Kilka poprawek oraz preambułę mówiącą m.in. o "nienaruszalnej, niezbywalnej godności człowieka" oraz o "ochronie prawnej ludzkiego życia na każdym etapie jego rozwoju" zgłosił Jarosław Gowin podczas drugiego czytania rządowego projektu ustawy "o leczeniu niepłodności", która odbyła się w czwartek w Sejmie.
Jednocześnie stwierdził, że rządowy projekt reprezentuje "wrażliwość zdecydowanie lewicową", a konsekwencją jego przyjęcia będą ludzkie dramaty.
Podczas debaty na sali plenarnej posłowie rozpatrywali dziś sprawozdanie sejmowych komisji o rządowym projekcie "o leczeniu niepłodności".
Prace komisji przebiegały burzliwie. Rządowy projekt był dwukrotnie kierowany do specjalnej podkomisji. Najwięcej uwag do projektu miał wiceprzewodniczący komisji zdrowia Czesław Hoc (PiS), zostały one jednak odrzucone. Hoc chciał m.in. zmiany tytułu ustawy, argumentując, że in vitro nie jest żadną metodą leczenia niepłodności.
Posłowie w kwietniu skierowali do dalszych prac w komisji zdrowia dwa projekty - rządowy i autorstwa posłów SLD. Podkomisja zdecydowała jednak, że wiodącym projektem będzie ten zgłoszony przez rząd, który uznano za "bardziej kompleksowy". Projekt ten zakłada m.in., że z procedury in vitro będą mogły korzystać małżeństwa i związki nieformalne. Liczba tworzonych zarodków ma być ograniczona do sześciu, chyba że kobieta skończy 35. rok życia lub gdy będą ku temu wskazania medyczne. Zarodek będzie można przekazać na rzecz anonimowej biorczyni.
W trakcie prac komisji odrzucono m.in. poprawki zgłoszone przez wicemarszałek Sejmu Wandę Nowicką, która chciała, by in vitro było dostępne dla samotnych kobiet, bez względu na ich orientację seksualną.
Przyjęto natomiast poprawki posła Grzegorza Sztolcmana (PO). Jedna z nich zakłada wprowadzenie obowiązku przedstawiania Sejmowi przez rząd sprawozdania z wykonania ustawy i skutków jej realizacji. Sprawozdanie takie ma być przygotowywane co pięć lat. Także co pięć lat Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji ma dokonywać oceny metod stosowanych w procedurze wspomaganego rozrodu.
Wprowadzono także poprawki zgłoszone przez Krajową Izba Diagnostów Laboratoryjnych. Chodziło o sprecyzowanie, że badania diagnostyczne w procedurze in vitro mogą wykonywać tylko diagności uprawnieni do wykonywania tego zawodu. Taki zapis stanowiłby zabezpieczenie przed powtórzeniem się w przyszłości takich przypadków jak ten w laboratorium w Szczecinie, gdzie pomylony został materiał genetyczny i kobieta urodziła nie swoje dziecko.
Z deklaracji złożonych przez przedstawicielu klubów wynika, że projekt rządowy poprą PO, PSL, SLD i Ruch Palikota. Przeciwne będą PiS, Zjednoczona Prawica i niektórzy prawicowi posłowie niezależni.
Występując w imieniu klubu Zjednoczona Prawica Jarosław Gowin poinformował, że opowiada się zdecydowanie przeciwko rządowemu projektowi, gdyż budzi on jego zasadniczy sprzeciw ze względu na treść. Jego zdaniem, w takich sprawach jak in vitro trzeba szukać rozwiązań kompromisowych, które uwzględniałyby "różne wrażliwości moralne reprezentowane w polskim społeczeństwie". - Tymczasem ten projekt reprezentuje tylko jedną, skrajną wrażliwość - zdecydowanie lewicową - uznał Gowin.
Poseł skrytykował m.in. definicję ludzkiego zarodka, który uznano za "zbiór komórek", a nie "żywy organizm". Za błędne rozwiązanie uznał też możliwość tworzenia zarodków nadliczbowych, co w praktyce może oznaczać, że jeśli zostaną one zamrożone, to otrzymają tylko "warunkowe prawo do życia", gdyż zostaną wykorzystane dopiero, gdy nie udadzą się poprzednie zabiegi.
Stwierdził, że jest to sprzeczne z fundamentami cywilizacji Zachodu. Powołał się na słowa Immanuela Kanta, że "istota ludzka nigdy nie może być traktowana jako środek, a zawsze powinna być traktowana jako cel". - Projekt rządowy traktuje istotę ludzką jako środek - powiedział Gowin.
"Wracamy tym do moralności starożytnej Sparty. W tym przypadku skałą, z której tam zrzucano dzieci niepełnosprawne, będzie zlew w klinikach in vitro - dodał Gowin, stwierdzając, że w praktyce rządowy projekt dopuści stosowanie eugenicznej selekcji zarodków.
Gowin zaproponował poprawki do "najbardziej dramatycznych punktów" rządowego projektu. Po pierwsze, ma nią być preambuła do całej ustawy, która odnosi się do "nienaruszalnej, niezbywalnej godności człowieka", będącej "źródłem przynależnych mu praw i wolności" oraz m.in. o "ochronie prawnej ludzkiego życia na każdym etapie jego rozwoju".
Dalej Gowin zaproponował, by zapisać dostęp do procedury in vitro tylko dla par małżeńskich, co byłoby zgodne z Konstytucją RP. Liczba wytworzonych zarodków wynosiłaby dwa, co wykluczałoby możliwość tworzenia zarodków nadliczbowych (pod warunkiem, że i drugi byłby wszczepiany za pierwszym razem). Obowiązywałby zakaz niszczenia i selekcji zarodków, ale już nie zakaz diagnostyki preimplantacyjnej, choć tylko w odniesieniu do chorób uleczalnych.
Gowin poprosił też posłów popierających rządowy projekt o przemyślenie swojej ewentualnej decyzji. - To jest zła ustawa, ona niczego nie poprawia. To nie jest mniejsze zło, to jest utrwalenie i usankcjonowanie zła - dodał.
Gowin jednocześnie stwierdził, że in vitro to jeden z tych obszarów, w których państwo polskie "jak do tej pory nie zdaje egzaminu". - Z prostego powodu: w sprawie dotyczącej dosłownie życia i śmierci nie ma żadnych regulacji, a tam, gdzie nie ma prawa, wszystko wolno - powiedział.
Biorąc to pod uwagę uznał, że rządowa inicjatywa mogłaby się wydawać cenna, gdyby nie błyskawiczne tempo prac pod koniec obecnej kadencji nad tak skomplikowaną materią, jak i z uwagi na trwający okres kampanii wyborczych.
W konsekwencji projekt rządowy wyjdzie w postaci ustawy jako "kompletna niedoróbka". - Konsekwencją przyjęcia tego projektu będą ludzkie dramaty: to może być uszczerbek na zdrowiu wielu kobiet, śmierć niezliczonej ludzkich zarodków, naruszanie godności człowieka - wyliczał Gowin.
"Nie powinniśmy w ogóle w takim tempie i w takim okresie procedować takich projektów" - dodał poseł Zjednoczonej Prawicy.
"Warto i trzeba wrócić do tego zagadnienia. I powiem więcej: jeżeli nawet ten projekt zostanie uchwalony, to wrócimy do tego zagadnienia na początku przyszłej kadencji, a nie na sam koniec, w klimacie walki przedwyborczej" - podkreślił.
Marzena Wróbel (niezrzeszona) skrytykowała rząd za to, że w toku prac nad projektem nie słuchał merytorycznych uwag opozycji - Ta buta was zgubi - mówiła. Jak dodała, przyjęcie tego projektu spowoduje "zmianę postrzegania rzeczywistości, odhumanizowanie jej". - Ta ustawa zdewastuje życie społeczne na wiele lat - stwierdziła. Dodała, że projekt w praktyce będzie dopuszczał praktyki selekcji eugenicznej zarodków, czy nawet ich klonowania, za co ustawodawca wprowadza symboliczne kary. - To nie jest żadna ochrona życia ludzkiego - powiedziała Wróbel.
PSL poprzez projekt rządowy, choć nie bez zastrzeżeń. Halina Szymiec-Raczyńska poinformowała, że jej klub nie może się zgodzić np. z dopuszczeniem in vitro dla par nieformalnych. Powołała się przy tym na opinię konstytucjonalisty prof. Marka Chmaja, który przypomniał, że finansowanie in vitro wyłącznie dla par małżeńskich jest zgodne z Konstytucją.
Przedstawiciel SLD Marek Balt skrytykował koalicję rządzącą, zwłaszcza PO za to, że przez prawie dwie kadencje mimo zapewnień nie doprowadziła do uchwalenia ustawy o in vitro, a finansowanie tej procedury wprowadziła programem ministerialnym dopiero "pod presją kampanii wyborczej". Balt ubolewał, że PO nie wzięła też pod uwagę także eseldowskich propozycji w tej kwestii. Jego klub jednak zagłosuje za rządowymi propozycjami.
Nad zgłoszonymi w trakcie drugiego czytania poprawkami ma jeszcze dziś wieczorem debatować sejmowa komisja zdrowia.
Rządowy projekt spotkał się ze zdecydowaną krytyką organizacji rodzinnych oraz części specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa. Zwracali oni uwagę przede wszystkim, że dokument nie jest wcale pożądaną od dawna propozycją uregulowania kwestii związanych z leczeniem niepłodności, a jedynie próbą legalizacji "przemysłu in vitro", czyli już istniejących klinik sztucznego zapłodnienia, które od tej pory mają być dofinansowywane ze środków publicznych.
Takie stanowisko podzieliło Prezydium Episkopatu Polski, podkreślając: "za swój obowiązek uważamy przypomnienie, że przygotowywana przez rząd ustawa o tak zwanym leczeniu niepłodności (...) powinna wspomagać przede wszystkim rozwój klinik gwarantujących leczenie niepłodności, a nie koncentrować się na opcji sztucznie wspomaganej prokreacji".
Biskupi przypomnieli też w oświadczeniu, że współczesne badania naukowe – wbrew temu, co twierdzą specjaliści związani z funkcjonowaniem klinik in vitro – wskazują na nieuniknione negatywne skutki medyczne dla dzieci, których konsekwencje indywidualne oraz populacyjne są poważne i nie do końca przewidywalne.
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Na wzrost nowych przypadków zachorowalności na nowotwory duży wpływ ma starzenie się społeczeństwa.