mężczyźni) słyszą: To już koniec twojej wolności. To niby żartobliwy komentarz, ale ten sposób myślenia pokazuje, że autonomię człowieka utożsamia się z jego wolnością od zobowiązań. Tymczasem w przysiędze małżeńskiej zaciąga się pewne zobowiązania wobec osoby, z którą od tej pory będzie się szło przez życie. Dlatego takie płytkie rozumienie autonomii stoi w sprzeczności z budowaniem jedności małżeńskiej.
Żeby małżeństwo weszło na drogę budowania swojej jedności, małżonkowie muszą wyzwalać się od wpływu:
powierzchownych sądów o małżeństwie: że to jest kontrakt o wymianie usług (bo nie jest!)
teorii, przekonań, w których głosi się konieczność obrony infantylnie (niedojrzale, naiwnie) pojmowanej autonomii (niezależności).
Prelegent zauważył, że każdemu człowiekowi, niezależnie od wieku, potrzebne jest stopniowe dochodzenie do tej prawdy, że prawdziwa samorealizacja polega na odejściu od egocentrycznego spojrzenia na siebie i drugiego człowieka, od bycia dla siebie do bycia dla innych. Do bycia dla innych trzeba dojrzewać i nie oznacza to wcale ograniczania własnej autonomii. Autonomia polega bowiem na zachowaniu wewnętrznej wolności do działania pod wpływem rozumu i sumienia (patrz: prelekcja Jacka Pulikowskiego). W małżeństwie małżonkowie też mają działać pod wpływem rozumu i sumienia i nikt i nic nie może narzucić im działania wbrew rozumowi i sumieniu.
Samorealizacja w małżeństwie, czyli „ja” się realizuję w małżeństwie, polega na tym, że kolejne sytuacje w małżeństwie kształtowane są w taki sposób, żeby być bardziej dla tej drugiej osoby niż dla siebie. Przestając być dla siebie, staję się w pełni „ja”. W tej perspektywie nie ma żadnej kolizji autonomii męża czy żony z jednością małżeństwa. Ale do tego potrzebne jest właściwe rozumienie autonomii i jedności w małżeństwie. Należy wielokrotnie przypominać, że bycie w jedności z innymi stanowi wielką, ale nie zawsze w pełni uświadomioną potrzebę każdego człowieka. Człowiek potrzebuje bycia w jedności z drugim człowiekiem i niemożność bycia w jedności z innymi jest wielkim cierpieniem serca ludzkiego. Człowiek w naturalny sposób uczestniczy w różnych wspólnotach, w ramach których doświadcza jedności w formach i wymiarach właściwych dla danej wspólnoty. Wspólnota małżeńska zajmuje wśród tych wspólnot miejsce szczególne. Dzięki niej i w niej człowiek może przeżywać doświadczenie bardzo głębokiej jedności z drugim człowiekiem. Gdy małżeństwo osiąga taką jedność, tym samym osiągnięta zostaje dojrzałość w samorealizacji indywidualnego „ja” każdego z małżonków. Pan Stanisław Sławiński pięknie powiedział, że: „ja” w pełni staję się „ja” wtedy, kiedy w pełni przeżywam „my” i dzięki temu, że w pełni przeżywam „my”.
Budowanie prawdziwej jedności małżeńskiej nie polega na sztucznym upodabnianiu się do drugiego. Nie polega także, co warto podkreślić, na milczącym cierpieniu z powodu tego, że drugi człowiek jest inny: inaczej myśli, inaczej czuje, w inny sposób wyraża swoje emocje. Ważne więc, by w małżeństwie nie być takim samym, ani nie cierpieć, że jest się innym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |