Sąd w Toronto wydał wyrok na Mary Wagner.
Była oskarżona o to, że - mimo sądowego zakazu - weszła do kliniki aborcyjnej, proponując różę, rozmowę i pomoc kobietom, które byłyby gotowe rozważyć rezygnację z aborcji. Za to, co zrobiła, dostała karę 5 miesięcy pozbawienia wolności i dodatkowo 4 miesiące więzienia za złamanie w ten sposób zakazu sądowego. Ponadto zabroniono jej zbliżania się do klinik aborcyjnych na mniej niż 100 metrów.
Mary została jednak natychmiast uwolniona, ponieważ w oczekiwaniu na wyrok spędziła w więzieniu prawie 2 lata. Nie chciała się zgodzić na zwolnienie za kaucją, bo dodatkowym warunkiem uwolnienia było złożenie obietnicy, że nie będzie wchodzić do klinik aborcyjnych.
Mary powiedziała, że mimo trudności, pobyt w więzieniu był owocny. - Wiele osób jest tam spragnionych Boga i szuka Go. Stale spotykałam kobiety poranione przez aborcję i zachęcałam je do zwrócenia się ku miłosierdziu Boga – wspominała Mary, dodając, że 80 proc. kobiet, które spotkała za kratami miało za sobą aborcję, z czego 90 proc. żałowało tego kroku.
Dodała, że postrzega czas spędzony w więzieniu jako okazję dla Ducha Świętego do działania w sercach złamanych, poszukujących i otwartych na Boga. - Łatwo tworzyły się grupy modlitewne, ludzie pytali, za co siedzę więzieniu, a ja mogłam dzielić się z nimi prawdą o krzywdach, wyrządzanych przez aborcję - opowiada Mary Wagner.
Pytana o plany na przyszłość, odrzekła, że najpierw chce iść na Mszę świętą, a potem pojechać do rodziny. Będzie się też starać wraz ze swym adwokatem o uchylenie skazującego wyroku.