Jest niewielka – mieści się w dłoni, a waży tyle, co telefon komórkowy. Dzięki niej można ratować życie nienarodzonych jeszcze dzieci.
Po zbadaniu rynku okazało się też, że podobne urządzenia istnieją już na świecie i są produkowane przez dwie firmy. Od „Zuzy” są jednak droższe 20 i 50 razy. – „Zuzy” nie można więc nazwać wynalazkiem – podkreśla dr hab. med. K. Rytlewski, pracujący od 40 lat na patologii ciąży w Klinice Położnictwa i Perinatologii CM UJ. – Urządzenia rejestrujące pracę serca dziecka i matki udoskonalane są nie od dziś. Już w starożytności medyków interesowało to, co dzieje się z dzieckiem w brzuchu matki, ale dopiero w latach 80. XX wieku powstał kardiotopograf – urządzenie wielkości skrzynki, emitujące nieszkodliwe dla dziecka ultradźwięki – tłumaczy lekarz. Niedawno powstał natomiast elektrokardiotopograf. Można go kupić, ale kosztuje aż 24 tys. zł.
– Nasze urządzenie jest małe, sygnał pracy serca matki i dziecka potrafi sczytać ze skóry kobiety, a do jej ciała podpięty jest za pomocą 5 elektrod. I najważniejsze – „Zuza” nie emituje żadnych ultradźwięków, jest całkowicie bezpieczna. To bezinwazyjna metoda przyszłości medycyny prenatalnej – wyjaśnia dr Rytlewski.
Sen jest rzeczywistością
W Polsce rocznie rodzi się ok. 400 tys. dzieci, przy czym aż 25–30 proc. ciąż jest zagrożonych. Co 10. kończy się poronieniem – wczesnym lub śmiercią dziecka w okresie okołoporodowym. – Ciężarna kobieta wizyty kontrolne u lekarza ma średnio co 4 tygodnie. Jednak między wizytami często boi się, czy to, co robi, nie szkodzi dziecku, a w zagrożonej ciąży obawia się nawet iść do lekarza. Często też nie wie, że serce pracuje nieprawidłowo albo że zupełnie przestało bić. Zdarza się, że dowiaduje się o tym dopiero podczas porodu – tłumaczy dr Rytlewski. Jak dodaje, skutkiem nieprawidłowej pracy serca dziecka są nie tylko poronienia, ale także dziecięce porażenie mózgowe. Wczesna interwencja lekarza może pomóc temu zapobiegać.
„Zuza”, choć nie daje diagnozy lekarskiej, jest dla matki źródłem informacji, czy dziecko dobrze się czuje. Gdy urządzenie wyłapuje zaburzenia w pracy serca, włącza się alarm – dźwiękowy i świetlny. Wtedy kobieta powinna pilnie skonsultować się z lekarzem, a ten wykonać badanie na urządzeniu stacjonarnym. Dopiero wtedy można zdecydować, czy zagrożenie życia dziecka było chwilowe, czy trzeba je ratować. – „Zuzę” kobieta może nosić przez całą dobę, od 24. tygodnia ciąży, czyli odkąd można czytelnie zapisać sygnał pracy serca dziecka. Ten zapis można wgrać na komputer, wydrukować, a nawet wysłać lekarzowi poprzez e-mail.
Nasze urządzenie przeszło testy i wyniki są zachwycające – kobiety chcą je mieć, a lekarze mówią, że do tej pory mogli tylko śnić o tak skutecznej metodzie opieki nad nienarodzonym dzieckiem – cieszy się pani Jadwiga, dodając, że sukces był możliwy dzięki ciężkiej pracy całego jej zespołu. „Zuza” kosztuje 995 zł, lub – kupowana z bonem – 945 zł. Kobieta po urodzeniu dziecka może też z powrotem odsprzedać urządzenie MoFeMie, dostając za to 300 zł. Wtedy jego koszt spada do 650 zł. Jak zauważa J. Szymanowska, to niewiele w porównaniu z pieniędzmi, jakie rodzice wydają na wyprawkę, a potem przeżywają dramat, gdy dziecko się nie rodzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |