O porodach, bólu i radości oraz jak rodził się Jezus w betlejemską noc z siostrą ginekolog Augustyną Milej rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek.
Jak człowiek ma ochotę gryźć ściany, to nie wiem, czy myśl o torcie coś daje.
Ważne, żeby być świadomym, że to jest najpiękniejszy dzień w życiu. To mobilizuje, że zaraz będzie pierwszy krzyk, i to jest najważniejsze. I że my też czekamy jako lekarze na płacz tych małych płucek.
Niby się to wie, ale chce się wykrzyczeć Panu Bogu: czemu musi aż tak boleć?!
Myślę sobie, że wtedy w tym bólu rodzi się nie tylko dziecko, ale rodzi się też i matka. Poza tym cierpienie w jakiś sposób pozwala zrozumieć rzeczy, których w inny sposób człowiek nie zrozumie.
Chce Siostra powiedzieć, że cierpienie przy porodzie jest błogosławieństwem? Bo biblijne „będziesz w bólach rodziła” miało być jednak przekleństwem za grzech Ewy.
Ale z drugiej strony Jezus odkupił nas przez cierpienie. To jest może klucz. Myślę, że nie trzeba się bać wykrzyczeć przy porodzie Panu Bogu pytania: czemu tak boli? Jest takie górnolotne stwierdzenie, że cierpienie uszlachetnia. Na pewno rodząca kobieta przez to cierpienie dojrzewa do bycia matką. Człowiek w bólach się rodzi. Pod każdym względem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |