Gdy Alinka weszła, dzieci biły brawo

– Moim wielkim pragnieniem był powrót do Polski. Miałam nadzieję, że coś temu krajowi dam z siebie – mówi Irena Anglikowska.

Nie meczet i nie cerkiew

Polaków traktowano jak wrogów ludu. Do 1956 roku nie wolno im było opuszczać wioski bez przepustki, modlić się, mówić po polsku i uczyć języka polskiego. W przeciwnym razie karano więzieniem, zsyłano do łagrów. Ludzie, mimo zakazów – również babcia pani Ireny – odmawiali razem modlitwy w języku polskim po kryjomu, zawsze w innym domu. To był ostatni bastion ich wolności.

– Urodziłam się kilka lat po jej śmierci. Mama mówiła, że była bardzo religijna i spokojna. Nie złorzeczyła, tylko ciągle modliła się, by wszystko było dobrze. Gdy jeszcze byłam mała, pomyślałam sobie, że chcę być taka, jak ona. Nie chciałam, by to wszystko wraz z nią umarło. Dlatego moim wielkim pragnieniem był powrót do Polski. Miałam nadzieję, że coś temu krajowi dam z siebie – mówi pani Anglikowska.

Pamięta też, jak dziadek brał ją na kolana, kiedy nie miała jeszcze 10 lat, i recytował jej wiersze po polsku. Ostoją jest dla niej wiara w Boga, którego obecności osobiście doświadcza. – Mój mąż jest muzułmaninem. Byłam w meczecie i w cerkwi prawosławnej, ale dopiero w kościele poczułam pokój i że „to jest właśnie to”. Pewnego razu zabrałam na nabożeństwo moją bratową. Ona poczuła to samo. Dziś jest katoliczką – opowiada.

Inwazja w hidżabach i bluźnierstwa

Większość ludności w Kazachstanie stanowią muzułmanie. – Są dobrzy i bardzo gościnni, ale tych z zakrytą twarzą, w hidżabach, jeszcze kilka lat temu tam nie było. Ci są agresywni. Mówili wprost, że nie będziemy mieli tam łatwego życia, bo ich będzie coraz więcej. Mojego męża traktowali jak niewiernego, bo ma żonę Polkę i katoliczkę. Wśród nich nie spotkałam żadnego dobrego człowieka. Bardzo się ich baliśmy. Bali się ich kazachscy muzułmanie – opowiada z przerażeniem pani Irena. Bardzo ostrożni wobec muzułmańskich uchodźców są także państwo Alesja i Sergiej Biali, którzy w Łowiczu mieszkają od dwóch lat.

– Nie mamy nic przeciwko uchodźcom, ale kiedy przybywa się do obcego kraju, trzeba się do jego tradycji i kultury dostosować. Gdy tu przyjechaliśmy, chcieliśmy mieszkać i żyć jak Polacy. Od razu zaczęliśmy szukać pracy. Nie znaliśmy dobrze języka, dlatego było o nią trudno. W Kazachstanie prowadziliśmy własną działalność gospodarczą, zajmowaliśmy się nagrywaniem przyjęć okolicznościowych i fotografowaniem.

Byłam księgową, mąż pracował jako informatyk. W Polsce, by mieć jakiekolwiek pieniądze, pracowałam jako monter elementów AGD. Dopiero Iwona Kluge, która uczyła nas języka polskiego, obudziła we mnie wiarę w moje możliwości. Gdy dowiedziała się, co potrafię, pomogła napisać mi CV. Dzięki temu teraz pracuję jako księgowa – mówi A. Biała.

W jednym z poprzednich miejsc pracy zdarzało się, że pracownicy przeklinali. Alesja nie znała takich słów. Kiedy zapytała, czy to tak kulturalnie jest mówić czy nie, znajoma spojrzała na nią i była tak zdziwiona tym pytaniem, że nie wiedziała, co odpowiedzieć.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg